Wydrukuj tę stronę
wtorek, 04 kwiecień 2023 00:00

Jastrë - Wielkanoc - 4 kwietnia

Autor: 
Oceń ten artykuł
(8 głosów)
Jajko Wielkanocne w Żukowie 2017 Jajko Wielkanocne w Żukowie 2017 fot. Aleksander Kostuch

 Wszetczégo bëlnego na Jastrë!

 

Niedzielę wielkanocną poprzedzoną czuwaniem wiernych w kościele rozpoczyna Msza św., zwana rezurekcją. Dawniej, kto pragnął zachować dobre zdrowie przez cały rok, musiał udać się na obmycie, a nawet kąpieli do rzeki czy też jeziora. W drodze należało być skupionym i tylko taka postawa gwarantowała skutek.

   Na początku Mszy rezurekcyjnej w kościele panuje ciemność, światła zapalane są o północy. W czasie Mszy św. święcona jest woda i ogień. Rezurekcje kończą się procesją.

   W domostwach na pierwszym świątecznym śniadaniu gromadzi się cała rodzina i wszyscy dzielą się poświęconym pokarmem. Ulubioną świąteczną potrawą w niektórych kaszubskich domach jest jajecznica na słoninie (prażnica).

   W tym dniu pełnego radosnego „Alleluja” nie zapomina się o zwierzętach i roślinach. W drodze na rezurekcje mówi się do nich: Wstaji Chrystus je zmartwichwstani, jo ich do Koscoła (Wstań, Chrystus zmartwychwstał, ja idę do kościoła). Podobnie oznajmia się to wielkie wydarzenie drzewom owocowym. Wynika z tego, iż Zmartwychwstanie Jezusa dotknęło cały wszechświat. Zwracanie się człowieka do roślin i zwierząt świadczyć jedynie może o tym, że Zmartwychwstanie Jezusa jest przełomem, dniem przejścia i nowego początku, jest czymś tak wielkim i ważnym, że człowiek pragnie się tym wydarzeniem podzielić ze światem roślin i zwierząt[2].

   Poniedziałek Wielkanocny zaczyna się bardzo wcześnie rano. Ma to swoje uzasadnienie w zwyczaju, jeszcze ciągle żywym, a mianowicie dyngowaniu. Źródeł tego zwyczaju należy szukać w powiązaniu pogańskich zwyczajów obchodzenia święta wiosny z katolickimi uroczystościami. Według pogańskich wierzeń „w smaganiu gałązkami zakrzewionej brzeziny, wierzby czy jałowca, wyraża się chęć przekazania ludziom cudownej siły żywotnej zawartej w świeżych pędach drzew”[3].

   Dyngus na Kaszubach polega jednak przede wszystkim na smaganiu gałązką jałowca po gołych łydkach. Wierzono, że im będzie ono dotkliwsze, tym większa jest pewność, że przez cały rok w domu nie będzie owadów. Za odwiedziny z degusem chodzący po wsi otrzymywali też słoninę, placki i kiełbasę. Dary te wkładano im do kosza, z którym wędrowali dalej. Jeżeli byli to dorośli – bywało, że otrzymywali wódkę. Zdarzało się również, że dëgus – przy pomocy kompana - nocował w upatrzonym domostwie w obszernym kominie lub w komorze, na poddaszu czy nawet pod łóżkiem i wcześnie rano ściągał pierzyny z łóżek niczego nie spodziewającym się domownikom. Inni dostawali się przez okna, po kryjomu zostawione otworem. Po skończeniu smagania jałowcem chłopcy w Chmielnie wygłaszali wiersz:

Przyszliśmy tu po dyngusie,

A wy też nas nie opuścicie.

Placków, jajek nie żałujecie,

Wszystkim hojnie obdarujecie.

Powiedziała nam tu wasza kaczka,

Żeście napiekli pszennego placka.

Powiedziała nam wasza kokoszka,

Że wam naniosła jaj półtora kosza,

Powiedziała nam tu wasza świnia,

Żeście zabili jej syna.

A nie syna, to córeczkę,

Dajcie nam z niej choć szpereczkę.

A z daleka krajcie od ręki,

Byście sobie nie narobili męki.

Za tę śliczną przemóweczkę

Darujcie nam kiełbaseczkę!

Bo jak nic nie dostaniemy,

Wszystkie garnki potłuczemy!

A święty Piotr z kluczami

Trzaśnie wam przed nosem drzwiami![4].

   W okolicach Borzestowa – co można stwierdzić na podstawie relacji przewodnika z Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach Franciszka Brzezińskiego – dyngus wyglądał nieco inaczej. Chłopcy już tydzień przed Wielkanocą wycinali gałązki jałowca i składali je do stodoły lub szopy, aby wyschły, by były bardziej kłujące i bardziej odczuwane przez dyngowanego. W Poniedziałek Wielkanocny już o wschodzie słońca przychodzili do gospodarza, chwalili Boga i śpiewali: „Po dyngusach, po dyngusach, ja Wam powiem o Chrystusach, o Chrystusach”.

   Gdy gospodarz otwierał drzwi chaty, następowało dyngowanie wszystkich członków rodziny, a szczególnie panienek. Bito jałowcem po nogach, aby lepiej krążyła krew – dla zdrowia i zabawy.

   Podobny wierszyk o dyngowaniu znany jest z Sianowskiej Huty gm. Kartuzy przekazany z uwagą, że jak dobrze wydyngują, to pchły nie gryzą”[5]. Identycznego zdania są Kaszubi w Klukowej Hucie (57).

   Często chłopcy powyżej 15 lat chodzili dyngować grupami – po 6 – 8 osób. Z domu wychodzono już po północy. Każdy kawaler niósł jałowiec, a dwóch dodatkowo na drągu duży kosz na zebrane od gospodarzy podarki, przeważnie jajka. Po dojściu do chaty stukano do okna. Gospodarza przekonywano, że aby córki wyszły za mąż muszą zostać wydyngowane. Ten przeważnie uchylał drzwi. Wtedy następowało dyngowanie gospodarza, a następnie jego córek. Te dyngowane były „od stóp do głów”. Pierzynę zarzucano na głowę panny i dyngowano ją jałowcem. Co przezorniejsze panny – spały tej nocy w męskich spodniach lub ukrywały się w izbach względnie w kominie lub szafach.

   Po dyngusie robiono gospodarzowi figle, np. zatykano szmatą komin, aby się „nie spalił”, wyjmowano furtki i ukradkiem zastawiano nimi drzwi wejściowe z chaty, stawiając na nie kubły pełne wody, które przy otwieraniu drzwi przewracały się na wychodzącego.

   Inną zabawą było przybijanie gwoździ do okien chaty. Do nich przywiązywano woskowany sznurek i pociągano mokrymi rękoma. Powstawały wówczas różnego rodzaju dźwięki, przy których śpiewano piosenki:

„ Kukuryku Magda,

co bądzema jadła,

groch nom nie uros,

kapusta zamarżła”

lub też:

Cały tydzień bulwy z mlikiem,

a w niedzela mliko z bulwami”.

   W Borzestowie, jak i w innych wioskach kaszubskich po zakończeniu dyngusa gospodarz częstował gości jajkami, plackiem, czasem nawet winem, a w trakcie poczęstunku składano mu życzenia świąteczne. Na odchodne gospodarz napełniał chłopcom kosz. Przeważnie wkładał do niego mendel (15 sztuk) jaj[6] .

   Na Kaszubach spotkać się można także ze zwyczajem „lanego dyngusa” – polewania wodą. Występuje on rzadko, ale jest do dzisiaj praktykowany. Woda ma tu znaczenie symboliczne, jest bowiem podstawowym czynnikiem gwarantującym życie na ziemi. W Poniedziałek Wielkanocny obrzędowe znaczenie ma woda (woda to życie). W Sierakowicach znany jest przesąd, że jeśli panna nie zostanie oblana wodą, to może nie wyjść za mąż lub będzie miała nieudane małżeństwo.

   Drugie święto Wielkanocy niesie ze sobą wiele radości dla najmłodszych. Są oni bowiem obdarowywani przez swoich rodziców słodkimi upominkami tzw. „zającem”. Największą chyba radość wszystkim dzieciom sprawia jego tropienie, szukanie miejsca, w którym rodzice ukryli słodycze. Takie „zajęcze gniazda” były niekiedy bardzo starannie ukryte w zaroślach, krzakach lub na polach.

   Okres Wielkanocny rozpoczęty Wigilią paschalną aż do Zesłania Ducha Św. jest dla rolników czasem wzmożonej pracy na roli, dla pozostałych wiernych czasem radości. W Klukowej Hucie gm. Stężyca, w kwietniu, w tzw. dni krzyżowe przy krzyżu misyjnym śpiewa się suplikacje z prośbą o dobre i szczęśliwe urodzaje.

 

   Z miesiącem kwietniem łączą się w Kartuzach takie przysłowia:

„Jeśli w kwietniu posusza,

nic się z ziemi nie rusza” ,

Inne znane przysłowie

„Kwiecień plecień, bo przeplata

trochę zimy trochę lata”.

Inne znane w gminach Kartuzy i Chmielno przysłowie mówi:

„Choć i w kwietniu słonko grzeje,

nieraz pole śnieg zawieje”.

 

W tym też miesiącu na uwagę zasługują dni poświęcone świętym: Wojciechowi – 23 kwietnia i Markowi – 25 kwietnia. Z ich imionami wiążą się przede wszystkim przysłowia dotyczące prognozy pogody i jej wpływu na urodzaj. I tak:

„Jezle na świętego Wojciecha snieg pado,

co trzecio kopa na łąkach przepodo”

(jeśli na świętego Wojciecha śnieg pada,

to co trzecia kopa na łąkach przepada).

Inne przysłowie mówi:

„Wielgo dlo gbura pocecha

grzmot na swętego Wojcecha”

(wielka dla rolnika pociecha,

grzmot na świętego Wojciecha).

 

Dawniej też powszechnie miesiąc kwiecień nazywano „Wojcechowi”. Sądzić więc można, iż uroczystość św. Wojciecha była dniem ważnym, o którym każdy pamiętał.

   Dni świętych są dla mieszkańców Kaszub Środkowych niejako terminami mobilizującymi ich do wykonywania określonych prac polowych. Dostosowanie się do nich gwarantuje dobry urodzaj.

   Przysłowia ukształtowane przez tradycję mają związek z obserwacją przyrody, z którą spotykamy się na co dzień. Odzwierciedleniem tego są przysłowia związane z dniem św. Marka

„Na swęntegue Marka

seje sę uostatnio jarka”

(na świętego Marka,

sieje się ostatnie jare zboże)

lub

„Sadz bulwe we wigiliję swiętegue Marka –

to będzie pod krzoczkę miarka”

(sadź ziemniaki w wigilię św. Marka,

to będzie pod krzakiem miarka)[7] .

   Przez 40 dni po Zmartwychwstaniu Jezus przebywał z uczniami, aby dodać im otuchy i położyć trwałe podwaliny swemu Królestwu. Święto Wniebowstąpienia Pańskiego Kościół Katolicki i społeczność Kaszub obchodzi w czterdzieści dni po świętach Wielkiej Nocy.

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

[1] W. Odyniec, op. cit., s. 45 – 46. :Zob. też: B.Stelmachowska, op. cit., s. 126.

[2] J. Perszon, Na brzegu życia..., s. 284-285.

[3] L. Malicki, op. cit. , s. 39 – 40.

[4] B. Grzędzicki, op. cit. , s. 173.

[5] Archiwum ZE IAiE UMK Toruń, Obrzędy doroczne, Dz. VI, Poz. 7 B, 1966/67.

[6] N. Maczulis, Dyngus na Kaszubach, „Nasz Tygodnik Kartuzy nr 13, Wielkanoc 1991 r. inserowany w aktach AMK Kartuzy, sygn. 64/2, Wycinki prasowe o działalności Muzeum Kaszubskiego 1989 – 1992, f. 13.

[7] L. Malicki, op. cit. , s. 40.

 

Galeria

{gallery}1431{/gallery}
Czytany 6793 razy Ostatnio zmieniany sobota, 08 kwiecień 2023 13:58
Norbert Maczulis

Zapraszam na stronę portalu Szwajcaria-Kaszubska.pl gdzie można przeczytać moje publikacje.

Dyrektor Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach (do 30 kwietnia 2015), Norbert Maczulis

Mój profil na fb.com/norbert.maczulis

Najnowsze od Norbert Maczulis

Artykuły powiązane