Społeczność

Kaszuby - (kasz. Kaszëbë lub Kaszëbskô) to kraina historyczna w Polsce, będąca częścią Pomorza, którą zamieszkują Kaszubi, Tutaj prezentujemy historie ludzi związanych z regionem Kaszub.

Ze słownika Polsko-Kaszubskiego:loteryjny | loteríjny (sł. Eugenisz Gołąbek)
poniedziałek, 13 czerwiec 2016 12:43

Polscy żołnierze z Deutsches Arfika Korps Feldmarszałka Erwina Rommla w Polskich Siłach Zbrojnych w 1946 r. w Anglii

Autor: 
Oceń ten artykuł
(2 głosów)

   „MYŚMY SĄ OD ROMMLA”

   POLSCY ŻOŁNIERZE Z DEUTSCHES ARFIKA KORPS FELDMARSZAŁKA ERWINA ROMMLA W POLSKICH SIŁACH ZBROJNYCH W 1946 R. W ANGLII

 

Deutsches Afrika Korps był najsławniejszą jednostką drugiej wojny światowej. Jego dowódca feldmarszałek Erwin Rommel zwany z czasem „lisem pustyni” wykazał się umiejętną strategię prowadzenia działań wojennych w walce z Brytyjczykami. Jego atutem była skuteczność działań, co było możliwe dzięki doskonale wyszkolonych i właściwy dobór żołnierzy. Potrafili walczyć, nie dokonując zbrodni wojennych na ludności cywilnej.

Żołnierze Rommla rekrutowali się z wielu państw, także z pobitych w 1939 r. ziem polskich wcielonych później do Rzeszy. Walczyli tam wcieleni siłą do Wehrmachtu Polacy – Ślązacy, Kaszubi, Pomorzanie. Ich liczba dochodziła do 100 tys..

Wskutek wyczerpujących walk, braku dostaw sprzętu i amunicji Afrika Korps został zdominowany przez Brytyjczyków, a żołnierze Rommla trafiali do niewoli. Wielu z nich prowadziło nadal walki w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Bywało tak, że Polacy walczyli przeciwko sobie w innych mundurach.

Na cmentarzu polskim na Monte Cassino pochowani są Polacy w polskich mundurach, a na cmentarzu niemieckim Polacy, którzy polegli w mundurach niemieckich.

Podobnie było na Pomorzu Zachodnim, na Wale Pomorskim. Jedni bronili go, a drudzy szturmowali zdobywając go ostatecznie.

W Oflagu II D Gross Born (Borne Sulinowo) przetrzymywani byli oficerowie polscy z Września 1939 r.. Jakież było ich zdziwienie, gdy w 1945 r. wyzwolili ich żołnierze w polskich mundurach – 1 Armia Ludowego Wojska Polskiego. Nikt nie myślał wówczas o polityce, każdy cieszył się życiem, które nazajutrz mógł stracić.

Traf chciał, że niespodzianie wpadła mi w ręce książka gen. Józefa Kuropieski, Misja w Londynie, Warszawa 1981.

Po wojnie obronnej Polski w 1939 r. J. Kuropieska jako oficer – kapitan WP – trafił do oflagu II C Woldenberg (Dobiegniew). Po ewakuacji obozu pod Bremę w 1945 r. wrócił do Polski i wstąpił w szeregi Wojska Polskiego. Od lata 1945 r. do początku 1947 r. był pułkownikiem LWP i szefem sztabu Polskiej Misji Wojskowej, potem attache wojskowym w Londynie. Brał udział w pertraktacjach w sprawie zgrupowanych Polskich Sił Zbrojnych w Anglii i Szkocji i ich powrotu do Polski.

Ciekawostką może być fakt, że lustrując jeden z obozów polskich pod Oxfordem w Anglii, liczącym – jak napisał J. Kuropieska – (s. 66) – kilkuset żołnierzy, spotkał swojego kolegę z 22 Dywizji Piechoty Górskiej, który kiedyś dowodził „Krakusami” ppłka. Bogusława Szumskiego, brata Marii Dąbrowskiej.

Gdy Kuropieska powrócił do kraju został dowódcą 15 Dywizji Piechoty w Olsztynie, potem był zastępcą Szefa Sztabu Generalnego i Szefa Sztabu Okręgu Warszawa w stopniu generała brygady.

13 maja 1950 r. został niesłusznie aresztowany w tzw. „spisku generałów”. 25 czerwca 1952 r., po dwuletnim śledztwie skazany na karę śmierci. W 1954 r. Najwyższy Sąd Wojskowy uchylił wyrok. W grudniu 1955 r. zwolniony, śledztwo umorzono w styczniu 1956 r..

W czerwcu 1956 r. powrócił do służby. Był redaktorem Wojskowego Przeglądu Historycznego, a potem dowódcą Warszawskiego Okręgu Wojskowego.

W Anglii w 1946 r., jeszcze jako pułkownik opisał w swej książce taką zabawną scenę, którą przytoczę:

„Obsługę misji dobieraliśmy zgodnie ze specjalnościami, jakie reprezentowali chętni do dłuższego pobytu w Anglii obozowicze (po zakończonej wojnie żołnierze Polskich Sił Zbrojnych byli skoszarowani w Anglii w zamkniętych obozach – N. M.). Tak się ciekawie złożyło, że byli to wyłącznie wehrmachtowcy rodem ze Śląska lub Pomorza. Kilku z nich dość dobrze mówiło po angielsku. Kiedyś wybuchł między nimi głośny spór – już nie pamiętam o co. Wśród mych wojaków był smukły młodzian wyjątkowo głośno wrzeszczący na Anglików. Będąc przypadkowym świadkiem tego zdarzenia zapytałem go, czego tak się piekli. W odpowiedzi usłyszałem, że patrzeć na takich „ciarachów” nie może: ”Żeby pan pułkownik wiedział, jak myśmy ich gonili, a te nieroby zrobiły się teraz po wojnie takie ważniaki”. „A kiedy i gdzieście ich tak gonili?” – zapytałem. „ A w Afryce – myśmy są od Rommla”.

Uśmiałem się patrząc na zapalczywego rodaka. Trzeba przyznać, że obsługa misji była wyjątkowo rzutka, akuratna, schludna i pracowita. Wyglądali zgrabnie i nosili się godnie”.

Trzeba powiedzieć, że jest to dla nas bardzo chwalebne i wielce pocieszające. My Polacy, potrafimy radzić sobie, nie tylko w kraju, ale także i na obczyźnie.

Czytany 3697 razy Ostatnio zmieniany poniedziałek, 13 czerwiec 2016 12:47
Norbert Maczulis

Zapraszam na stronę portalu Szwajcaria-Kaszubska.pl gdzie można przeczytać moje publikacje.

Dyrektor Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach (do 30 kwietnia 2015), Norbert Maczulis

Mój profil na fb.com/norbert.maczulis

Skomentuj

Komentarz zostanie opublikowany po zatwierdzeniu przez redakcję.


Proszę rozwiązać proste zadanie (blokada antyspamowa):

Skocz do:

Polecamy

Willa na zobczu
( / Baza noclegowa)

Zdjęcie z galerii

Ostatnie komentarze

Akademia Kaszubska

szwajcaria-kaszubska.pl