Wydrukuj tę stronę
poniedziałek, 27 luty 2017 14:50

Okres świąteczny - Wigilia Bożego Narodzenia do Trzech Króli

Autor: 
Oceń ten artykuł
(1 głos)
Choinka w Kartuzach Choinka w Kartuzach fot. Aleksander Kostuch

   Okres Bożego Narodzenia jest jednym z najważniejszych obrzędowości ludów katolickich. Według układu kalendarzowego początek roku przypada wprawdzie dopiero na dzień pierwszego stycznia, jednakże w wierzeniach i praktykach ludowych kompleks Bożego Narodzenia jest tak ściśle zespolony z Nowym Rokiem, że opis obrzędów należy rozpocząć od właśnie okresu, czyli od ostatnich dni adwentowych.

   Zwyczaje ludowe łączące się bezpośrednio ze świętami Bożego Narodzenia to naturalnie szopka i żłobek, śpiewanie kolęd, jasełka, opłatek, jak i choinka z podarunkami. Na Kaszubach okres Bożego Narodzenia zwiastują kolędy śpiewane przez „szopkarzy”, którzy to w grupach ok. 3 osób chodzą od domu do domu z szopą betlejemską i skarbonką na pieniądze. Znani oni są już od niepamiętnych czasów. Trudnili się tym zawodowo majsterkowicze, starsi chłopi, którzy samodzielnie sporządzali takie szopki. Wyglądały one bardzo skromnie - był to model stajenki zbitej z desek, z otworem w ścianie wzdłużnej lub szczytowej zwieńczonej przeważnie gwiazdą. Wewnątrz natomiast umieszczony był żłóbek obstawiony drobnymi kukiełkami wyrzeźbionymi w drewnie lub też szmacianymi albo wyciętymi z tektury. Bardziej przemyślane miały krąg obrotowy, z osadzonymi na nim kukiełkami, wprawianymi w ruch za pomocą cięgła lub korbki”[1].

   Zwyczaj ten ciągle żywy trwa do dnia dzisiejszego, choć wśród szopkarzy spotkać można jedynie dzieci. Wystrój współczesnej szopki ogranicza się często do tekturowego pudełka podświetlanego żarówką, w którym umieszczone są papierowe postacie Józefa, Maryi i Dzieciątka Jezus, pasterzy, aniołów oraz zwierząt.

   Na około 2 tygodnie przed wigilijnym dniem rozpoczyna się wypiek pierników, które muszą mieć „swój czas”, aby zmiękły. Każdy z domowników ma swój udział w wypieku piernikowych ciasteczek, są one bowiem czasochłonne. Ich skład jest też nie bez znaczenia. Najważniejszą rolę pełnią przyprawy i bakalie: orzechy, które należy wcześniej wyłuskać i pokroić, kminek, goździki, cynamon, pieprz, gałka muskatowa - starannie utłuczona w moździerzu lub mielona, ponadto miód naturalny i karmel – cukier pieczony na patelni. Z przygotowanego ciasta wyrabia się najróżniejsze kształty przypominające gwiazdki, księżyc, bałwanki, dzwonki itp. Po upieczeniu oblewa się je słodkim lukrem i przysypuje bakaliami.

   Samo wigilijne przedpołudnie to czas gorączkowych przygotowań do wieczerzy, strojenia choinki oraz ostatnich prac domowych. Osadzenie świątecznego drzewka w odpowiednim stojaku, wiaderku lub naczyniu jest zadaniem mężczyzny. Dzieciom przypada rola najmilsza - strojenie choinki. Starsi ludzie nie pamiętają zwyczaju stawiania w pokoju świerkowego drzewka. Był to więc zwyczaj wcześniej na Kaszubach nieznany. Wiadomym jest jednak, że choinka trafiła do Gdańska z Niemiec na pewno w 1815 r. za przyczyną oficerów pruskich[2]. Kiedy jednak przybyła na Kaszuby, nie jest dokładnie wiadome. Ten zwyczaj jednak jeszcze w XIX w. przynieśli na Kaszuby prawdopodobnie osadnicy niemieccy. W początkowej fazie tylko ludzie zamożni wzorowali się na przybyszach i w swoich domach stawiali świerkowe drzewko. Jego wystrój był jednak zupełnie odmienny od współczesnego. Choinka ozdabiana była wytworami pracy ludzkich rąk. Znaleźć więc na niej można było papierowe motylki, łańcuchy zrobione ze słomy, koszyczki, gwiazdki, księżyce, złocone lub srebrzone farbą szyszki. Wszystkie te świecidełka robione były przez dzieci odpowiednio wcześniej. Wieszano też jabłka, specjalnie na tę okazję odkładane, czerwone, niezbyt duże, ciasteczka o różnych kształtach i cukierkach. Ważne były i jest nadal, aby choinka była bogata i piękna. Oznacza to bowiem dary i łaski, jakie Jezus przyniósł wraz ze swoim narodzeniem dla ludzi. Świeczki, obecnie lampki, oznaczają światłość - Jezusa Chrystusa.

   Trudno znaleźć dzisiaj dom bez choinki, która wnosi niezastąpiony nastrój i atmosferę. Przy niej to w wieczór Wigilijny aż do Matki Boskiej Gromnicznej spotyka się cała rodzina śpiewając kolędy. Przy niej też gwiazdor rozdaje prezenty, karci nieposłuszne dzieci. I chociaż zmienił się nieco wygląd, obecnie można spotkać głównie gotowe, zakupione w sklepie ozdoby, to jednak nie uległo zmianie jej znaczenie. Jest ona bowiem utożsamiona z drzewem, które Bóg postawił w Raju, a jej bogate zdobienie porównywane jest często z miłością i dobrocią Boga do człowieka. Niekiedy tłumaczy się, iż „choinka oznacza samego Zbawiciela. Dlatego stawiamy w środku zimy żywe drzewko, wiecznie zielone, jak Chrystus jako Bóg jest zawsze żyjący”[3].

   Przed podaniem do stołu zawsze dba się o to, aby zwierzęta były dobrze nakarmione „wszetko chowa musi dostac swoją Gwiozdka” (wszystkie zwierzęta muszą dostać swoją Gwiazdkę). Czyni to się po to, aby gospodarze mieli czas przy stole. Uczta wigilijna – już tradycyjnie – składa się ze swoistych potraw postnych. Również dzisiaj są to kluski z makiem i kluski z owocami[4] oraz dania z ryb.

   Pierwsza gwiazdka na niebie wypatrzona przez podekscytowane dzieci zwiastuje rozpoczęcie wieczerzy wigilijnej. Przykładem może być wspomnienie z dzieciństwa M. Majkowskiego, który podaje wierszyk ze swego dzieciństwa:

„Mały Marian stoi w oknie

wielce dumny z siebie,

polecono mu oznajmić

pierwszą gwiazdkę w niebie”...[5].

   Na początku Wigilii odmawia się wspólnie modlitwę przed jedzeniem, potem ojciec rodziny lub syn czyta fragment Ewangelii św. Mateusza (1, 18 - 25), następnie łamany jest opłatek przez ojca i matkę, a potem przez pozostałych domowników. Jest to chwila pełna wzruszeń. Każdy, przepraszając najpierw za swoje słabości, składa każdemu najlepsze życzenia.

   W tym dniu obowiązuje post (starsi pamiętają praktykowany post ścisły) i jest on ściśle przestrzegany przez Kaszubów. Na stole więc znaleźć można jedynie potrawy postne jak: zupa owocowa z kluskami, ryby pod różnymi postaciami, piernik, jajka gotowane, grzyby smażone, barszcz czerwony. Przed wojną i w czasie jej trwania stół wigilijny był bardzo skromny. Tradycją był wówczas tzw. „bunter Teller” (kolorowy talerz) - talerz ze słodyczami, który stał przy każdym nakryciu[6]. Nie było zaś zwyczaju podawania barszczu ani dzielenia się opłatkiem. Dzień ten niewiele się różnił od piątkowego dnia bezmięsnego. O niecodzienności tego świadczył biały obrus, odświętne stroje, czytanie Pisma Świętego i pozostawione puste miejsce dla nieoczekiwanego gościa[7] lub dla bliskich nieżyjących. W ten wyjątkowy wieczór, kiedy przychodzi Jezus trzeba przecież każdego chętnie przyjąć i ugościć. W. Pol w Pieśni o domu naszym napisał:

„A trzy krzesła polskim strojem

Koło stołu stoją próżne

I z opłatkiem każdy swoim

Idzie do nich spłacać dłużne

I pokłada na talerzu

Anielskiego chleba kruchy...

Bo w tych krzesłach siedzą duchy”[8].

   Zwyczaj ten znany jest także na Kaszubach. J. Perszon podaje, iż niektórzy respondenci proszeni o wyjaśnienie, dla kogo pozostawili puste krzesło podczas wieczerzy wigilijnej stwierdzili, że dla zmarłych członków rodziny[9].

   W niektórych rodzinach kaszubskich spotkać można zwyczaj umieszczania wiązki siana na stole wigilijnym zasłanym białym obrusem. W Glińczu na siano kładziono opłatki. Inaczej bywało w Kartuzach, gdzie umieszczano siano pod obrusem i opłatek obok bochenka chleba.

   Pewne przejawy wiary w cudowność nocy wigilijnej przechowały się również jeszcze w powiecie kartuskim, aczkolwiek w bardzo słabej formie. Tak więc w Czeczewie owiązuje się drzewka owocowe słomą, aby dobrze rodziły. W Glińczu jako zabieg na urodzaj rzucano groch po wieczerzy wigilijnej. W okolicach Kartuz obwiązywano drzewka, a gdzie niegdzie rzucano grochem[10].

   W Kartuzach i okolicy spożywa się najczęściej przy wieczerzy wigilijnej śledzie smażone, kapustę z grzybkami, kompot z jabłek i ciasta. Spotyka się też inne zestawienie, a więc kluski ze śliwkami i wędzone ryby. Starsze rodziny przestrzegają, aby do stołu podawano kluski z makiem, co nabywało specjalnego znaczenia obrzędowego. W Chmielnie natomiast, w domach zamożnych, jadano tylko potrawy rybne i to w dwóch lub trzech gatunkach[11].

   U ludzi sędziwych utrzymuje się nadal przekonanie, że zwierzęta mówią o północy, lecz pod grozą śmierci mowy ich słuchać nie wolno. Wierzenie to utrzymuje się niekiedy jeszcze w żywej formie, najczęściej jednak zanika, przetwarzając się z wierzenia w legendę.

   Jednak starzy gburzy - rolnicy - kaszubscy pielęgnują zwyczaj zanoszenia pozostałości opłatka ze stołu wigilijnego bydłu i koniom, co ma upamiętnić obecność wołu i osła przy narodzinach Chrystusa oraz zapewnić zwierzętom zdrowie w nadchodzącym roku.

   Na Kaszubach występuje zwyczaj oznajmiania przez gospodarza faktu narodzin Chrystusa zwierzętom i pszczołom[12].

   Po uroczystej wieczerzy wigilijnej wszyscy domownicy udają się do sąsiedniego pokoju, w którym stoi choinka. Wspólny śpiew kolęd przerywa przybyły „z dalekich krajów” gwiazdor z workiem prezentów dla całej rodziny. Niekiedy trzeba niejako swój prezent wykupić śpiewając kolędę, mówiąc pacierz, recytując wierszyk. Bywało, że gwiazdor znał przewinienia dzieci i czasami ich za to karcił, potrząsając groźnie pasem lub używając go. Przybycie gwiazdora było i jest zawsze wielkim przeżyciem dla małych dzieci.

   Przed pójściem na pasterkę - szczególnie dzieci - udawały się na krótką drzemkę. Obecnie jednak w kościołach kartuskich pasterka dla dzieci ma miejsce o godzinie 22.00, stąd też nie występuje taka potrzeba.

   Niegdyś jednak czas między wieczerzą a pasterką wypełniały, obecnie dość rzadko występujące „gwiazdki”- przebierańcy w liczbie od 2 do 7 osób. Mieli oni na twarzy samodzielnie wykonaną maskę, aby nikt ich nie poznał i przepasani byli charakterystycznym słomianym pasem.

   Głównym celem ich wizyty było złożenie świątecznych życzeń, rozweselanie domowników, roznoszenie prezentów (na zamówienie). Śpiewali kolędy oraz grali na instrumentach. Czasami dla zabawy przepędzali przez wieś młode dziewczyny. Spotkanie się dwóch grup „gwiazdek” oznaczało bójkę i jednocześnie koniec dalszej wędrówki, gdyż poniszczone stroje demaskowały ich.

   Inaczej zwyczaj ten wyglądał w Szymbarku, gdzie chłopcy już dwa tygodnie przed nadejściem Bożego Narodzenia obnoszą tzw. „Brumtopf” (burczybas). W Sierakowicach natomiast, młodzi chłopcy przebierali się w maski zwierzęce i urządzali pochody przez wieś. Oprócz tego inne grupy, przeważnie młodzieży szkolnej, obnosili szopki.

   W Czeczewie, Kartuzach, Sławkach, Szymbarku, Skórczewie, Sierakowicach oraz innych miejscowościach powiatu utrzymywał się zwyczaj chodzenia gwiazdorów po domach, przede wszystkim tam, gdzie były dzieci. Gwiazdorom towarzyszyły zazwyczaj maszkary, jak np. baba, dziad, diabeł i bocian itp.[13]. W innych miejscowościach nie występowało dokładne rozróżnienie pomiędzy maszkarami a gwiazdorami, a jednych i drugich ujmowano ogólną nazwą gwiazdorów.

   W Sierakowicach „gwiazdki” owijały się od stóp do szyi kręconymi ze słomy powrozami, na plecach dźwigały worek z jabłkami i orzechami, a uzbrojone były w „korbacze”. Towarzyszyła im zgraja dziwnych postaci, jak baba, „strech” (dziad), kominiarz, żandarm pruski, kozioł skaczący, niedźwiedź wydający groźne pomruki i klekoczący bocian. Całą zgrają zarządzał „Gwiżdż”, towarzysz „gwiazdki”. W miejscowości tej chodziły obie gwiazdki wspólnie. Jeżeli natomiast dwie różne „gwiazdki” spotkały się jako odrębne grupy, pochodzące z innej wsi – wówczas wywiązywała się walka, gdyż z reguły wieś obchodził tylko jeden zespół gwiazdkowy[14].

   Jak podaje ks. J. Perszon, kilkadziesiąt lat temu na Kaszubach znane były opowiadania o spotkaniu chodzącej po wsiach Borzestowo i Puzdrowo gwiazdki z inną z „niebieską” lub „diabelską”, którą byli przebierańcy - wysłannicy nieba lub piekła. Spotkanie to zakończyło się starciem i paniczną ucieczką „ziemskich” przebierańców[15].

   W aktach Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach zachował się jeden z artykułów opisujących „Gwiazdkę w Łapalicach” – tradycję – pielęgnowaną przez miejscowych Kaszubów, przy której bawiły się dzieci dorośli:

   „W chacie Kąkolów w Łapalicach czyniono ostatnie przygotowania do wieczerzy wigilijnej. W izbie panował świąteczny nastrój. Pod kominem wesoło buszował ogień, a na płycie kuchennej warzyły się wigilijne potrawy. Wtem z izby wyskoczył Burek i zaczął wściekle ujadać. Jednocześnie od strony drogi dały się słyszeć niesamowite krzyki, wrzaski, lamenty i skoczne dźwięki diabelskiej muzyki.

   W chwilę potem do izby wpadł Burek z mocno podwiniętym ogniem i natychmiast czmychnął pod łóżko. Tuż za nim w drzwiach ukazały się dwie dziwaczne postacie. – Niech będzie pochwalony...- Komendant i muzykant pozdrowili gospodarzy, pytając, czy pragną ujrzeć widowisko, jakich mało...

   Gwiozdci, gwiozdci idą...- cieszyły się dzieci. Tylko maleńki Kąkol schował się za matczyną spódnicę.

   Komendant sprężyście zasalutował. Na ten znak muzykant „wyrżnął” dla ucha skoczną melodię, a do izby wtoczył się gwiazdor w asyście gwiazdki, rozdając korbaczem na lewo i prawo tęgie razy każdemu, kto nawinął się za matczyną spódnicę.

   Nie sądźmy jednak, że groźny łapalicki Jowisz potrafił tylko karać, bo to z pokaźnych rozmiarów torby dla najgrzeczniejszych dzieci wysypują się podarunki. Przy tym jednak lubi on, o coś zapytać, np. o pacierz. Biada temu, kto nie odpowie. Korbacz i spodnie są znowu w robocie.

   Skończyło się obdarowywanie. Gwiazdki ustępują na bok. Z przedsionka słychać głośny lament i do izby wchodzą stary dziad i baba, kłaniając się nisko gospodarzom. Przepasany sznurkiem dziad zażywa potężny niuch tabaki i kichając zaczyna wraz z babą nucić śpiewkę o niedwuznacznym tekście. Gospodarze wnet miarkują w czym rzecz. Dziadowski worek nie grzeszy skromnymi rozmiarami. Wnet powędrują tam dobre „ kuchy” Kąkolów. Jednak babie, jak to babie, zawsze mało. Przy akompaniamencie lamentów zwraca uwagę gospodarzy na swoje pociechy w koszyczku. Dla nich to właśnie prosi o „porę detków na cucier”.

   Hojność gospodarzy jest w dalszym ciągu narażona, jeszcze słychać postękiwania zadowolonych z obfitych darów dziadów, a już do izby wpada z tupotem i chrzęstem ułan na białym rumaku. Wprawdzie rumak jest silny i wygląda na dobrze wypasionego, ale i jemu się przyda „ póre detków na owies” (trochę pieniędzy na owies). Tu w zasadzie kończy się egzekucja gospodarzy.

   Na widowni pojawia się diabeł. Skok na stół, piec, na szafę nie przedstawia dla niego trudności. Plując zimnym ogniem, wśród łoskotu i niesamowitego brzęku doczepionych do ogona „brzęczydeł” wybiega w szatańskich podskokach z izby. Wystraszone dzieci odetchnęły z ulgą. Następnie moment spokojniejszy. W drzwiach ukazuje się kominiarz. Gospodarze zapomnieli przed wigilią oczyścić popielnik w piecu, więc kominiarz wymiata z niego popiół na środek izby. Kłęby kurzu unoszą się pod sufitem... Nagle w drzwiach pojawia się niedźwiedź ze swoim panem, by wytarzać się w popiele. I wreszcie bocian. Co oznacza jego obecność w chacie, nie potrzebujemy chyba wyjaśniać. Tylko młode panienki niezbyt chętnie go widzą [16].

   W okresie Drugiej Rzeczypospolitej „Gwiazdka” na Kaszubach Środkowych nie różniła się od przedstawionej w Łapalicach lat pięćdziesiątych. Dzisiaj możemy się o tym przekonać zapoznając się z literaturą wspomnieniową publikowaną przez miejscowych Kaszubów [17].

   Tematyką obrzędów i zwyczajów kaszubskich interesował się także założyciel Muzeum Kaszubskiego Franciszek Treder. W zwyczajach ludowych i wierzeniach upatrywał bliskiego związku trzech motywów – księżyca, krzyża i rogów. W dziedzinie wierzeń każdy z tych znaków miał swoje uzasadnienie, a mianowicie – krzyż – w chrześcijaństwie, róg – w totemiźmie, księżyc natomiast – w mitologii księżycowej związanej z pierwszą religią ludów rolniczych[18].

   Ciekawą teorią stworzoną przez F. Tredera jest geneza utworzenia zespołu gwiazdkowego (przebierańców), zwyczaju związanego z Bożym Narodzeniem, który jeszcze do dzisiaj zachował się na Kaszubach. W konkluzji artykułu Treder napisał:[19]

   „(...) W każdym razie nie ulega wątpliwości, że do zespołu gwiazdkowego dostał się kozioł – nie bez przyczyny, nie przez przypadek. Ojcowie nasi uprawiali kult kozła. Kult ten przeobrażał się w różnych formach zwyczajowych, wierzeń i czarów, i dzięki temu tak mocno utkwił w wyobraźni człowieka, że z chwilą wprowadzenia chrześcijaństwa zaszła potrzeba budzić obrzydzenie do znaku rogów. Z tej przyczyny rogi „wyrosły” na głowie najszpetniejszego symbolu zła, czarta, dziedzica piekieł. Podanie ludowe mówi nawet, że kozieł jest dziełem szatana(...)”.

   Podobnie – zdaniem Tredera - ma się rzecz z koniem - siwkiem, który zasługuje na pierwsze miejsce w zespole. Do dzisiaj przecież wśród ludu kaszubskiego żyje przekonanie, że koń widzi duchy, przeczuwa śmierć, ruchami zapowiada zbliżenie się wypadku. W wyobraźni ludu koń nadal pełni służbę proroka, zaś cały wynik imprezy gwiazdkowej zależy od tego, jak się właśnie on zaprezentuje[20].

   Uwieńczeniem wieczoru wigilijnego na Kaszubach jest wyjście całej rodziny na pasterkę. Tradycją stało się, iż w dzień Bożego Narodzenia wszystkie rodziny przebywają w domach, spędzając czas na rozmowach, spacerach, czy śpiewach kolęd. Natomiast w drugie święto najbliżsi krewni odwiedzają się nawzajem (3,4,6,7).

   Przez cały okres świąt na Kaszubach śpiewa się kolędy w domu i w kościele. Repertuar kolęd wzbogacił się o nowe śpiewane w innych regionach Polski. Jedna jednak z kolęd zwana jest „Kolędą Kaszubów” i uważana jest za kolędę ludową. Śpiewana jest jedynie na Kaszubach i zupełnie nieznana w innych regionach. Jej tekst dotarł na te tereny po pierwszej wojnie światowej i na pewno warty jest poznania[21].

Witaj Jezuniu, witaj kochanie,

O pożądany od wieków Panie,

Z Kaszub w szopie stajem,

Pokłon Ci oddajem,

Przed Tobą czołem

Bijewa społem.

Czemu tak leżysz, czemu w żłóbeczku,

Czy tak przystoi, nie na łóżeczku ?

W stajence zrodzony,

Na sianku złożony,

Czemu z bydlęty

A nie z panięty ?

Gdybyś na Kaszubach był narodzony,

Nie na sianeczku byłbyś złożony,

Dałbym Ci sienniczek,

I pod Cię pierniczek,

Parę poduszek,

Piernat jak puszek.

Odzieżę miałbyś nie ladajaką,

Z siwym barankiem czapkę rogatą.

Sukienkę z modrego

Sukna kaszubskiego.

A pas choć z siebie

Dałbym dla Ciebie.

Bekieszkę miałbyś futrem podbitą,

Pętelki u niej z tasiemką litą.

Czerwone buciki,

Pod nimi gwoździki,

Puszyłbyś sobie,

Nie tak jak w żłobie.

Gdybyś się w naszych Kaszubach rodził,

Nie tak byś się był, Jezuniu głodził.

Na każde śniadanie

Miałbyś przysmażanie,

Z masłem bułeczkę,

Miodu szklaneczkę.

Na obiad miałbyś kaszę jęczmianą,

Rosołem żółtym tłusto polaną.

Z saporem gęsinę

I szperką jarzynę,

Z imbierem flaczki,

Złeż to przysmaczki ?

I jajeczniczkę z tłustą kiełbasą

Miałbyś, Maluchny, nie lichą paszą.

Piwa Tucholskiego

Albo Gostyńskiego

Miałbyś po uszy,

Tu piłbyś z duszy.

A na wieczerzę z naleśnikami

Byłyby kiszki wraz z pierogami,

Groch ze słoniną,

Rzepa z baraniną,

I wytuczone

Ptaszki pieczone.

Tam zaś nie masz nic, cobyś jadł smaczno,

U nas wszystkiego dostałbyś łacno.

Do picia, jedzenia,

Z kim się zabawienia,

Z prokuratorem

Siadłbyś za stołem.

Lecz to opatrzenie stało się, Panie,

Nasze życzenie za dar niech stanie,

Serca na ofiary

Dajem Ci za dary,

Nie gardźże nami

Z Kaszub służkami.

   Dzisiaj w Wigilię Bożego Narodzenia nie spożywa się mięsnych potraw, kolację wigilijną spędza się na Kaszubach w gronie rodzinnym dzieląc się opłatkiem. Opłatek umieszczany jest na sianie. Głównym daniem wigilijnym na stole jest karp (1).

   Przeważają takie potrawy jak: zupa rybna, barszcz z uszkami, karp smażony, karp w galarecie, zupa grzybowa, jajka, sałatki, ryby marynowane dorsz po grecku, zupa owocowa, zagrzane ziemniaki, ryba w zalewie octowej, sałatka jarzynowa, ciasto, kluski z makiem, pierogi z kapustą i grzybami, łazanki z kapustą, pieczone bułeczki nadziewane farszem z kapusty i grzybów, makowiec (1-20). Kaszubi starają się aby potraw wigilijnych na stole było dwanaście (2).

   Zwyczaje wigilijne uległy zmianie z różnych powodów, szczególnie z powodu zmiany miejsca zamieszkania – przybycia ze wsi do miasta. Z samego rana w Wigilię rodzina udaje się na ostatnią mszę Roratnią. Jest post. W mieszkaniu dekoruje się choinkę. Gdy żył dziadek z babcią i święta spędzane były na wsi, dziadek przynosił do domu snop słomy. Następnie czyni się przygotowania do kolacji wigilijnej. Kolacja jest zawsze o godz. 17.00. Dania są tradycyjne – zupa owocowa, zagrzane ziemniaki, ryba w zalewie octowej, tradycyjna sałatka, ciasto. Wieczór wypełniają rozmowy z rodziną i rozpakowywanie prezentów. Oczekuje się czasu pasterki. W mieszkaniu jest choinka, która przystrajana jest w ciągu dnia, a zapalana w chwili zasiadania do kolacji. Po śmierci dziadków rzadko wkładane jest siano pod obrus. Rodzina dzieli się opłatkiem, ale gdy żył dziadek - dzielił chlebem. Następnie rozdawane są prezenty, a czas upływa na rozmowach i śpiewaniu kolęd. Gdy żyli dziadkowie i wigilia spędzana była na wsi, po wieczerzy dziadek wychodził na pole, szedł do zwierząt, później przychodziły „gwiazdki” (5).

   Do stołu zasiada się o godz. 17.00 względnie o 18.00 po ukazaniu się pierwszej gwiazdki na niebie (4,9). Po wigilijnej kolacji gwiazdor rozdaje wszystkim prezenty, a w niektórych domach prezenty znajdują się pod choinką (6). Następnie śpiewa się kolędy, wspomina własne dzieciństwo, ogłada zdjęcia (9), a potem wszyscy udają się na pasterkę (6,8,10,16). Niektóre rodziny udają się na cmentarz zapalić świeczki (7).

   W Wigilię wkłada się do portfela łuskę od karpia, co przynieść ma pieniądze przez cały rok (2).

   W Święta Bożego Narodzenia nie może zabraknąć choinki, która jest dekorowana w wigilię, a zapalna przy kolacji wigilijnej (5, 17,18).

Podobnie obchodzi się Święta Bożego Narodzenia w Żukowie. W wieczór wigilijny mieszkańcy wierzą w rozmowę zwierząt o północy, których nie wolno było podsłuchiwać (26,27).

   W Chmielnie siano układa się pod obrusem (31). W Kobysewie, gm. Przodkowo istnieje zwyczaj zanoszenia opłatka zwierzętom, a w rodzinie przed choinką jest zwyczaj zabawy w postaci wyciągania siana. Ma ona na celu poznanie, kto z domowników będzie żył dłużej (33). W Sierakowicach w dzień wigilii w kościele obchodzone są ostatnie Roraty, w południe ksiądz święci opłatki i figurkę dzieciątka Jezus (37). W gminie Somonino, Stężyca i Sulęczyno po kolacji wigilijnej wszyscy oczekują przybycia przebierańców (52,53).  

   Na Kaszubach Środkowych w okresie Bożego Narodzenia na uwagę zasługuje również ostatni dzień roku - Sylwester. Stąd też wieczór ten bywa okazją do rozważań nad rokiem minionym oraz nadchodzącym. Dlatego też tworzono różnego rodzaju przepowiednie. Młodzież gromadziła się w chałupach, aby laniem wosku lub ołowiu do zimnej wody wróżyć sobie przyszłość.

   Dokonywano więc różnych psot i bawiono się w różne zabawy wróżbiarskie. Bawiono się np. w szukanego. Zabawa polegała na tym, że na stole stawiano obrócone dnem do góry kubki (filiżanki), a pod nie kładziono – osobno pod każdy – coś innego: pierścień, klucze, wodę i ziemię. Oczy zawiązywało się i szukano. Jak szukający zdecydował się położyć rękę, wtedy filiżankę obracano i sprawdzano, co mu los zrządził. I tak: pierścień oznaczał szybki ożenek, klucze – ożenek z gospodarstwem, woda – utonięcie i ziemia – oznaczała śmierć.

   Ponadto znana była zabawa z laczką lub drewnianym „deflem” – drewniakiem, który się rzuca za siebie. Jeżeli upadł czubkiem do drzwi, to oznaczało, że dana osoba wyjdzie na stałe z domu lub w większości przebywać będzie poza jego progami. Jeżeli było odwrotnie, to w okresie przyszłego Nowego Roku zostanie w domu [22].

W niektórych miejscowościach powiatu - w Czeczewie, Przodkowie, Pępowie, Rębiechowie - w tym okresie młodzi ludzie poddają się różnorakim zabawom i fantazjom w postaci wróżb. Znany jest zwyczaj lania do wody ołowiu. Każdy odlew wyobraża inną figurę, która wyobrażać ma ich przyszłość. W Gowidlinie natomiast wróżą z palonych „kędziołów” rzucanych następnie do komina. Gdy kłębek lnu spalił się, rzucającego spotkać miało szczęście. Podobnie było w Załakowie, Sierakowcach, Sianowie i Kożyczkowie. W Chmielnie natomiast młodzież leje cynę i ołów[23].

   Dawniej też w noc sylwestrową niektórzy wychodzili na rozstaje dróg, aby posłuchać rozmowy Starego i Nowego Roku. Gdy pomiędzy sąsiadami panowała kłótnia lub inne nieporozumienie należało się pogodzić. Również ewentualne długi należało uregulować przed nadejściem Nowego Roku[24].

   Po 1945 r. bezpowrotnie zaginął wskutek parcelacji majątków ziemskich zwyczaj sylwestrowego strzelania z biczów. W wieczór sylwestrowy na dziedzińcu dworskim zbierali się ubrani odświętnie fornale, woźnice i stanąwszy kołem rytmicznie strzelali batami. Czynili tak do chwili przybycia pana, który w nagrodę wręczał im niewielkie upominki[25].

   Kulminacyjnym punktem wieczoru sylwestrowego była północ, akcentowana niegdyś pochodem po wsi z okrzykami, muzyką, dzwonkami, biciem w patelnie, trzaskaniem z batów i strzelaniną z fuzji i pistoletów. Po hałaśliwym pochodzie gromadka chłopców po cichu w tajemnicy płatała figle w niemal każdej zagrodzie. Ustawiano barykady przed wejściami do chat, zatykano kominy szmatami, słomą lub szybą, na dachy wynoszono części wozów lub sań i dyszlem wpuszczano je w komin. Często gospodarzom zamieniano bydło i konie. Najwięcej przykrych niespodzianek spotykali ci gospodarze, którzy byli chciwi, bądź ci, którzy źle traktowali swoją służbę[26].

   Do dzisiaj w Kartuzach panuje przekonanie, że do Sylwestra winno się uregulować wszelkie długi. Ponadto jak spędzi się pierwszy dzień Nowego Roku, taki będzie cały rok (2), a marzenia tego dnia spełnią się w przeciągu całego roku (3). Gdy w Sylwestra wybija północ, w kieszeni chowamy pieniądze, aby nie zabrakło ich w Nowym Roku (3). Panuje też przesąd, że w Nowym Roku pierwszym gościem w domu winien być mężczyzna, bo on sprawi, że nadchodzący rok będzie pomyślny (9).

   Podobnie w Łyśniewie, gm. Sierakowice oraz Kamienicy Szlacheckiej gm. Stężyca uważa się, że jeżeli w Nowy Rok ujrzy się kobietę w okularach, to rok nie będzie należał do najlepszych (35,56). W Kamienicy wróży się z kart oraz z zapałek (55). W Sierakowicach istnieje zwyczaj lania wosku przez klucz, podkładanie kartek z życzeniami pod poduszki (37,40,49). W Klukowej Hucie, gm. Stężyca jest zwyczaj kładzenia pieniędzy pod talerz. Kto trafi na większą sumę, ten będzie bogatszy (53).

   Także dzisiaj noworoczny poranek przynosi jeszcze wiele śmiesznych, a czasem i przykrych niespodzianek. Okazać się może, że zaginęła furtka, brama, której trzeba potem długo szukać. Można znaleźć też jakieś ciekawe przedmioty na dachu lub w kominie.

   Do dnia dzisiejszego na Kaszubach przetrwała tradycja chodzenia Gwiżdży, co pamiętają szczególnie dzieci i ludzie młodzi. Głównym ich celem jest rozweselanie domowników i składanie życzeń noworocznych. Na pierwszy plan wysuwa się postać policjanta, który wchodząc do domostwa, zadawał pytanie „Czy chciałaby pani(pan) zobaczyć swoje małe zwierzątka ?”[27] Nie czekając na odpowiedź, do domu cisnęły się najrozmaitsze maszkary zwierząt, jak: kominiarz, muzykant grający na harmonii, bocian, niedźwiedź, baran, którego wprowadzono na sznurze, kozioł, koń, śmierć z kosą, diabeł, baba i dziad. Robił się ogólny zamęt i zgiełk. Kominiarz wymiatał z komina sadzę i rozsypując ją po izbie, żądał opłaty za zasługę „wysoki klekoczący bocian szczypiący dziobem młódki i dziewczęta, i gmerający po garnkach, potrafi również wyciągnąć słomę z łóżek i budować gniazdo, w które składa się różne napotkane rzeczy: chustki, czapki, kapelusze, rękawice”[28], groźny niedźwiedź porywa dziewczęta do tańca, śmierć czaiła się na progu mieszkania groźnie wymachując kosą. Nad wszystkim czuwał policjant. Wyproszone wierszem jedzenie zgarniała „baba”, a „dziad” zbierał drobne datki od domowników. Wszystko kończyło się miłym akcentem – podziękowaniem za dary i przyjęcie oraz życzeniami urodzajów w Nowym Roku[29].

   Gwiżdże to jeden z dawnych obyczajów kaszubskich zrodzony spośród nocnych stróży porządku. Z biegiem lat - około 1840 – 1860 - przekształcił się w żywy i barwny obraz widowiskowy.

   Początkowo obrzęd ten uprawiano tylko w dzień sylwestrowy, później jednak rozpowszechnił się na całych Kaszubach, tak na wsiach, jak i w miasteczkach, a obchodzony był przez cały okres karnawału. Nazwa obrzędu wywodzi od gwizdawki, w którą wyposażony był stróż nocny miasta. Gwizdkiem tym nocny stróż dawał sygnały miastu na ciszę nocną, północ, najazd czy pożar.

   Gwiżdż przez długie lata był postrachem dzieci. Wzięło się to stąd, że po sygnale „cisza nocna” nie wolno było wałęsać się dzieciom po ulicach. Jeżeli nocny stróż złapał któreś z dzieci wieczorem, wymierzał mu rózgą lub pasem „wyrok pamiątkowy” i zapędzał do domu. Wyrok taki dzieciak pamiętał do końca życia.

   Nocnych stróży od czynności gwizdania nazywano „Gwiżdżami”. W okresie kolędowym przyjął się zwyczaj, że gwiżdże – podobnie jak kolędnicy – zachodzili do zamożnych domów i składali życzenia wierszem. Z biegiem czasu do oracji wierszowych dołączono śpiewy, grę na instrumentach, a nawet tańce. Do wykonawstwa takiego repertuaru włączono swe dzieci. Tą drogą z biegiem lat zrodził się bogaty obrzęd Gwiżdży. Jego forma i treść zależały przede wszystkim od pomysłowości i inwencji prowodyrów, stąd w każdym środowisku obchodzono ten obrzęd inaczej. Jednakże różnorodność ta wyrażała się przede wszystkim w treści, gdyż odnosiła się zawsze do konkretnego środowiska lub osób. Natomiast postacie występujące w tym obrzędzie oraz życzenia były nieomal identyczne na całym terenie Kaszub.

   W odróżnieniu od zwyczajów Trzech Króli, i „gwiozdki”, „Gwiżdże” są obrzędem świeckim, w którym udział biorą: Gwiżdż, kominiarz, purtk – diabeł, bocian, kozioł, niedźwiedź, cygan, dziad, baba, rycerz, kapela ludowa i zespół taneczny[30].

   Na terenie Kaszub oraz w mieście Kartuzy pozostał jeszcze żywy zwyczaj „Chodzenie Trzech Króli”. Są to osoby – przeważnie młodzi chłopcy - ubrane w egzotyczny sposób i zamaskowane z kręcącą się gwiazdką i skarbonką w ręku. Chodzą od domu do domu w okresie Bożego Narodzenia aż do Trzech Króli, śpiewając kolędy[31].

   W powiecie kartuskim w okresie Trzech Króli ksiądz kolęduje, chłopcy natomiast chodzą z szopką jako „Trzej Królowie” lub z gwiazdą śpiewając kolędy. Jeden z nich ma twarz pomalowaną sadzami jak Murzyn, inny wjeżdża do chaty na koniku wykonanym artystycznie z drewna. Znane są tego typu przedstawienia z Sierakowic, Kożyczkowa, Glińcza oraz samych Kartuz[32].

   Dawniej na Kaszubach znany był zwyczaj chodzenia Herodów. Przebierańcy byli uosobieniem żołnierzy, których król Herod wysłał do Betlejem, aby odszukali narodzonego Jezusa. Nie udało im się go znaleźć, gdyż zostali zamienieni w zwierzęta[33].

   Od drugiego święta Bożego Narodzenia do Trzech Króli wszyscy obserwują pogodę. Każdy bowiem dzień ma swój odpowiednik w kolejnym miesiącu Nowego Roku[34] .

   Natomiast w okresie od Nowego Roku do Trzech Króli nie wolno prać, ponieważ cały przyszły rok będzie nieudany (12).

   Warto również w tym miejscu dodać, że w ostatnich latach na terenie powiatu kartuskiego, szczególnie na wsiach odradzają się zwyczaje i obrzędy związane z tradycjami przodków. Przykładem może być przygotowanie widowiska i wykonanie „Gwiżdży” przez uczniów Szkoły Podstawowej w Czeczewie w 1997 r.. Lokalna prasa kartuska doniosła o tym przedstawiając na swych łamach artykuł „Jidą gwiozdczi”[35].

   W Kartuzach ten zwyczaj bożonarodzeniowy kultywują uczniowie Gimnazjum nr 1 prowadzeni przez nauczycielkę Grażynę Recław oraz członkowie Kółka Teatralnego przy Centrum Kultury „Kaszubski Dwór” prowadzonego przez nauczycielkę i poetkę kaszubską Idę Czaję. W okresie przedświątecznym 2000 r. kolędnicy – ubrani w barwne stroje – przeszli ulicami miasta odwiedzając miejscowe szkoły, urzędy i zakłady pracy.

   Tradycje kaszubskie zachowane w zwyczajach świątecznych i noworocznych stopniowo odradzają się również i w innych wioskach powiatu. W Sierakowicach organizuje się dla szkół podstawowych Przeglądy Jasełek, które mają zasięg wojewódzki. Interesują się tym dzieci i nauczyciele szkół oraz mieszkańcy powiatu. Jest więc nadzieja, że to bogactwo kulturowe Kaszubów nie tylko nie zaginie, ale znajdzie nowych animatorów kultury ludowej.


[1] L. Malicki, op. cit., s. 10.

[2] J. Perszon, Rëbocczi Godë..., s. 23.: Por.: Słownik folkloru polskiego..., s. 275.

[3] J. Perszon, Godne zwëki..., s. 19.

[4] B. Sychta, Słownik gwar kaszubskich..., t. 1, s. 389.

[5] M. Majkowski, Na kaszubskich pustkach, cz.1, Gdańsk 2000, s. 84.

[6] J. Perszon, Rëbocci Godë..., s. 27.

[7] W. Odyniec, op. cit., s. 54.: J. Perszon, Godne zwëki..., s.16.: Por. też.: L. Malicki, op. cit., s. 15 –16.: B. Grzędzicki, op. cit., s. 164-165.

[8] Słownik folkloru polskiego..., s. 275.

[9] J. Perszon, Rëbocczi Godë..., s. 27.

[10] Por. na ten temat: Słownik folkloru polskiego..., s. 275.

[11] N. Maczulis, Czas Bożego Narodzenia, „Głos Kaszub” nr 51 z dnia 19. 12. 2000.

[12] J. Perszon, Na brzegu życia..., s. 262.

[13] F. Treder, Najstarsze zabytki powiatu kartuskiego, „Kaszubskie Zeszyty Muzealne” Z. 3 1995, s. 12.

[14]B. Grzędzicki, op. cit., s. 165 – 166.: B. Stelmachowska, op. cit., s. 48 – 49.

[15]J. Perszon, Na brzegu życia..., s. 264 – 265.: N. Maczulis, Czas Bożego Narodzenia, „Głos Kaszub” nr 52 z dnia 27. 12. 2000.

[16] Archiwum Muzeum Kaszubskiego im. F. Tredera w Kartuzach (dalej MKK), Akta Muzeum Kaszubskiego, nr 42, Gwiazdka na Kaszubach (powiat kartuski) 1958 – 1976, f. 1..

[17] Por.: M. Majkowski, op. cit., s. 85 – 86.

[18] F. Treder, Ślady totemizmu w zwyczajach ludowych, „Checz” 1947nr 3, s. 4.

[19] Ibidem, nr 5, s. 2.

[20] Ibidem, s. 3.

[21] B. Grzędzicki, op. cit., s. 167 – 168.

[22] Archiwum Zakładu Etnografii Instytutu Archeologii i Etnologii Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu (dalej Archiwum ZE IAiE UMK Toruń), Obrzędy doroczne, Dz. VI, Poz. 7 B, 1966/67.

[23] B. Stelmachowska, op. cit., s. 68.

[24] B. Grzędzicki, op. cit., s. 168 - 169.

[25] J. Perszon, Na brzegu życia..., s. 268.

[26] B. Grzędzicki, op. cit., s. 170.

[27] L. Malicki, op. cit., s. 10-12.: I. Trojanowska, op. cit., s. 77.: B. Grzędzicki, op. cit., s. 164.: N. Maczulis, Muzeum Kaszubskie w Kartuzach..., s.13.

[28] B. Sychta, Słownik gwar..., T. I, s.391.: F. Treder, Pamiętnik w Muzeum spisany..., s. 30-31.

[29] Szerzej na ten temat por.: B. Sychta, Gwiazdka na Kaszubach, „Kaszëbë nr 5 z dnia 16-31 grudnia 1957 r.: J. Perszon, Kaszubskie zaduszki..., s. 20-21.

[30] P. Szefka, Gwiżdże. Widowisko obyczajowe obrazujące obrzędy i zabawy noworoczne u Kaszubów, Gdańsk 1957, s. 1 – 15.

[31] W. Odyniec, op. cit., s. 54.

[32] B. Grzędzicki, op. cit., s. 170-171.: B. Stelmachowska, op. cit., s. 81.

[33] M. Szmidka, Baba z dziadem, „Dziennik Bałtycki” z dnia 23-26 grudnia 2000 r.

[34] N. Maczulis, Czas Bożego Narodzenia. Okres Nowego Roku, „Głos Kaszub” nr 1 z dnia 2. 01. 2001.

[35] „Głos Kaszub” nr 52 z dnia 27 - 28 grudnia 1997 r..

Galeria

{gallery}1425{/gallery}
Czytany 9278 razy Ostatnio zmieniany środa, 12 kwiecień 2023 17:46
Norbert Maczulis

Zapraszam na stronę portalu Szwajcaria-Kaszubska.pl gdzie można przeczytać moje publikacje.

Dyrektor Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach (do 30 kwietnia 2015), Norbert Maczulis

Mój profil na fb.com/norbert.maczulis

Najnowsze od Norbert Maczulis