Przedstawiam fotoreportaż począwszy od pierwszego dnia pielgrzymki:
26.07.2013 (piątek)
7.00 bardzo uroczysta msza św.czterech księży.
160 pielgrzymów.
8.30 wyruszyliśmy.
Magdzie Gawlik zrobiłem łańcuch i zimering. Po 1 km wpadła kołami w szynę i się potłukła. W Starogardzie Gd. Magda wsiadła w samochód, ręka robiła się bezwładna.
Karol jedzie bardzo dobrze w VI grupie. Ja jadę z tyłu. Trochę mobilizowałem Alicję, która w zamian mi śpiewała. Śpimy w szkolnej sali gimnastycznej. O 21. apel ze śpiewami.
Pogoda i atmosfera bardzo dobra.
Alicja jak było ciężko to śpiewała i w ten sposób zaliczyła każdą górkę.
Z Frankiem, Ulą i Grażyną już dobrze się znamy.
Ze studni woda bardzo dobrze gasi pragnienie.
Ulka prezentuje dobrze dobrany strój rowerowy.
Wody piję się bardzo dużo.
Jazda wymaga uzupełnienia kalorii.
Trzeba przygotować na śniadanie - ponad 500 kanapek i dużo wody.
27.08.2013 (sobota)
Na mszę św. przyjechała duża grupa rowerowa Brzoza, która oprowadziła nas ładnymi ściezkami rowerowymi do Brzozy. W Pruszczu był przystanek na jedzenie, wodę i zwiedzanie.
W Brzozie otrzymaliśmy posiłek składający się z kiełbasy z rusztu, arbuzów i PrincePolo.
Szef Brzozy – Zbyszek Wiśniewski wszystko wspaniale zorganizował.
W kościele był wspaniały koncert na wiolonczele i gitarę.
Po mszy apel poległych przy pomniku powstańców 1919 r.
Łabiszyn.
Przegląd przed kolejnym dniem.
Wieczorem śpiewanie i odprawa.
28.08.2013 (niedziela)
Pogoda bardzo gorąca. 104 km.
50oC w słońcu. Ciężki dzień. Kilka osób na samochód.
Jesteśmy w gimnazjum Ślecin. Dyrektor tego gimnazjum tydzień temu spadł w Tatrach w przepaść i się zabił.
Zwiedziliśmy sanktuarium w Licheniu.
Zbyszek każdemu potrzebującemu regulował rowery.
Zasłużony odpoczynek dla nas pielgrzymka potrwa dłużej.
Ks. Tomek z każdym rozmawia.
Wójt Turka wysłał trzy blondynki do zrobienia zdjęć i by nas napoić.
29,07.2013 (poniedziałek)
Przebiegłem rano 21 razy stadion boso, część z Janem – leśnikiem.
Było bardzo gorąco. Trasa lekka – 71 km do Turka.
Wszyscy są bardzo radośni.
Rano przed jazdą trzeba dobrze zjeść. Kanapki każdego dnia przygotowywała inna grupa.
To najstarsi pielgrzymi. Staś 77 lat, Tadeusz 70 lat.
30.07.2013 (wtorek)
Droga przed Wieluniem była bardzo ruchliwa i trzeba było bardzo uważać.
Alicja, Aneta i ja.
Pomimo bólu z powodu przewrotek, Staś jest wzruszony.
Część pielgrzymów do domu zawiózł Marcin.
To cel naszej pielgrzymki. Zawieść nasze intencje przed oblicze naszej Pani Jasnogórskiej.
31.07.2013 (środa)
Postój Działoszyn.
Pogoda słoneczna.
Dużo wzruszeń przy podjeździe na Jasną Górę.
Piękna msza św. z góralami.
Apel Jasnogórski i pożegnanie naszych pilgrzymów.
Wypadek samochodowy.
01.08.2013 (czwartek)
Grupa 19 pielgrzymów wyusza w dalszą pielgrzynkę do Mariazzel za Wiedniem.
Pogoda i trasa bardzo dobra. Razem 105 km. Atmosfera wspaniała - wszyscy uczynni i towarzyscy.
02.08.2013 (piątek)
Uczestniczyłem w przygotowaniu śniadania, które było po mszy w bazylice św. Anny.
Moszna - Konstantów - Nysa.
Zwiedziliśmy starówkę w Nysie m.in. Wieżę Ziębicką - wizytówkę miasta.
Złapałem gumę - pomógł Franek - dał swoją dętkę.
03.08.2013 (sobota)
Jedziemy do Sumperk - ok. 95 km w górach.
Jest taka górka, że czasem trzeba pchać rowery ...
... i dużo pić.
04.08.2013 (niedziela)
Pierwsze 40 km było dobre, potem strome podjazdy i gorąco.
Wszyscy zmęczeni, lecz humory dopisują.
Chwila odpoczynku.
05.08.2013 (poniedziałek)
9.00 wyruszamy. Humory dobre.
19.00 jesteśmy w Hollabrunn.
Wieczorem msza. Obchodzimy urodziny Janka i Krysi.
06.08.2013 (wtorek)
Kąpiel w Dunaju.
Jedzenie żurawiny.
Wojtek wspaniale nas żywił.
07.08.2013 (środa)
Franek ogłasza zwycięstwo. Dojechaliśmy do sanktuarium w Mariazzel.
W Mariazell spotkanie z rodziną, która zmierza do Hiszpani.
Sanktuarium w Mariazel.
08.08.2013 (czwartek)
6.00 kapiel z Tadeuszem i Jankiem
10.00 msza sw. w Mariazell.
11.00 pożegnałem się i wyruszyłem w samotną pielgrzymkę do Rzymu.
Jest dużo asfaltowych ścieżek rowerowych, które jak odchodzą od szosy są górzyste lecz malownicze.
Janek byłby zadowolony, że jadę po bocznych ścieżkach rowerowych.
09.08.2013 (piętek)
Wstałem o 5. a o 6. wyruszyłem.
Jest zimno, burza, pada deszcz. Upały są lepsze od obecnej pogody.
Jedzie się ciężko.
10.08.2013 (sobota)
O 1 w nocy zaczął padać zimny deszcz. Okazało się, że jestem 100 m od Włoch.
Włochy przejechałam w nocy i pod górę. Jest zimno.
O 3.40 wjechalem do Słoweni, która przywitała mnie bardzo długim zjazdem. Dostałem dreszcze i chciało się spać.
O 6. dojechałem do Bovec, chwilowo nie pada - 16oC.
Zrobiłem 195 km.
11.08.2013 (niedziela)
Dobrze się wyspałem od 23. do 4.00. Zwinąłem namiot i wyruszyłem do Wenecji - 75 km.
Rano dobrze się jedzie. Jest rześko i nie ma ruchu. Droga jest płaska, tak że o 10. dojechałem do Wenecji - chcę ją zwiedzać do wieczora.
Jest goroąco. Słyszy się dużo polskiej mowy. Młodym ludziom z Warszawy opowiedziałem o wyprawie.
12.08.2013 (poniedziałek)
Wstałem i ok. godz. 3. i wyruszyłem do Rawenny. Ok. 6. byłem wykończony i śpiący - wypiłem 3 kawy i croissanty. W pełni sił z prędkością ok. 30 km/h ruszyłem do Rawenny gdzie dotarłem ok. 10. Ok. godzinę szukałam kościoła św. Apollinerra. Kościół ten jest ogromny, lecz pusty i zamknięty.
Jest 52oC, w cieniu 49oC.
Zastanawiałem się dlaczego rower przy jeździe na stojąco jest niestabilny okazało się, że cztery śruby od bagażnika były odkręcone.
Jedę do Riminii wzdłuż Adriatyku - całe wybrzeże zastawione leżakami - chyba są tu całe Włochy.
13.08.2013 (wtorek)
Godz. 11. - dobrze się wyspałem na prywatnej plaży przy muzyce dyskotekowej.
O 4. wyruszyłem drogą wzdłuż plaży i hoteli powyżej czwartej kategorii do Ancony.
Częściowo jadę pod prąd lecz oprócz taxi nic nie jeździ.
O 7. wykąpałam się w Adriatyku. Koło Besaro skręciłem na drogę Via Adriatica, co przepłaciłam wspinaczką pod dużą górę, a potem długim zjazdem. Obecnie twardo trzymam się wybrzeża.
Trzeba zwolnić, bo do Rzymu jest ok. 300 km a ja mam tydzień czasu.
Wsiąkłem w atmosferę luksusowego wypoczynku. Włosi w dzień są na leżakach (mało kąpiacych się), a potem bawią się i jedzą. Rano biegają.
Do Loretto dojechałem o 18.30. Cały czas pod górę.
Jest to ogromne sanktuarium. Sama kaplica z domem Bożym jest stara i najbiedniejsza w środku bazyliki. Kaplica jest mała i o 20. zamykana.
Nocleg w Loretto na jeszcze większej górze. Jest ciepło, namiotu nie rozkładam.
14.08.2013 (środa)
Wstałem o 4. rano i jadę w góry Apeniny.
16.00 trudno i ciężko zdobywa się góry. Przejechałem tylko 70 km . Wyszła ze mnie cała adrenalina.
Jest parno i duszno.
Godz. 20.00 - dystans 130 km.
Rozkładam się nad rzeką Nera która płynie do Rzymu. Jestem u źródeł.
Urocze miejsce.
Był deszcz z piorunami, po godzinie słońce i zaraz gorąco.
Jutro 15.08 - Matki Boskiej Zielnej, więc skoro pielgrzymuję to zrobię przerwę.
15.08.2013 (czwartek)
Jestem w namiocie nad rzeką Nerą. Jest przyjemnie, chłodno, spokojnie i romantycznie. Nera ma wartki nurt i uspokajająco szumi.
Zgodnie z zamysłem chwilę tu zostanę.
Pielgrzymka to wspaniała sprawa: widać potężną ilość młodych ludzi pozytywnie zakręconych dla których ważne jest "być" a nie "mieć".
13.00 - pogoda cudna - lekko ciepło, cały czas lekko z góry, ruch niewielki, zakaz wstępu ciężarówek.
Góry bardzo ładne.
Pielgrzymka bardzo udana - dzięki wspaniałym ludziom z I i II etapu oraz kontemplacji etapu III.
O 15.00 w Normi na trasie rzymskiej. Jest dużo starożytnych budowli.
16.08.2013 (piątek)
Wstałem o 3.30 i wyruszyłem do Rzymu.
W czasie jazdy odpadł lewy pedał. Wbiłem go kamieniem i tak o 6.30 byłem w Watykanie.
Bazylika św. Piotra była otwarta.
Zwiedzałem w ciszy i spokoju, bo ludzi prawie nie było.
W bazylice uczestniczyłem we mszy św. i za wszystko podziękowałem.
O 9. pieszo wszedłem na kopułę, całkiem do góry skąd zrobiłem zdjęcia panoramy.
Łącznie przejechałem ok. 2550 km. III etap - 1250 km.
III etap trwał 8 dni, zaś cała pielgrzymka 21 dni.
Jan Kostuch