Nazwę „Pomorze” (Pomorania, Pomerania) w państwie Piastów wprowadzono dopiero w XII wieku. W dokumencie zaczynającym się od słów Dagome iudex, będącym swoistym testamentem Mieszka, powierzającym swoje państwo opiece papieża, przy opisie jego granic znajdujemy wyrażenie longum mare, którą jedni historycy odczytują jako „wzdłuż morza”, zaś inni są zdania, że chodzi o Pomorze. Historyk Edward Rymar uważał, że prawa do Pomorza rościło sobie, już Cesarstwo Karola Wielkiego. Być może w Dagome iudex umyślnie użyto tego nieprecyzyjnego zwrotu, aby nie drażnić niemieckich następców Karolingów i w przyszłości go wykorzystać na swoją korzyść? Syn Mieszka, Bolesław Chrobry prowadził z Niemcami wojny i niewiele obchodziło go, co tam jest zapisane w szpargałach Karolingów. Za czasów Chrobrego, po 1000 rokù zostało założoné w Kołobrzegu jedno z trzech biskupstw przynależnych do nowoutworzonej wówczas w Gnieźnie archidiecezji. Biskupstwo w Kołobrzegu przetrwało zaledwie kilka lat, gdyż nie było wsparte szerzej zakrojoną akcją misyjną, a pogaństwo na Pomorzu było silne, zaś Chrobry zajęty wojną z Niemcami nie był w stanie interweniować na Pomorzu.
Po Bolesławie Chrobrym próbowali przywrócić polskie władztwo nad Pomorzem Bolesław Śmiały i Władysław Herman, ale niezbyt skutecznie. Dopiero Bolesławowi Krzywoustemu udało się podbić całe Pomorze. Ujście Odry było jednak trudniejsze do opanowania na stałe, gdyż leżało bliżej Niemiec i silnej w owych czasach Danii. Krzywousty nie miał sił na okupację całego Pomorza, więc pozostawił na Zachodnim Pomorzu dotychczasowego księcia Warcisława I (jego potomkowie panowali na Zachodnim Pomorzu do XVII w.) Krzywousty wkrótce przystąpił do zorganizowania misji nawracania Pomorzan na chrześcijaństwo, w czym potrzebował uznania ze strony papiestwa i Cesarstwa. W to dzieło zaangażowany został niemiecki biskup Otton z Bambergu, znający słowiański język. Bolesław Krzywousty musiał się liczyć z uwarunkowaniami międzynarodowymi. Zacytuję tu wyjątek z „Historii Pomorza”, którego autorem jest Kazimierz Ślaski.
Rozwój sytuacji politycznej zagroził jednak niebawem osiągnięciom Polski. Koronacja Lotara III na cesarza (1133 roku) wzmocniła znacznie jego pozycję wobec wasali niemieckich.(…)
Postanowienia zjazdu w Merseburgu (1135 r.) były kompromisem dążeń obu stron. Polska zatrzymywała zwierzchnictwo nad Pomorzem Zachodnim wraz z dzielnicami zaodrzańskimi. Natomiast Bolesław złożył cesarzowi hołd lenny z tych ziem oraz nie zdobytej jeszcze Rugii i zobowiązał się do zapłacenia daniny, zaległej od 12 lat. Zawarcie pokoju z cesarzem Lotarem otwierało także możliwości uregulowania ważnej sprawy organizacji kościelnej Pomorza.
Ta danina (trybut) mogła być przedtem płacona Cesarstwu przez pomorskich książąt, ale historycy podejrzewają, że już od czasów Mieszka I płacono tę daninę (może tylko od Śląska zabranego przez Mieszka Czechom, a może również od Pomorza?).
Biskup bamberski Otton prowadził misje na Zachodnim Pomorzu. Zaś na Wschodnim Pomorzu (może też na środkowym?) misje prowadzili duchowni skierowani tam przez arcybiskupstwo gnieźnieńskie. Później władzę kościelną na Wschodnim Pomorzu objęło biskupstwo włocławskie (utworzone w 1169 r.). Oczywiście efekty tych misji były tylko formalne, powierzchowne. Musiało minąć jeszcze wiele pokoleń, aby chrześcijańska wiara wśród rzesz Pomorzan zakorzeniła się na dobre.
Tereny po rzekę Łebę zostały w 1140 r. włączone do biskupstwa w Wolinie (później przeniesionego do niedalekiego Kamienia), które za czasów panowania w Polsce Piastów podlegało pod arcybiskupstwo gnieźnieńskie. Ale w pewnych okresach, w związku zrozszerzeniem granic Pomorza Wschodniego przez księcia gdańskiego Świętopełka (od około 1226 r. do końca XIII w.) granice jurysdykcji wolińsko-kamieńskiego biskupstwa przesunięte zostały na zachód. Ziemia słupska (a być może także sławieńska) zaczęła podlegać pod Gniezno (został wówczas utworzony tzw. dekanat gnieźnieński obejmujący też ziemię bytowską). W książce o ziemi bytowskiej[2] znalazłem informację, że od końca XII do połowy XVI w. Słupsk béł siedzibą odrębnego archidiakònatu, podlegającego arcybiskupstwu gnieźnieńskiemu, do którego należała też ziemia bytowska. Ziemia koszalińska natomiast stanowiła domenę biskupa kamieńskiego aż do czasu zaprowadzenia na Zachodnim Pomorzu protestantyzmu.
Wschodnie Pomorze zostało w sposób ściślejszy włączone do Polski. Prawdopodobnie Krzywousty ustanowił tam jakichś namiestników O takich namiestnikach (marchionach) ustanowionych w 1180 r. przez Kazimierza Sprawiedliwego księcia naczelnej dzielnicy z siedzibą w Krakowie pisał ks. Wincenty Kadłubek. Ale może Krzywousty pozostawił przy władzy miejscowych książąt zdegradowanych do roli namiestników, tylko nic o tym nie było wiadomo, dopóki się nie „ujawnili”?
Jak wiemy, po śmierci Krzywoustego nastąpiło w Polsce rozdrobnienie dzielnicowe i wraz z osłabieniem władzy senioralnej, związki Pomorza z pozostałymi dzielnicami się rozluźniły. W tych czasach na Wschodnim Pomorzu pojawili się książęta, których część historyków (np. Błażej Śliwiński) uważa za uzurpatorów, tj. byłych namiestników, którzy wykorzystali słabość władzy senioralnej. Jednak Edward Rymar, autor „Rodowodu książąt pomorskich” z czasem nabrał przekonania, że ci książęta wschodniopomorscy byli krewnymi Gryfitów zachodniopomorskich. Świadczą o tym, m.in. ich nadania ziem dla zakonów.
W ciągu wieków średniowiecza na Pomorzu zmieniały się granice polityczne. Jak wspomniałem, Pomorze Wschodnie za czasów księcia Świętopełka w połowie XIII w. obejmowało również Ziemie Słupską i Sławnieńską. Ale dynastia wschodniopomorska skończyła się na Mestwinie II (Mściwoju II), który w 1294 r. przekazał władanie nad swym państwem Przemysłowi II wielkopolskiemu. Po jego zamordowaniu rok później (w 1295 r.) nastąpiły rządy dwóch czeskich Wacławów, a potem Władysława Łokietka i w 1308 r. Gdańskie Pomorze podbili Krzyżacy. Dopiero po wojnie trzynastoletniej Kazimierz Jagiellończyk, w 1466 r. odzyskał Wschodnie Pomorze dla Polski. Ziemie Lęborska i Bytowska zostały potem oddane w lenno zachodniopomorskim książętom. Ziemia Słupska, w granicach której znajdują się tereny zamieszkałe przez interesujących nas tu „Słowińców” i Kabatków znalazła się w obrębie Księstwa Zachodniopomorskiego, którego granica z Rzeczpospolitą przebiegała na wschód od jeziora Łebsko. Tam zaczynała się Ziemia Lęborska, należąca pod względem kościelnym do katolickiego biskupstwa włocławskiego. Zaś leżąca bardziej na południe Ziemia Bytowska, oraz Słupska podlegała pod Gniezno (Dekanat Gnieźnieński). Ziemia Bytowska i Lęborska były przez polskich królów oddawane w lenno (i chwilowo odbierane) książętom zachodniopomorskim. Stanowiły one w pewnym okresie jakby zastaw za pożyczki zaciągnięte przez Zygmunta Augusta w banku szczecińskich Loitzów (czyli Łojców…).
Zachodnie Pomorze w XII i XIII w. zagrożone przez Danię, Marchię Brandenburską, potem też Nową Marchię nie mogło za bardzo liczyć na pomoc ze strony potomków Piastów, Zaś za Jagiellonów uwaga polskich elit skierowana była na ziemie wschodnie, wchodzące w skład „Rzeczypospolitej Obojga Narodów”. Więc książęta starali się ułożyć pokojowe stosunki z niemieckimi sąsiadami wchodząc w związki małżeńskie z córkami margrabiów. Książęta zachodniopomorscy ulegli zniemczeniu już w XIII wieku, i zatracili łączność z polskością w połowie XVI w. Tymczasem. na Pomorzu, od XIII w postępowała od zachodu niemiecka kolonizacja i związana z tym germanizacja. Dążąc do poprawy sytuacji gospodarczej, Gryfici opierali się na przybyszach z Niemiec, będących na wyższym stopniu rozwoju gospodarczego. Stare grody i podgrodzia porzucono już w XII wieku, a nowe miasta były zakładane na prawie lubeckim przez przybyszów z Niemiec, z wójtami czy sołtysami na czele[3]. Także ludność (mieszczan, kupców i rzemieślników, a także i rolników) sprowadzano z głębi Niemiec. Lud kaszubski, pozbawiony opieki zniemczonych już w XIII w. książąt pomorskich, został z czasem zepchnięty na najniższy szczebel drabiny społecznej. Jeszcze rybołówstwo, jako ciężkie i niebezpieczne zajęcie pozostawiono w rękach Kaszubów. W miastach od XV w. wydawano rozporządzenia dyskryminujące ludność „wendyjską”, tj. słowiańską, kaszubską.
W XVI wieku, jakiś czas po wystąpieniu M. Lutra zachodniopomorscy książęta skusili się na majątki kościelne i z pomocą F. Melanchtona zaprowadzono na Zachodnim Pomorzu protestantyzm. Zachodniopomorskie Księstwo było jednym z prekursorów protestantyzmu (obok Krzyżaków…).
W związku z protestantyzmem, który zalecał głoszenie Słowa Bożego w regionalnych czy narodowych językach, wydano dla Kaszubów w XVI i XVII wieku dwie książki napisane „po słowińsku”, tj. polszczyzną z przymieszką kaszubizmów: Szymona Krofeya „Duchowne piesnie D. Marcina Luthera” oraz Michała Brügemanna (Mostnika)„Mały Catechizm D. Marcina Luthera”.[4] Użyto przy tym terminu język słowięski, później slowieński, co się z czasem przekształciło w słowiński.
Zdaniem Z. Szultki inicjatywa wydania tych ksążek wynikała nie tyle z konieczności dotarcia ze Słowem Bożym do kaszubskiego ludu, co raczej z potrzeby nauczenia tego ludu posłuszeństwa. Gdyż po wojnie stuletniej ten lud był zniechęcony do pracy i zdemoralizowany powtarzającymi się rabunkami. Przed wydaniem wspomnianych książek, używano jeszcze w pomorskich zborach tu i ówdzie, polskich, katolickich (!) ksiąg, gdyż na kupno nowych nie było pieniędzy – o czym wspomina Z. Szultka.
Sytuacja językowa i etniczna na Pomorzu w ciągu wieków
Pomorze i Kaszuby, to kraina zawarta między dolnym biegiem Odry i Wisły. Można stwierdzić, a raczej domyślać się, że w dawnieszych czasach, np. w XII wieku nie było wielkich różnic między mową mieszkańców Pomorza Wschodniego a Zachodniego. Jednak Pomorze jako całość w stosunku do Wielkopolski czy Mazowsza wyróżniała pod tym względem przewaga tzw. grupy -tart. Co prawda, dziś typowe są dla kaszubszczyzny, podobnie jak dla polszczyzny nazwy typu wrona, broda ale dla dawnej kaszubszczyzny typowe były ich odpowiedniki warna, barda. Nazwa wrony,w formie warna jeszcze do niedawna była używana w okolicy Pucka, a barda zachowała się w kaszubszczyźnie tylko w wyrazie bardówka (= pol. brodawka, kurzajka) i w archaicznej nazwie grzybów kòzé bardë (dziś już raczej kòzé brodë). Dawniej dla Pomorzu typowe były formy wyrazów z tym -ar-, ale stopniowo, pod wpływem polszczyzny zaczęto je zastępować tymi z -ro-. Czym dalej na zachód i na północ, tym mniejszy był wpływ polszczyzny i tym rzadsze były wyrazy z tym -ro-. Ale czas zrobił swoje. Na Wschodnim Pomorzu (a częściowo i na Zachodnim) polszczyzna wpływała na kaszubszczynę poprzez kościół i szkoły (dawniej przyparafialne). Ponadto, wskutek osadnictwa z terenu Kujaw, Mazowsza i Wielkopolski nastąpiło spolszczenie południowych regionów. Zaś na Zachodnim Pomorzu pod wpływem osadnictwa niemieckiego już w XIII wieku słowiańska („polska”) kaszubszczyzna zaczęła się cofać i zanikać.
Językoznawca Z. Stieber napisał w 1954 r.: „Przynależność dialektów kaszubskich do grupy zachodniosłowiańskiej nie może budzić najmniejszych wątpliwości. W ramach tej grupy rysuje się dość wyraźnie grupa „lechicka”, do której wliczyć trzeba dialekty kaszubskie bez żadnych zastrzeżeń. (…) Te zaś stanowiły niegdyś ogniwo pośrednie między dialektami połabskimi, gwarami historycznymi Meklemburgii i Brandenburgii a typowo polskimi dialektami Polski lądowej (…). Wpływ języka ogólnopolskiego (…) zaznaczył się również wcale silnie w słownictwie wymarłego już dialektu Słowińców w dawnej ziemi słupskiej”.
Obszar słowiańskiej, kaszubsko-pomorskiej mowy już od czasów średniowiecza stopniowo kurczył się od zachodu pod naporem niemczyzny. Przupuszcza się, iż jeszcze w XVI wieku istniały na środkowym Pomorzu, a nawet dalej na zachodzie większe czy mniejsze „wyspy” słowiańskiej (pomorskiej, kaszubskiej) mowy. Ale ogólnie można rzec, że granica germańskiego zalewu przesuwała się wciąż na wschód.
Bogdan Dopierała w książce „Polskie losy Pomorza Zachodniego”[5] przytacza kilka informacji na temat zasięgu kaszubszczyzny w przeszłości:
„Jakub Zitzewitz, dziedzic wsi Janiewice w pow. sławieńskim, urządzając w r. 1566 zajazd na sporną łąkę, podniecał do boju swojich ludzi wołając: „Bijta chłopcy!”, musiał więc dobrze znać język polski, jeśli użył go w afekcie. Najprawdopodobnie w języku tym przemawiał stale do swoich poddanych.[6]
W r. 1601 starosta słupski Mikołaj Puttkamer musiał odłożyć ceremonię złożenia hołdu lennego przez szlachtę, która zjechała się w tym celu z całego okręgu, ponieważ okazało się, że spośród zebranych tylko trzech rozumiało niemiecką rotę przysięgi. Dopiero więc następnego dnia, kiedy starosta przeczytał im polskie tłumaczenie przysięgi lennej szlachta słupska złożyła ów hołd.”
Z. Szultka w książce „Studia nad rodowodem i językiem Kaszubów” pisze, że w 1612 r. zachodniopomorski kartograf Eilhard Lubinus, podróżując z Polanowa do Miastka, zatrzymał się w Trzebielinie, gdzie odnotował, że „w całej wsi nie mogliśmy znaleźć żadnego niemieckiego człowieka”. Ale nawet w połowie XVIII w. kaszubska mowa rozbrzmiewała miejscami nieco dalej na zachodzie, np. w okolicach miasta Sławna, o czym świadczy relacja Johanna Bernoulliego z 1777 r., który gościł w pobliskim Ostrowcu, w pałacu O. Ch. Podewilsa.
Zaś w Warcinie, nieopodal Polanowa swoją rezydencję posiadał kanclerz O. Bismarck, który większość czasu spędzał w Berlinie. Ale żona – jak podaje B. Dopierała – prosiła go, by do Warcina przyjechał, „bo tu nocami słychać tylko wycie Kaszubów” (to „wycie” było zapewne śpiewem jakichś podpitych parobków?). Świadczy to, że w połowie XIX wieku jeszcze w tych stronach mieszkali – pewnie nieliczni już – Kaszubi.
B. Dopierała pisze[7]: „Polski żywioł na Pomorzu Zachodnim uległ znacznemu oslabieniu w wyniku wojny trzydzestoletniej. Szczególnie gwałtownie zmniejszyła się ludność słowiańskich osiedli podmiejskich. W Rzeczu np. zmniejszyła się ona o 90%. Wspomniane osiedle biedoty słowiańskiej w Nowogardzie, które w 1559 r. liczyło siedem zagród, w 1665 miało już tylko jedną chałupę. Utraciwszy nawet swą nędzną własność, ci spośród mieszkańców słowiańskich osiedli, którzy przeżyli grozę wojny trzydziestoletniej, byli skazani na szybkie i niechybne wynarodowienie podczas tułaczki po majątkach u bogatch niemieckich chłopów i ziemian. (…) Z Niemiec też sprowadzali właściciele majątków pomorskich nowych osadników, przydzielając im zniszczone gospodarstwa pomorskie. W ten sposób skutki wojny trzydzestoletniej wzmocniły jeszcze niemczenie Pomorza Zachodniego. (…).
Nowe nasilenie germanizacji przypadło na lata panowania Fryderyka II Hohenzollerna, który wstąpił na tron pruski w r. 1740. W dziejach Pomorza Zachodniego rządy Fryderyka upamiętniły się przede wszystkim nową falą kolonizacji niemieckiego chłopstwa. Rząd pruski osadził tu wówczas 26 tysięcy kolonistów. Kolonizacja frederycjańska musiała wywrzeć znaczny wpływ na oblicze narodowe Pomorza Zachodniego, jeśli uświadomimy sobie, że liczyło ono 300 tysięcy mieszkańców. (…).
Ucisk chłopskiej ludności pańszczyźnianej rósł szczególnie szybko (…). Pańszczyzna przekraczała już nieraz sześć dni w tygodniu (…). Cóż mógł uczynić bezsilny pomorski chłop (…). Zbiegał na ziemie Rzeczypospolitej. Szlak był już stary, ucieczka odbywała się etapami, czasem przedzielonymi okresem życia pokoleń. Z zachodniej części księstwa pomorskiego zbiegowie podążali na polskie [kaszubskie – E.G.] jeszcze pod względem etnicznym Pomorze słupskie, stąd zaś uciekali tłumnie na ziemie Rzeczypospolitej. (…) Największe nasilenie zbiegostwa chłopów i biedoty miejskiej na ziemie Rzeczypospolitej przypadło na okres od połowy XVI do połowy XVII wieku. (…).[8]
[1] HP, T I / 1, s. 316.
[2] „Dzieje ziemi bytowskiej” praca zbiorowa pod red. S. Gierszewskiego. Wydawnictwo Poznańskie 1972 (s. 78).
[3] Podobnie się działo za panowania Piastów w całej Polsce, np. znamy brutalne stłumienie przez Łokietka buntu krakowskiego (niemieckiego) patrycjatu.
[4] S. Krofey „Duchowne piesnie D. Marcina Luthera y ynSsich naboznich męzow. Z niemieckiego w Slawięski wilozone Przes Szymana Krofeya sluge slowa Bozego w Bytowie”… – 1586. Michael Brŭggemann „Mały Catechizm D. Marcina Luthera Niemiecko Wandalski abo Słowięski… – 1643 r.” I drugie wydanie w 1758 r. pn. „Mały Katechizm D. Marcina Lutra z niemieckiego ięzyka w słowieński wystawiony przez Michała Pontanusa, Sługę Słowa Bożego w Smołdzyńie Roku Pańskiego 1643. Nowa edycja, z przydatkiem niektórych pytań nauki chrześćiańskiey”, w Gdańsku Drukował Godfryd Hartman roku 1758 r.
[5] Bogdan Dopierała „Polskie losy Pomorza Zachodniego” Poznań 1970 r., s. 146
[6] To ‘chłopcy’ znaczyło: parobcy.
[7] B. Dopierała („Polskie losy Pomorza Zachodniego”, s. 146-147.
[8] B. Dopierała „Polskie losy…”,. 147-148