Żëdzë mùszą dzys mieć jaczé swiãto, że to tako wilczo pogoda je. Wieje, jakbë sã żid pòwiesył.
Jak wieje silny wiatr, że się ktoś powiesił, znak.
Historie ludzi związanych z regionem Kaszub.
rys. Diana
Tępienie kaszubszczyzny i polszczyzny w czasach pruskich
W połowie XIX wieku interesujący nas tu dialekt „słowiński” był najdalej na północny zachód wysuniętym obszarem, gdzie znaczna część ludzi mówiła po kaszubsku. Granicą zasięgu kaszubszczyzny w tym rejonie był wtedy zachodni brzeg jeziora Gardno (do Słupska było stąd dwadzieścia parę kilometrów). Co prawda, nieco bardziej na południe Pomorza, w rejonie tzw. Gochów kaszubszczyzna sięgała nawet nieco dalej na zachód (aż pod Miastko). Ale proces germanizacji wciąż postępował i w połowie XIX wieku nabrał rozpędu.
O ile przedtem, jakieś sto, czy dwieście lat wcześniej, w Zachodniopomorskim Księstwie starano się, w miarę możliwości docierać do kaszubskiego ludu z nauką chrześcijańskich zasad moralnych i z głoszeniem Słowa Bożego w rodzimej mowie (w zasadzie polszczyzną, okraszoną kaszubizmami), to już w pierwszej połowie XIX wieku w sposób radykalny zmierzano do narzucenia Kaszubom języka niemieckiego. Używano przy tym podstępnych środków, gdyż jak ostrzegał swoich kamratów prepozyt słupski Haken, Kaszubi są bardzo przebiegli i mogliby się spostrzec, że są niemczeni. Wprzęgnięto w to dzieło szkolnictwo podstawowe oraz protestancki Kościół. Wiadomo, że protestanccy duchowni są, podobnie jak nauczyciele, etatowymi funkcjonariuszami machiny państwowej.
Jak pisze prof. Zygmunt Szultka w książce „Studia nad rodowodem i językiem Kaszubów” (str. 52): „Decydująca walka o język polski w zborach i szkołach synodu słupskiego rozegrała się już w latach 1775 – 1810, za prepozytów Ch. W. Hakena i Freyschmidta. (…) Podstawę prawną stanowiła ordynacja szkolna Fryderyka II z 1763 r. oraz (…) reskrypt z około 1775 r. Pierwszy dokument wprowadzał w szkołach elementarnych obowiązek nauczania po niemiecku. Drugi stanowił, że kaszubskie parafie należy obsadzać pastorami, którzy nie znali języka polskiego. (…)”.
Tę politykę, mającą na celu usunięcie języka polskiego („słowińskiego”) ze szkół i zborów i w rezultacie – zniemczenie Kaszubów Z. Szultka opisuje obszernie w książce pt. „Język polski w Kościele ewangelicko-augsburskim na Pomorzu Zachodnim od XVI do XIX wieku”[1].
Rosyjski językoznawca Aleksander Hilferding, który przybył w nasze strony w 1856 r. zacytował w swojej książce pt. „Ostatki Słowian na południowym brzegu Bałtyckiego Morza”[2] wypowiedź jednego z lokalnych przedstawicieli władz, przetłumaczoną z j. niemieckiego, którego ostatnie słowa brzmią: „Pragniemy skończyć z Polakami na Pomorzu, tak też chcemy uczynić”.
Rzut oka na Gdańskie Pomorze w XIX wieku
Kaszubi w XIX wieku nie tylko na terenie Zachodniego Pomorza, stanowili przeszkodę na drodze do pełniejszej integracji narodowej protestanckiego (i masońskiego…), prusko-niemieckiego państwa. Także na Gdańskim Pomorzu, tj. na ziemiach dawnej Rzeczypospolitej, zwłaszcza w ramach ideologii tzw. Kulturkampfu w II połowie XIX wieku próbowano systemowej germanizacji, która dotyczyła nie tylko Kaszubów, ale też innych polskich mieszkańców tego regionu. Program germanizacji trafił jednak na opór ze strony katolików. Nie był to jakiś czynny opór, lecz samo to, iż używano polskiego języka w katechizacji i podczas kazań w kościele sprawiało, że kto przynależał do Kościoła katolickiego, identyfikowany był z polskością. Oczywiście byli także Niemcy wyznania katolickiego (np. większe ich skupisko we wsiach tzw. Kosznajderii, koło Chojnic. Ale jeśli chodzi o ludność wiejską, to na terenie Pomorza Gdańskiego protestanci (Niemcy…) byli w mniejszości. Zaś ogólnie w prowincji Zachodnich Prus istniała w połowie XIX w. mniej więcej równowaga liczbowa katolików i protestantów, ze względu na ogromną przewagę tych ostatnich w miastach, takich jak Gdańsk czy Toruń. Tych protestantów i w ogóle Niemców państwo pruskie starało się wspierać na różne sposoby.[3]
Kościół „polski” na Gdańskim Pomorzu, głosząc prawdy wiary i ucząc pieśni w języku polskim, od wieków zapewniał łączność z polską kulturą, w czasach panowania Krzyżaków i później Prusaków. Kaszubi tutejsi mieli świadomość wspólnoty z Polską. Nie żyli przecież na jakiejś oddalonej od cywilizacji wyspie. Wiadomo też, że Gdańskie Pomorze to w XIX wieku nie tylko Kaszuby, ale też, na południu Kociewie, Bory Tucholskie, Krajna i część ziem po wschodniej stronie Wisły[4].
Od drugiej połowy XIX w. mimo ucisku germanizacyjnego, następowała, po tzw. Wiośnie Ludów częściowa demokratyzacja pruskiego państwa. Pojawili się z czasem w berlińskim Reichstagu także posłowie reprezentujący interesy polskiej mniejszości narodowej. Ważną rolę odegrały polskie gazety, wychodzące w Grudziadzu i Pelplinie, abonamentowane, również na Kaszubach.[5] W rezultacie tego, na przekór uciskowi germanizacyjnemu, większość Kaszubów-katolików w XIX w. utożsamiała się coraz bardziej z polskością.
Porównanie sytuacji narodowej po stronie „słowińskiej” i polskiej w XIX wieku
Inaczej było w tych czasach na terenach „słowińskich” w okolicy jezior Łebsko i Gardno, gdzie Kaszubi już dawno oswoili się z protestantyzmem i byli w miarę lojalnymi obywatelami prusko-niemieckiego państwa. Jak pisałem wyżej, nie mieli oni w luterańskim Kościele oparcia dla obrony przed zniemczeniem, a raczej wprost przeciwnie. Tzw. prosty lud „słowiński” zdawał sobie sprawę z bliskości kaszubskiej mowy z polszczyzną, ale raczej nie miał polskiego poczucia narodowego[6]. Ten lud zajęty był ciężką robotą i pokonywaniem codziennych problemów bytowych. W tej sytuacji zanik kaszubskiej mowy był tylko jednym z elementów jego niedoli. Znajdując się od wieków poza granicami Rzeczypospolitej „Słowińcy” nie mieli co liczyć na pomoc ze strony polskiej, w sprawie podtrzymania swojej słowiańskiej tożsamości. Elit kaszubskich na tym terenie też nie było[7]. Droga awansu społecznego wiodła tam tylko poprzez przyjęcie niemieckiej kultury i języka.
Zaś w odległej Warszawie czy Łodzi mało kto wiedział czy pamiętał o tym, że istnieje jeszcze jakiś, taki nie całkiem polski… lud pod Słupskiem. Więc komu by tam przyszło do głowy upominać się o ratowanie „Słowińców” przed germanizacją?
W ciągu XIX w. wielu zamożniejszych warszawiaków i Polaków z innych polskich regionów spędzało wakacje nad morzem, w „Sopotach”. Wśród nich znajdujemy J. I. Kraszewskiego, O. Kolberga czy H. Sienkiewicza oraz M. Skłodowską. Ale mimo to istniejące za pruską granicą Pomorze, dla ogółu Polaków było ziemią prawie tak egzotyczną, jak dziś jakaś tam Tajlandia[8].
O prawa Kaszubów do nauki w polskim języku upomniał się w 1842 r. gdański pastor K. Celestyn Mrongowiusz, w liście skierowanym do króla pruskiego. Ale czasowe przywrócenie tej nauki, w rezultacie interwencji Mrongowiusza nie objęło jednak terenów „słowińskich”.
Mrongowiusz, pochodzący z Olsztynka na Mazurach nie reprezentował sobą typowego Polaka. Był on gdańskim pastorem i nauczycielem języka polskiego, oraz językoznawcą i autorem podręczników do nauki języka polskiego oraz słowników niemiecko-polskich. Sporządził on też krótki słownik wyrazów kaszubskich i odbył, w latach 1826 i 27 dwie wyprawy na Kaszuby, m.in. do nadłebskich wsi Cecenowo i Główczyce. Òn też, obok F. Ceynowy przyczynił się też do odwiedzin tych stron przez rosyjskich językoznawców, o czym będzie mowa niżej[9].
Wiadomo, że w owym czasie tamtejsi Kaszubi i Kaszubki wchodzili w związki małżeńskie z Niemkami / Niemcami i w tych, niedawno jeszcze „słowińskich” rodzinach niemczyzna stawała już czymś naturalnym[10]. Młodzież tamtejsza, w połowie XIX wieku była już (chyba w większości) oderwana od swych narodowych, słowi(a)ńskich korzeni. A przestając ze swoimi rówieśnikami już zniemczonymi, w szkole i poza szkołą, dzieci stopniowo przestawiały się na język niemiecki. W tych warunkach rodzice nie bardzo mieli wpływ na te sprawy i sami (też dla własnego dobra) uczyli się niemieckiego, np. pomagając dzieciom przy odrabianiu lekcji. Więc także oni coraz częściej zwracali się swych dzieci raczej po niemiecku.
W ogóle dla óczesnych Kaszubów niemiecki był językiem przydatnym w kontaktach na obszarach niemieckojęzycznych w całej środkowej Europie. Zaś lokalnie, dla Kaszubów z opisywanych okolic był to język umożliwający zdobycie lepiej płatnej pracy, w Słupsku, czy w małej Łebie. Większość młodych mężczyzn odbywała też służbę w wojsku, gdzie językiem komend była niemczyzna, zaś kaszubszczyznę tępiono. Dla ubogich rolników czy rybaków służba wojskowa była również jedną z niewielu dziedzin dających szansę na poprawę sytuacji materialnej i awansu społecznego. Jest dość znanym faktem, iż synowie drobnej i biednej szlachty kaszubskiej wstępowali (albo byli też siłą porywani i wcielani) do szkół kadetów w Słupsku[11] i nierzadko osiągali nawet rangę generałów[12].
Pojawienie się w okolicach Łebskiego jeziora rosyjskiego językoznawcy A. Hilferdinga (w 1856 r.) było wydarzeniem przerywającym na chwilę marazm panujący wśród miejscowego ludu. Hilferding wspomina o pewnym 80 letnim starcu, który stanowił godną uwagi osobistość w okolicy Kluk. Pisze: „Z jakąż dziecięcą radością powitał on mnie, gdy się dowiedział, że ja przybyłem do Kleczycy głównie po to, aby się przekonać, czy tam jeszcze ludzie mówią po słowińsku [mówił on]: – Otòż ja wam dowodziłem, że nasz język jeszcze nie jest wcale tak niegodziwym, skoro aż z moskiewskiej ziemi przyjeżdżają do nas, aby go się nauczyć! – Słowa te powtarzał kilkakrotnie z zadowoleniem ludowi, który zbiegł się w gromadkę, aby zobaczyć "cudzoziemca”.
Hilferding też pisze: „Wspominali oni także, co za radość była dla rekrutów wziętych z ich wsi do landwehry, gdy ci usłyszeli, stojąc kwaterą w Dolnych Łużycach (w r 1850), mowę słowiańską i rozmawiać tam mogli z ludźmi swym narodowym językiem.” Dolne Łużyce, to okolice Chociebuża i Zgorzelca (Cottbus, Goerlitz). Jednym z tych rekrutów był pół stulecia lat później informator, F. Lorentza, 75 letni rybak, który właśnie o tym pobycie na Łużycach opowiada. Ten tekst, zamieszczony w książce "Wybór polskich tekstów gwarowych” (WPTG), nr 427.
[1] Zygmunt Szultka „Język polski w Kościele ewangelicko-augsburskim na Pomorzu Zachodnim od XVI do XIX wieku”. Zakład Narodowy im. Ossolińskich Wyd. PAN 1991.
[2] „Ostatki Sławjan na jużnom bjerjegu Bałtijskago Moria”, opoublikowane najpierw w czasopiśmie „Etnograficzeskij Sbornik Russkogo Geograficzjeskogo Obszczjestwa”, V, Petersburg 1862. Zostało to wydane drukiem (w tłumaczeniu na język polski Òskara Kòlberga), w latach 1970., w 39 tomie dzieł Òskara Kòlberga, pt. „Ostatki Słowian na południowym brzegu Bałtyckiego Morza” – w: Oskar Kolberg „Dzieła wszystkie”, Polskie Towarzystwo Ludoznawcze Wrocław-Poznań, Polskie Wydawnictwo Muzyczne, Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza..
Powtórnie to dzieło A. Hilferdinga zostało opublikowane pod tytułem „Resztki Słowian na południowym Wybrzeżu Morza Bałtyckiego” tłum. Nina Porczyńska, oprac. Jerzy Treder, Gdańsk 1989 r.).
[3] Osiedlano na naszych Kaszubach w różnych miejscach kolonistów przysyłanych z głębi Niemiec już na przełomie XVIII / XIX w. (np. Dohnasberg / Kolonia Chwaszczyńska i Wilhelmschuld koło Prokowa). Później w tym celu wykupu ziemi powołano w 1886 r. w Poznaniu specjalną Królewską Komisję Osiedleńczą. Między innymi w 1901 r. za pośrednictwem tej Komisji kupił ziemię pod zasiedlenie Niemcami w Niestępowie niejaki Hartman, dyrektor fabryki z Gdańska-Wrzeszcza.
[4] W tamtych dialektach też znajdujemy sporo kaszubizmów (granice językowe nigdy nie były ostre na pograniczach).
[5] Wydawane było drukiem wówczas - w latach 1866 – 68 – także pierwsze kaszubskie „czasopismo”, biuletyn pt. „Skôrb kaszëbsko-słowińsczjé móvé” Floriana Ceynowy. Ale ze względu na prekursorskie użycie w niej kaszubszyzny, jako języka literackiego, było ono ostro krytykowane przez katolickich kapłanów (Kaszubów!), którzy pisanie po kaszubsku uznali za szkodliwą dywersję wobec polskiej sprawy w obliczu zagrożenia germanizacją. Co prawda, F. Ceynowa im się odgryzał równie ostro… Następny autorem piszącym po kaszubsku był Hieronim Derdowski, autor m.in. znakomitej epopei „O panu Czorlińscim, co do Pucka po secë jachoł”, wydanej w 1880 r.
[6] Wypada dodać, że także na terenach Rzeczypospolitej szlacheckiej, do pierwszej połowy XIX wieku Polakami byli w zasadzie tylko szlacheckiego pochodzenia, a lud był „tutejszy”. Ten lud zaczął się utożsamiać z polskością właśnie w tamtych latach prorozbiorowych, czyli w okresie, gdy na omawianych tu terenach słowińsko-kaszubskich zabrano się za systematyczne tępienie resztek polskości.
[7] Tamtejsi Kaszubi mogli niekiedy liczyć na współczucie i zrozumienie dla swej sytuacji, u niektórych pastorów. W czasach pobytu w tych stronach Hilferdinga takim był wspominany przez niego pastor Lohmann, urzędujący w Główczycach, na terenach kabackich. Dawniej takim pastorem był Behnke, urzędujący w Charbrowie (na wschód o jeziora Łebskiego), pochodzący ponoć z Mazur (takie nazwisko występuje też w mojej rodzinnej Osowej…).
[8] Franciszek Mamuszka, w książce, pt. „Sopot, szkice z dziejów” przytacza wypowiedź Augusta M. Grabowskiego, jak to będąc w „Sopotach”, 1844 r. zastał on licznych współrodaków z Poznańskiego, Prus Zachodnich i Królestwa. „Goście ci – stwierdza z goryczą Grabowski – nie próbowali nawet porozumieć się z braćmi Kaszubami po polsku. (…)” [Grabowski] Z zadowoleniem pisze również, iż spotkał w Sopocie dzieci kaszubskie, które nieznały zupełnie języka niemieckiego, i widział radość w ich oczach, gdy się dowiedziały, iż pochodzi z Warszawy.
[9] Zob. Wyprawa badawcza A. Hilferdinga na Pomorze.
[10] Bilingwizm, czyli dwujęzyczność jest rzeczą nieuniknioną w sytuacji sąsiedztwa, a tym bardziej małżeństwa. W przypadku sytuacji „Słowińców” raczej można mówić o wpływie niemczyzny na kaszubszczyznę, niż na odwrót.
[11] Opisuje to Zygmunt Szultka w książce „Szkoła Kadetów w Słupsku (1769 – 1811)” ZK-P Gdańsk 1992.
[12] Zyciorysy ponad stu wysokiej rangi oficerów kaszubskiego pochodzenia opisuje Marek Dzięcielski w książce „Pomorskie sylwetki” Wydawnictwo Adam Marszałek, Toruń 2002.
Pomorze zostało podbite przez założyciela polskiej państwowości Mieszka I. Najpierw opanowano część Wschodniego Pomorza przy ujściu Wisły. Stało się to, według historyka Gerarda Labudy między rokiem 955 a 960. Następnie trwały walki przy ujściu Odry, które opanowano w 967 r. W rezultacie, jak pisze Gerard Labuda: Już w drugiej połowie X wieku książęta polscy wystawili silne grody w Wolinie, w Kołobrzegu i w Gdańsku[1].
Idea, by rozwijać literaturę piękną opartą na kanwie historii Ziemi Żukowskiej wypłynęła od Anny Szewczyk, dyrektorki prywatnej artystycznej Szkoły Port-Art z Banina.
- Pochodzę z centralnej Polski. Gdy zamieszkałam na Kaszubach, bardzo zainteresowały mnie dzieje tej ziemi. Wtedy wpadła mi książka dra Eugeniusza Pryczkowskiego o Baninie, która uświadomiła mi, jak ciekawe są to okolice i jak trudna jest historia Kaszubów – wyjaśniła pomysłodawczyni warsztatów literackich, zorganizowanych w Szkole Podstawowej w Tuchomiu, dzięki przychylności jej dyrektor, Elżbiety Pryczkowskiej.
31 października odbył się IV Przegląd Twórczości Teatralnej "Legendy Chmielna".
Główne cele projektu to:
- integracja dzieci, młodzieży i osób niepełnosprawnych poprzez realizację małych form teatralnych,
- poznanie się i nawiązanie nowych relacji pomiędzy uczestnikami projektu,
- wejście do społeczeństwa i podtrzymanie kontaktów międzyludzkich.
W ostatnią niedzielę października w sali widowiskowej Domu Kultury w Chmielnie odbyła się premiera „Małego Oratorium Kaszubskiego. Apokalipsa” Mateusza Ryczka na mezzosopran i baryton, chór, saksofon i orkiestrę smyczkową. Poprzedziły ją próby orkiestry smyczkowej Evviva l’arte! pod dyr. Antoniny Poli Banaś- Nitkowskiej i chóru Kaszubskiego Zespołu Pieśni i Tańca „Chmielanie” pod kierownictwem Marii Leszczyńskiej oraz solistów: Ewa Zeuner z Opery w Dreźnie, Damian Wilma z Opery Narodowej w Warszawie oraz sopranistki Roksany Korban z Opery w Bydgoszczy, które odbyły się w Gdańsku w sali Niebo Polskie użyczonej przez Mieczysław Struk Marszałek Województwa Pomorskiego.
Muzykę skomponował Mateusz Ryczek na zamówienie GOKSiR Chmielno. W warstwie tekstowej dzieła autor libretta Jarosław Banaś zawarł wybrane fragmenty Apokalipsy św. Jana w przekładzie z greki na język kaszubski o. Adama Ryszarda Sikory OFM. Tradycyjnie w rolę narratora wcielił się Tadeusz Makowski.
Utwór jest trzecią po Śpiewogrze „Zamek we mgle” (rok prod. 2022) i Kantacie Kaszubskiej „Remùsowô miłota" (rok prod. 2023), częścią „Tryptyku Kaszubskiego”: Legenda, Miłość, Narodziny. Kanwą snująca wątek przez wszystkie trzy części jest dzieło Aleksandra Majkowskiego „Żëcé i przigòdë Remùsa” będące klasyką literatury kaszubskiej w ramach. Wydarzenie i utwór „Małe Oratorium Kaszubskie. Apokalipsa” powstały w ramach projektu GOKSiR Chmielno dofinansowanego ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w programie „Kultura-Interwencje”,którego operatorem jest Narodowe Centrum Kultury w Warszawie.
Finał konkursu plastyczno - literackiego pt. "Ksiądz Hilary Jastak widziany moimi oczami".
Podsumowanie konkursu uświetnili swą obecnością zaproszeni goście:
Biskup - Arkadiusz Okroj,
diakon - Zbigniew Machnikowski,
ks. Tomasz Borek,
Wójt Gminy Chmielno - Michał Melibruda.
Na Konkurs nadesłano 61 prac plastycznych w dwóch kategoriach. Jury w składzie Katarzyna Waszewska- Adamowska, Mariola Czaja, Blandyna Mirosławska przyznało następujące miejsca:
Kat I przedszkola - kl. III SP
I miejsce Szymon Leszk, kl. III, Szkoła Podstawowa w Borzestowie
II miejsce Grzegorz Okrój kl. "0" Przedszkole Samorządowe w Chmielnie "Baśniowa Kraina "
III miejsce Marta Bulczak kl. II, Szkoła Podstawowa w Miechucinie
Oraz przyznano 8 wyróżnień
Kat. II uczniowie kl. IV-VIII SP
I miejsce Oliwia Czaja kl.VII, Szkoła Podstawowa w Chmielnie
II miejsce Patryk Seewald kl.V, Szkoła Podstawowa w Miechucinie
III miejsce Milena Trepczyk kl. VII Szkoła podstawowa w Miechucinie
oraz 5 wyróżnień
W literackiej części konkursu laureatką została Celina Arendt z Mezowa za felieton o księdzu Hilarym Jastaku.
27 października w Gminnym Ośrodku Kultury, Sportu i Rekreacji w Chmielnie
odbędzie się premiera "Małego Oratorium Kaszubskiego".
Małe Oratorium Kaszubskie jest wydarzeniem artystycznym realizowanym przez Gminny Ośrodek Kultury Sportu i Rekreacji w Chmielnie w ramach zadania dofinansowanego przez Narodowe Centrum Kultury w Warszawie, w programie "Kultura-Interwencje". Zadanie zakłada produkcję polsko-kaszubskiego wydarzenia artystycznego: Małe Oratorium Kaszubskie na mezzosopran i baryton, chór, głos męski oraz saksofon i orkiestrę kameralną.
Utwór będzie trzecią po Śpiewogrze „Zamek we mgle” i Kantacie Kaszubskiej „Remùsowô miłota", częścią „Tryptyku Kaszubskiego” – Legenda, Miłość, Narodziny. Kanwą snująca wątek przez wszystkie trzy części jest dzieło Aleksandra Majkowskiego „Żëcé i przigòdë Remùsa” będące klasyką literatury kaszubskiej. Warstwa tekstowa Oratorium zawiera wybrane fragmenty Apokalipsy św. Jana w tłumaczeniu o. Adama Sikory OFM na język kaszubski.
Licząc, że zechcecie Państwo wesprzeć prapremierę Oratorium Kaszubskiego
już teraz serdecznie zapraszamy na to wyjątkowe wydarzenie,
które będzie przedstawione w Gminnym Ośrodku Kultury, Sportu i Rekreacji w Chmielnie
w ostatnią niedzielę października o godz. 19:00.
Jubileusz 40 – lecia Kaszubskiego Zespołu Pieśni i Tańca "Chmielanie" 20 października 2024 r. świętowali członkowie Zespołu, sympatycy, mieszkańcy wraz z Wójtem gminy Chmielno, Michałem Melibrudą oraz proboszczem parafii pw. Piotra i Pawła w Chmielnie, Tomaszem Rakowskim, przedstawiciele samorządu, senatorowie – Anna Górska i Kazimierz Klein, prezes ZGZKP, Jan Wyrowiński, przedstawiciele instytucji kulturalnych, organizacji i stowarzyszeń.
Kaszubski Zespół Pieśni i Tańca "Chmielanie" rozpoczął swoją drogę artystyczną w 1984 roku. Pomysłodawcami oraz współtwórcami Zespołu byli Danuta Cierocka i Władysław Kostuch, prezes ówczesnego PZGS w Kartuzach, który wspierał przedsięwzięcia kulturalne na terenie powiatu. Pierwszym choreografem zespołu został Stanisław Rychert, a kierownikiem muzycznym Krystyna Zawiszewska.
Chmielanie uświetnili uroczystość prezentując tańce i utwory muzyczne ze swojego dotychczasowego, jak i nowego repertuaru, wzbudzając aplauz i uznanie zgromadzonych widzów. Występowali członkowie Zespołu ze wszystkich grup wiekowych, o zróżnicowanym stażu. Wszyscy z wielkim zaangażowaniem wykonywali pieśni oraz układy taneczne. Członkowie zespołu występowali w tradycyjnych strojach kaszubskich oraz w nowych strojach, przeznaczonych do utworów o tematyce rybackiej, zakupionych w ramach projektu pn. „Zakup kaszubskich strojów rybackich i zaprezentowanie ich w programie folklorystycznym”, dofinansowanego ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Narodowego Centrum Kultury: EtnoPolska. Edycja 2024. Występom towarzyszyły gromkie brawa. Uroczystość zakończył wjazd okolicznościowych tortów, którymi wspólnie raczyli się zarówno tancerze, śpiewacy, jak i publiczność.
Aktualnie Zespół „Chmielanie” to grupa 80 osób w różnym wieku. Kierownikiem zespołu jest Maria Leszczyńska, choreografem Jerzy Soliwoda, kierownikiem muzycznym Witold Treder..Podczas uroczystości wręczone zostały medale „Zasłużony dla Kultury Polskiej” Tadeuszowi Makowskiemu, Małgorzacie Klimowicz, Henrykowi Kostuchowi, Janinie Kowalczyk oraz pamiątkowe statuetki z okazji jubileuszu Marii Leszczyńskiej, Jerzemu Soliwodzie i Witoldowi Trederowi.
Zespół upowszechnia kulturę kaszubską występując na scenach lokalnych, ogólnopolskich i europejskich. Widowisko, „Kaszubskie Wesele” jest znane, powtarzane cyklicznie i zawsze chętnie oglądane. Zespół Chmielanie występuje podczas wielu imprez okolicznościowych, a w 2023 roku zaprezentował się w wyjątkowym przedstawieniu - Kaszubska Kantata „Remusowa Miłota”, które było ciekawym wydarzeniem artystycznym i spotkało się z wielkim zainteresowaniem.
Serdeczne gratulacje dla Zespołu z okazji Jubileuszu oraz życzenia dalszego rozwoju i sukcesów.
20 października br. o godzinie 16:00 odbędzie się kolejny Jubileusz z okazji 40-lecia działalności Kaszubskiego Zespołu Pieśni i Tańca ,,Chmielanie".
Podczas występu zaprezentowane zostaną nowe stroje KZPiT Chmielanie, zakupione w ramach projektu pn. Zakup kaszubskich strojów rybackich i zaprezentowanie ich w programie folklorystycznym, dofinansowanego ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programu Narodowego Centrum Kultury: EtnoPolska. Edycja 2024.
Wydarzenie to odbędzie się na Sali widowiskowej w Gminnym Ośrodku Kultury, Sportu i Rekreacji w Chmielnie. WSTĘP WOLNY.
Odwiedza nas 429 gości oraz 0 użytkowników.