Na naszym portalu Szwajcaria Kaszubska opublikowałem materiały Tragiczna śmierć Naczelnego Wodza i Premiera RP gen. Władysława Sikorskiego na Gibraltarze w lipcu 1943 r. oraz Niszczyciel „Orkan” podzielił los Naczelnego Wodza generała Władysława Sikorskiego ginąc w „Bitwie o Atlantyk”.
Skupię się na najważniejszych, najtragiczniejszych dniach lipca 1943 r..
Jan Szatsznajder, autor książki Cichociemni. Z Polski do Polski, Wrocław 1985, żołnierz 2 Korpusu Polskiego, uczestnik walk o Monte Cassino, Ankonę, Bolonię, kawaler Krzyża Srebrnego Orderu Virtuti Militari spisał rewelacyjną, skądinąd nieznaną, relację z prof. por. kawalerii Janem Bernardem Różyckim.
We wrześniu 1939 r. był por. kawalerii w 1 pułku Ułanów Krechowieckich (notabene pułku, który w 8 lutego 1920 r. przejmował Kartuzy i Ziemię Kaszubską w granice Polski). Po walkach we Wrześniu 1939 r. przedarł się na Węgry, potem Szwajcarii, do Francji, Hiszpanii, Portugalii aż wreszcie dotarł na Gibraltar. Przybyszów powitał por. Ludwik Łubieński, były adiutant płk. Stanisława Maczka. Skierowany do kompanii zbiorczej został jej dowódcą.
W swych notatkach pisze o Polskiej Misji Morskiej w Gibraltarze, która utworzona w 1940 r. zajmowała się przerzutem żołnierzy polskich z Francji i Afryki Północnej do Wielkiej Brytanii.
Wymienia też przybycie Jana Kazimierza Gralewskiego, który był kurierem Komendy Głównej Armii Krajowej z Warszawy.
Norbert Maczulis
*****
26.VI.43 – Wczoraj objąłem kompanię i wczoraj włożyłem ponownie mundur. Jestem wolny i z powrotem żołnierzem. Rano śniadanie po angielski, tj. owsianka z solą lub cukrem i masłem, grzanki, szynka, jajka, kawa, bułeczki. Potem odprawa w lokalu Misji (por. Ludwik Łubieński – to cała Misja). W porcie stoją dwa nasze okręty – „Piorun” i „Ślązak”….
- Port leży po zachodniej stronie półwyspu w zatoce Algeciras, wejście częściowo bronione siatką czy czymś podobnym, widać pływaki. Przed portem stoją cztery okręty – cysterny, w porcie cztery pancerniki, kontrtorpedowce, transportowce. Na horyzoncie jakiś transport – konwój. Nadlatują samoloty… Wapienna biała skała, stok wzmocniony murem z bloków ze strzelnicami. Widać zamaskowane stanowiska dział, punktów obserwacyjnych, aparaty podsłuchowe… Na szczycie są najcięższe baterie. Co znaczy OPL (obrona przeciwlotnicza) widzieliśmy przez minutę w piątek.…
28.VI.43 - … Jest Gralewski, który 12.II.43 opuścił Warszawę i kilkunastu ochotników przed wiekiem poborowym w 1939 czy 1940 roku.
3.VII.43 – Wieczorem wpada porucznik Łubieński… Jest gen. Sikorski, gen. Klimecki, płk dypl. Marecki, por. mar. Ponikiewski i córka gen. Sikorskiego, pani Zofia Leśniowska. Jutro o godz. 15 (gen. Sikorski) chce zobaczyć kompanię. Kpt. Borzemski i ja jesteśmy zaproszeni na śniadanie, a przedtem na dekorację generalnego gubernatora Gibraltaru i dowódcy floty – orderami Polonia Restituta.
4.VII.43 - … Sala duża. Stół na 24 osoby. Konstrukcja widoczna, widać dźwigary, sześciokątne zastrzały-ściągi i wieszaki. Na ścianach herby poprzednich gubernatorów i portrety. Usługuje kilku cywilnych lokai mówiących i po francusku. Jemy klops z kartoflami, groszkiem i pomidorem, wino czerwone, kompot z owoców (ananas i morela), melon, do tego stare hiszpańskie „Cherry” i czarna kawa. Obiad skończony.
- … Za 5 minut 15 robię zbiórkę. Równaj w prawo i zaraz zjawia się gen. Sikorski, gen. Klimecki i płk Marecki. Jest i generalny gubernator. Rozpoczyna się przegląd kompanii przez gen. Sikorskiego. …
Końcowy akcent – przemawia Naczelny Wódz.
„Dzięki losowi, sprzymierzonym narodom i rządowi Rzeczypospolitej jesteśmy tu i możemy z bronią w ręku przyczynić się do zwycięstwa”.
Potem żegna się. Czołem panie generale i niech żyje generał Sikorski!
5.VII.43 - … Poniedziałek rano. Por. Łubieński oznajmia nam tragiczny fakt. Wczoraj, zaraz po starcie, samolot z gen. Sikorskim i towarzyszącymi mu osobami, pół mili od brzegu wpadł do morza. Ciała gen. Sikorskiego, gen. Klimeckiego i brygadiera Whitley`a wydobyto. Ciał reszty, jak dotychczas nie.
- …W południe radio angielskie nadaje o wypadku. Po południu gazeta hiszpańska w Gibraltarze podaje też wiadomość o tym… O godz. 16 przychodzi depesza od prezydenta RP – złożyć wieńce o barwach narodowych, od prezydenta, Rady Narodowej, Rady Ministrów, od Sił Zbrojnych. Brak jest kwiatów, wieńców, szarf, sztandarów, krepy na żałobne opaski. Na szóstą (godz. 18 – przyp. aut.) ma to wszystko być.… O godz. 20 zbieramy się w Misji. Są opaski dla 20 ludzi, są też sztandary morskie i flagi z orłami do nakrycia trumien. Por. Ł. z dwunastką ludzi jedzie autem do kostnicy. W jego i gubernatora obecności odbyło się zidentyfikowanie ciał i zamknięcie trumien. Sprowadzono je z Hiszpanii… Za kwadrans dziewiąta (20.45) zbliża się kondukt. 4 białe konie, 4 żandarmów, następnie orkiestra w szyku trójkowym i pół kompanii Somerset Ligth Infantry regimentu, ta sama kompania, którą wczoraj w południe przeglądał gen. Sikorski i ten sam dowódca i adiutant pułku. Potem jadą dwa samochody – niskie z trumnami. Obok nasi po trzech z każdej strony wozu. Kompania staje, robi front do kościoła. Sztandar i pół kompanii za trumnami, za którymi pierwszy idzie porucznik Łubieński, potem gubernator…
… Prezentuj broń! Moi ludzie i ja dawno stoją na „prawo patrz”. Wóz podjeżdża pod drzwi katedry. Zdejmują nasi trumnę i biorą na ramiona. W drzwiach katedry czeka biskup z klerem, krzyżem, świecami, wodą święconą. Przed ołtarzem ustawiono podest, coś jakby katafalk, ale trumny będą wystawały. Kondukt wchodzi do kościoła. W kościele po egzekwiach – zmieniamy obsadę warty z 12 do 4 i zostajemy sami Polacy.”Ojcze Nasz”, trzy „Zdrowaś Mario”, „Wieczny Odpoczynek” rozpoczyna por. Łubieński. Wychodzimy z kościoła. Jutro o 11 uroczyste nabożeństwo.
6.VII.43 – Są wiadomości, że gen. Ujejski i 2 delegatów Rządu ma wylecieć dziś w nocy i w środę rano o godz. 10 mają być w Gibraltarze. Z radia wiadomo, że Mikołajczyk jest premierem. W „Gibraltar Chronicle” opis wczorajszej uroczystości. Wydobywają pocztę, bagaże z samolotu, więcej ciał nie wydobyto.
… Mszę odprawia biskup. Msza śpiewana i z organami. Trwa długo nabożeństwo, przed egzekwiami odśpiewujemy „Boże coś Polskę”, Anglicy swój hymn. Okadzanie ciał. Od 13 trzymamy wartę po czterech.
7.VII.43 - … Rano dostaję pośrednio wiadomość, że o 11 będzie gen. Ujejski w kościele. Zbieram kompanię i czekam. Przyjeżdżają z gubernatorem…
8.VII.43 – O godzinie drugiej w nocy budzi mnie dwóch ludzi z warty nocnej. Pękła trumna gen. Sikorskiego… Piszę kartkę do por. Ł. o wypadku i że czekam na niego w katedrze… Prócz wody do skrapiania kwiatów – olbrzymia kałuża krwi… Krople spadają z dna trumny. Szczęśliwie sztandar czysty… Zjawia się kpt. Lucas i por. Ł., auto ciężarowe, angielski brygadier i kapitan żandarmerii z lekarzem. Zabieramy obie trumny. Wóz prowadzi kapitan Lucas, jedziemy w stronę lotniska do kostnicy. Są tam dwie trumny zapasowe… Otwierają – zaduch okropny. Ciało w kocach zostaje włożone w jeszcze dwa. Nasi ludzie ciekawi, tak samo Anglicy… Robi się po 6 kiedy okazuje się, że cieknie i z trumny gen. Klimeckiego. Zostaje więc ona do zmiany. Jedziemy pomału do katedry. Ustawiamy zwłoki, wartę, kwiaty – śpieszę się…(podkr. N.M.).
- … Wchodzimy do kościoła. Biskup już czeka. Zjawia się gubernator, gen. Ujejski, pan Retinger. Krótka ceremonia przy zwłokach i tworzy się kondukt: orkiestra, biskup, ciało, nasza 12, delegaci, my i marynarze. Wzdłuż ulic i do bramy portu szpaler z pułków garnizonu. Źle iść w takt żałobnego, wolnego marsza, za delegatami… Przy molo stoi potężny „Orkan”. Załoga na pokładzie… 2 kładki obok siebie. Wszystko prezentuje broń. My – na prawo patrz! Trumna i kwiaty ruszają… Śpiewamy „Boże coś Polskę”, bardzo nierówno i cicho (co innego w kościele, co innego na otwartym powietrzu i mało nas) – trumna niknie na okręcie i kolumna unosząca wieńce.
… Stajemy frontem. Pierwsi – marynarze angielscy, my, gen. Ujejski, gubernator i delegaci. Za nimi kompania Somerset w dwóch kolumnach. Orkiestra gra „Jeszcze Polska”…, zdejmują mostki, okręt odbija. Stoimy długo. „Orkan” wychodzi z bramy portu…
9.VII.43 – O godz. 17 zbiórka 2 plutonu i ochotników na pogrzeb śp. Gralewskiego. Idziemy grupką oficerów naprzód przez kostnicę, tam spotykamy por. Ł.. Zwłoki ppłk. Mareckiego wyrzuciło morze, brak więc tylko śp. Zofii Leśniowskiej i sekretarza premiera Adama Kułakowskiego. Drogą do lotniska dostajemy się na cmentarz katolicki hiszpańsko-angielski. W kapliczce leży trumna z Janem Gralewskim. Cmentarz ponury… Krótkie modły. Trumna idzie na dół. Trzy salwy. Rzucamy grudki ziemi i „gunner Gralewski” (strzelec, żołnierz – przyp. aut.) pozostanie w Gibraltarze. Ceremonia wspólna skończona. Anglicy odchodzą. Sami odmawiamy „Ojcze Nasz”, „Zdrowaś Mario” i „Wieczny…” Na prawo patrz i minutą milczenia żegnamy Gralewskiego.
*****
Tak się złożyło, że będąc w 2008 r. u syna w Plymouth (dziś partnerskim mieście Gdyni), oglądałem w TV transmisję z prac ekshumacyjnych gen. Władysława Sikorskiego z Wawelu do Zakładu Medycyny Sądowej.
Jak pamiętam, generał ekshumowany był po raz pierwszy w 1993 r., a prochy zostały przewiezione do Polski z Anglii Z CMENTARZA W Newark, 25 km od Londynu.. Spoczęły na Wawelu.
Pamiętam z relacji TV, że warunek Anglików był taki, iż nie wolno było otwierać trumny.
Ekshumacja z 2008 r. wykazała, że Generał cały czas był owinięty kocem…. To potwierdza też wspomniana wyżej relacja.
Dopiero w 2008 r. po ekshumacji nałożono Generałowi W. Sikorskiemu należny Mu mundur generalski. Odbył się godny pogrzeb i pochowano Go z należnymi honorami. Pamiętam też, wywiad i dumę krawcowej, która uszyła mundur Generałowi.
A Anglicy tak odwdzięczyli się Polakom… (czytaj dalej). Gorzką prawdę…
*****
PAMIĘTAJ O NICH ZAWSZE - NIE TYLKO W DNIU ZWYCIĘSTWA
Jadwiga Sosnkowska, Włodzimierz T. Kowalski, W kręgu mitów i rzeczywistości, Warszawa b.r.w.
BITWA O ANGLIĘ
W. T. Kowalski:
- Powróciła Pani z Kanady, gdy rozpalała się bitwa powietrzna o Anglię. 1 sierpnia 1940 roku wydana została Dyrektywa OKW nr 17 o wzmożonej wojnie powietrznej i morskiej przeciwko Wielkiej Brytanii. 13 sierpnia prawie trzy tysiące samolotów niemieckich rozpoczęło wojnę podniebną, która będzie z rozmaitym nasileniem trwała do końca roku, a nawet później, ale będą to już operacje sporadyczne, gdyż do bombardowania celów przemysłowych na terenie Niemiec przystąpiły jednostki Królewskich Sił Powietrznych (RAF) wprawiając się w bombardowaniu nocnym. W akcjach tych nieśmiertelną chwała okryły się polskie dywizjony lotnicze.
Jadwiga Sosnkowska: (żona generała Kazimierza Sosnkowskiego)
- Tak, to prawda! Okryły się tą chwałą, ale teraz jest to temat dla historyków, albowiem współcześni Anglicy już dawno zapomnieli, kim było tych „niewielu, którym winnych jest wdzięczność tak wielu” – jak to powiedział Churchill. Polacy w roku 1940 byli w wielkiej cenie, byli na ustach wszystkich, byli szalenie popularni. Dzisiejsza ulica Cromwell Road czy Warwick Rd. z uwagi na liczbę zamieszkujących tam Polaków nazwana została wówczas „Polish Corridor”.
W Anglii eskadry lotnicze tworzyliśmy już od jesieni 1939 r., kiedy na przeszkolenie przybyła tam połowa lotników, jakich mieliśmy we Francji. W czasie bitwy o Anglię największą sławą okryły się dywizjony 303 i 302, chociaż i inne dywizjony zapisały w historii polskich skrzydeł piękną kartę.
Sikorskiemu nie udało się tylko zapewnić autonomicznego charakteru Polskich Sił Powietrznych, Anglicy powoływali się bowiem na względy konstytucyjne, iż nie mogą mieć na wyspach obcego wojska podlegającemu obcemu dowództwu. Stąd też Polskie Siły Powietrzne były zintegrowane z jednostkami RAF. Sikorski na to poszedł, Sosnkowski nakłaniał go do postawienia warunków.
Lotnicy polscy nosili brytyjskie mundury i stopnie. Dowództwo polskie miało prawo inspekcjonowania tych jednostek, ale jego wpływ na awanse i odznaczenia był ograniczony. Anglicy mieli swoją konstytucję, ale nie mieli odpowiedniej ilości wojsk; Sikorski mógł wiedzieć o tym, ale nie wyzyskał, nie poszedł na ryzyko i był uległy wobec Anglików, którzy narzucili podległość dowództwu brytyjskiemu. Było to bardzo nieszczęśliwe dla nas rozwiązanie. Wyjściowym dokumentem była polsko-brytyjska umowa z 5 sierpnia 1940 roku, podpisana już później.
Zna Pan ten dokument?
W.T.K.
Tak! Głosił on co następuje: „Polskie Siły Zbrojne będą organizowane i użyte pod brytyjskim dowództwem w jego charakterze wysokiego dowództwa sprzymierzonego, jako siły zbrojnej Rzeczypospolitej Polskiej sprzymierzonej ze Zjednoczonym Królestwem”.
J.S.
- Właśnie w tym punkcie jest „pies pogrzebany”, bo oto Anglicy uznali, że umowa ta daje im prawo ustalania kierunków użycia polskich sił zbrojnych. Formalnie miało to się odbywać w porozumieniu z rządem polskim i polskim dowództwem, ale w dowództwie polskim, zwłaszcza po śmierci Sikorskiego, był podział; mąż, który zastąpił Sikorskiego na stanowisku Naczelnego Wodza, był bojkotowany przez premiera Mikołajczyka, który wszystko najpierw ustalał według modelu wypracowanego przez Sikorskiego, tj. z Churchillem, zaś przeciwko Sosnkowskiemu prowadził walkę podjazdową.
Jeżeli chodzi o podziały w wojsku, to Anglicy wykorzystali ambicje Andersa dla wyprowadzenia armii polskiej z ZSRR i przykucia jej do obrony brytyjskich szlaków imperialnych, wykorzystali później Andersa i jego ambicje przed bitwą o Monte Cassino. Generał Sosnkowski wiedział, co to będzie kosztować, ile straci się polskiej krwi i był przeciwny atakowi frontalnemu.
Odbiegam trochę od tematu, ale widzieć polskich lotników, z których dumna była cała Polska, w mundurach angielskich to było jednak koszmarne.
W.T.K.
- Teraz może kilka faktów. „Od rana radio angielskie grzmi gratulacjami dla 303 (Polish) Squadronu – głosi raport z 7 września 1940 roku – Minister Lotnictwa przesyła pochwałę dla lotnictwa polskiego na ręce Sikorskiego”. Cała prasa londyńska komentowała dokonania dywizjonu z 7 września. „Z trzech eskadr lotniczych, które rozbiły jedną wielką formację nad wschodnim Londynem w sobotę, polska eskadra Hurricanów osiągnęła największe powodzenie – pisał Daily Herald – kiedy Polacy ukazali się na widnokręgu, 40 bombowców typu Dornier 215 latało na wysokości 6000 stóp. Nieco za nimi i powyżej nich była mała formacja Messerschmidtów typu 110. Jeszcze wyżej znajdowała się eskadra ME 109. Eskadra Hurricanów atakowała tyły szyku Dornierów. Eskadra polska znakomicie wyzyskała swój cel. Polacy latający w kluczach po trzy samoloty jeden za drugim raptownie zakręcali i z wysokości prawie półtora tysiąca metrów spadali na bombowce”.
Brawura, z jaką szli na przeciwnika, była czymś nowym dla brytyjskich kolegów.
- To, co wyczyniają, udziela się innym – mówi jeden z oficerów RAF. – Kiedy rzucają się na nieprzyjaciela, rozwijają kolosalną szybkość, iż sądzić można, że o wyniku zadecyduje zderzenie, a nie serie z kaemów.
Gratulacje dla najodważniejszych z odważnych płynęły z całego świata. Ogółem liczba polskich pilotów myśliwskich w linii wynosiła w sierpniu, wrześniu i październiku 1940 r. przeciętnie 100 w skali dziennej, z tego połowa w dywizjonach brytyjskich. Piloci polscy weszli do akcji w krytycznym okresie bitwy, w chwili osłabienia brytyjskiego lotnictwa myśliwskiego, po poniesionych stratach i przy istotnym braku rezerw. We wrześniu Polacy stanowili 13 procent ogółu pilotów w linii, w październiku już około 20 procent.
Bardzo korzystnie przedstawiało się porównanie strat i zysków. W dywizjonach polskich na 1 stracony samolot przypadało 9 zestrzelonych samolotów niemieckich, w dywizjonach brytyjskich stosunek ten wynosił 1:3.
J.S.
- Tak to wyglądało w gazetach. W pięć lat później, gdy w Londynie obchodzono piątą rocznicę zwycięskiej bitwy o Anglię, o Polakach w ogóle nie było mowy. Nie pamiętam, czy poproszono ich nawet na defiladę z tej okazji. Czuli się jakby niepotrzebni, niezauważani, przemykali się między tłumami niemal chyłkiem. To było pięć lat później. A czy Pan wie, w jaki sposób grzebano tych Polaków, którzy oddali swe życie w obronie Anglii? Nie było dla nich miejsca na cmentarzach, na których grzebano ich towarzyszy broni, lotników brytyjskich.
Pracowałam wtedy w PCK i przypadkowo dowiedziałam się, jak kwituje się w Anglii wysiłek tych wspaniałych chłopaków. Taki kapitan Dzidek Henneberg! Cóż to był za wspaniały i dzielny oficer. Zginął nad kanałem La Manche 12 kwietnia 1941 roku. Albo porucznik Ludwik Paszkiewicz. Tylko jeden dywizjon 303 stracił podczas wojny 46 pilotów.
Jakoś dowiedziałam się, że grzebani są nie na cmentarzach, ale na polach, tam, gdzie zakopuje się psy. Swoją drogą, w Anglii opłaci się bardziej być psem niż cudzoziemcem. Lotnicy zaprowadzili mnie na miejsce takiego pochówku i co zobaczyłam? Małe kopczyki, a w nich wetknięte deszczułki z jakimiś oznaczeniami. Ponieważ był to teren otwarty, biegały tam zwierzęta, deszczułki z oznaczeniami przewracały i trudno było się zorientować, kto gdzie jest pochowany. Pomyślałam sobie, że przecież wojna się skończy, że ci piloci pozostawili w kraju rodziny i że rodziny te będą chciały albo odwiedzać groby, albo przewieźć prochy do kraju. Jeżeli tak będzie, to jak będą mogli odszukać groby swych najbliższych? Bardzo się tym zdenerwowałam i natychmiast pobiegłam do Sikorskiego, by mu o tym wszystkim powiedzieć. Sikorski też był wzburzony. Pamiętam, gdzieś zatelefonował i zjawił się zaraz przedstawiciel jakiegoś „Imperial Society” odpowiedzialnego za grzebanie zwłok. Rzuciłam się na niego tak, jak może rzucić się zraniona ciężko kobieta. Był to typowy Anglik, z przystrzyżonym wąsem, ze szpicrutą i monoklem w oku. Taki typowy „blimp”.
Rozpoczęłam od tego, że przybyłam do kraju gentelmanów, ale – jak widzę – nie ma ich na tych wyspach, jeżeli przyjęli taką praktykę wobec ludzi, którzy umierają za Anglię. Próbował coś tłumaczyć, ale nie dopuściłam go do głosu. Ja nie proszę, ja żądam wydzielenia odpowiednich i uroczystych miejsc na zachowanie zestrzelonych polskich lotników i żądam, żeby nie było żadnych deszczułek, tylko trwale umocowane tablice z nazwiskiem, okolicznościami zestrzelenia i napisem, że umarł za Anglię (Died for England).
„Blimp” przetarł swój monokl, więcej już nie spoglądał na mnie z wysokości imperium. Zresztą u nich wszystko jest imperialne. Sikorski udzielił mi zdecydowanego poparcia i w ten sposób ta „Imperial Society” poczęła szukać miejsca, aż znalazła go w Newark, tam, gdzie spoczywają prochy generała Sikorskiego. (Już nie, bo od 1993 r. na Wawelu – przyp. N. M.).
Tak to z tymi jegomościami trzeba było wykłócać się o wszystko i szkoda, wielka szkoda, że Sikorski starał się być wobec Anglików cały czas poprawny. Gdyby był trudniejszy, gdyby stawiał warunki, jak de Gaulle, niektóre sprawy miałyby inny przebieg, ale Sikorski zawierzył Churchillowi, był Anglikami zauroczony i na to już rady nie było.(ss. 115 – 118).
*****
Pani generałowa, dowiedziawszy się o śmierci gen. Sikorskiego, usłyszała z ust męża, gen. K. Sosnkowskiego „Niech Bóg ma nas w swojej opiece, albowiem nadejdą ciężkie czasy” (s. 140 – 141).
W.T.K.
- Nie rozumiem, dlaczego ciężkie ?
J.S.
- Bo, proszę Pana, mąż był pewien, że po śmierci człowieka o takim autorytecie, jaki miał Sikorski, nastąpią rozłamy, podziały i jeszcze raz rozłamy wśród zwalczających się wzajemnie partii. Tego był pewien. Jak w takich warunkach Polska będzie mogła odnieść zwycięstwo w pokoju? Jak może przeforsować swoje postulaty, jeżeli politycznie będzie rozdarta? Tak! Tego obawiał się najwięcej! (podkr. N.M.).
*****
J.S.
Sikorski spoczął wśród lotników na cmentarzu w Newark, jakieś 25 kilometrów od centrum Londynu. Już po pogrzebie przypomniałam sobie tę swoją rozmowę z Sikorskim o tym jak Anglicy grzebią poległych naszych lotników, i mimo woli nasunęła się smutna refleksja, że to właśnie moja interwencja zdecydowała nie tylko o miejscu spoczynku polskich lotników, ale i ich Naczelnego Wodza.
Żałoba trwała jednak bardzo krótko. Jeszcze przed tym nim ciało Sikorskiego oddano ciemnościom, stronnictwa wzięły się za łby i rozpoczęła się bezpardonowa walka o schedę.
*****
Generałowa mówiąc o mężu stwierdziła rzeczowo, proroczo i ku przestrodze (s. 227).
J.S.
Jak Pan wie, pochodził on ze szkoły Piłsudskiego, z tej szkoły, która umiała wysoko nosić poczucie godności narodowej, szkoły, która uważała za niedopuszczalne wynoszenie polskich spraw wewnętrznych na forum międzynarodowe. Jeżeli Polacy nie mogą dojść do zgody, mogą się kłócić, mogą się spierać, mogą ze sobą walczyć, ale tylko u siebie. Niestety, tego tak w Polsce XVII, jak i XX wieku nie oszczędzono.(podkr. N.M.).
*****
Cóż ja mogę dodać…
Tę prawdę należy promować i kształtować nowe, młode pokolenia Polaków, by unikali błędów swych ojców i dziadów.