Anna - córka Alexandra Treichela i małżonka etnologa radcy dworu dr. Hagena z Frankfurtu nad Menem – z okazji jubileuszu 50 lecia utworzenia pewnego Związku Szczecineckiego (Zachodniopomorskie miasto Neustettin – Szczecinek należało wcześniej do prowincji Pommern. Od 1945 r. należy ono znowu do Polski i nazywa się Szczecinek. Osobiście urodziłem się w tym powiecie i jestem dumny z tego, iż naukowiec jak Alexander Treichel uczył się i pracował na tym terenie. Z tego powodu, a nie tylko jako dyrektor tego muzeum, czuję się w obowiązku przedstawić Czytelnikom biografię Treichela oraz uczynić znanym tego wielkiego naukowca. Działalność i zamiłowanie do zbiorów etnograficznych Treichela były bardzo podobne do życia i działalności nauczyciela kaszubskiego Franciszka Tredera (1903 – 1980), twórcy Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach. Otworzył on swoje muzeum w 1947 r., czyli przed 60 laty.: Por. N. Maczulis, Das Kaschubische Museum Kartuzy, Kartuzy 1991.: N. Maczulis, Franciszek Treder patron Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach, „Jantarowe Szlaki” nr 2 1996, s. 17 – 20.: F. Treder, Pamiętnik w Muzeum spisany, opr. N. Maczulis, „Kaszubskie Zeszyty Muzealne”, Z. 1 1993.), którego współtwórcą był Alexander Treichel, nakreśliła przejrzysty obraz życia swego Ojca.
Przez czysty przypadek natrafiłem na ten tekst zamieszczony w jednym ze starych niemieckich kalendarzy – Heimatkalender (Znalezione przeze mnie kartki czasopisma należą do kalendarza Kreiskalender za rok 1910, który prawdopodobnie pochodzi z terenu Kaszub. Biblioteka Gdańska Polskiej Akademii Nauk, jak i Centrala Naukowej Organizacji Niemieckie Badania Prasy Uniwersytetu Bremeńskiego nie potrafiły jednak określić poszukiwanego tytułu. W tym miejscu chciałbym podziękować za pomoc i poświęcenie w przeprowadzonych poszukiwaniach.) i w następstwie przedstawiam określony wyciąg.
To ogólne zaprezentowanie działalności i życia Treichela przedstawione zostało szczegółowo przez córkę, która często bazowała na osobistych określeniach swojego Ojca, jak również różnym publikacjach zamieszczonych w czasopismach naukowych i dziennikach prasowych.
Chodzi więc już o historyczne źródła, które pośredniczą nam w przedstawieniu historii życia i osobowości Treichela.
Biografia Alexandra Johanna Augusta Treichela (1837 – 1901)
Alexander Johann August Treichel urodził się w urodziny Goethego, w dniu 28 sierpnia 1837 r. w posiadłościach rycerskich Alt - Paleschken (Dzisiaj ta miejscowość nazywa się Stare Polaszki.). Swoje pierwsze wykształcenie otrzymał od nauczyciela domowego, pana Mehringa, który później został jego ojcem chrzestnym. Własnego, rodzonego ojca stracił mając dwa lata. Od czwartej klasy – Quarta – rozpoczął Treichel naukę w Hedwig,sche Gymnasium Neustettin (Dzisiaj nazwa brzmi Szczecinek.), które on też chętnie wspominał po zakończeniu nauki. Tam uzyskał on maturę w 1859 r.
Ze Szczecinkiem wiązał on piękne wspomnienia: o latach szkolnych, które przeżył pozytywnie ze swymi założeniami oraz na spotkania ze swoją późniejszą żoną Emmą Toepfer. W 1860 r. poszedł on na uniwersytet do Berlina, aby studiować prawo, jednak bez zamiaru ostatecznego wstąpienia do służby państwowej. Jego nauczycielami byli Gneist, von Keller, Berner, Homeyer, Heydemann.
Już jako student zajmował się bardzo dużo naukami przyrodniczymi, ludoznawstwem i prehistorią. U Dowego słuchał meteorologii, u Althausa i Werdera wyjaśnień o Fauście, u Droysena nowszej historii, u Kuhna Fehmgerichte – sądownictwo, u Raumera rozwój państw, u Thaera, który słynął jako twórca racjonalnych gospodarstw rolnych w Niemczech, nauki o wełnie. Jak Treichel sam wyjaśnia:
„… Moim życzeniem na zakończenie było zrobić berlińskiego doktora jako rara avis i chociaż przedsięwziąłem sobie w ciągu trwania semestru lustro Sasów i Szwabów oraz duchownych ojców prawa, po tym ta dysertacja de crimine plagii na stu stronach ukończona, też ta i te trzy prace dekanatu zostały zrecenzowane z pochwałą, ale spowodowały w konkretne dni kołatanie mego serca. I nigdy więcej nie próbowałem żadnego egzaminu. …”.
Ożenił się w Berlinie, zwrócił się ostatecznie do nauk przyrodniczych i prowadził ze szczególnym interesem systematyczne botaniki i geografie flancowania. Ze względu na swoje zasługi na polu botaniki botanik dr Vatke uhonorował Treichela na Przylądku Dobrej Nadziei, gdzie przytrafił się mu gatunek kwiata dzwonkowego Treichelia, którego jedyny rodzaj nazwany został Treichelia longebracteata.
W swych ostatnich latach berlińskich, do 1876 r., obok botaniki, zajął się jednocześnie antropologią, etnologią i prehistorią. W tej dziedzinie był nie tylko aktywny publicystycznie, ale należał do wielu właściwych towarzystw. Ostatnio, od 1869 do 1876. należał do Zarządu Związku Botanicznego Prowincji Brandenburg. Zajmował się pracą związkową z ogromną dokładnością i był zachęcającym do rozmów partnerem. Gdy zrezygnował ze swego stanowiska, szukał i znalazł – żyjących i płodnych spotkań ze wszystkimi wielkimi, duchowymi naukowcami, jak z botanikami Aschersonen, Bollem, von Ratzeburgiem, Garckem, Wittmackiem, Magnusem czy też z antropologami Virchowem, Hartmannem, Vossem, Kuhnem. Niektóre interesujące znajomości wypłynęły ze znajomości z członkowstwa towarzystwa restauracyjnego, które w połowie składało się z obcokrajowców – Rosjan, Chilijczyków, Włochów, Greków, Polaków, Francuzów. Dr Stich był Nom de guerre Treichela.
W Berlinie przyszły na świat jego dzieci: syn Franz w dniu 2 marca 1869 r. i córka Anna w dniu 31 października 1874 r..
Niektóre studia Treichela związane były z filatelistyką, która w owym czasie była dopiero w początkowym stadium rozwoju. Zajmowały się nią przede wszystkim dzieci i młodzież, a przez dorosłych widziana była jedynie z łaskawością. Treichel napisał o tym:
„… Myślę jednak, że przy tym można się nauczyć dobrze rozróżniać i rozpoznawać. Zbieranie znaczków formuje, jak czytanie korekty, spojrzenie przez całość na szczegóły ...”.
W swych początkach filatelistyczna literatura ogólna otrzymała wkład od Treichela, publikowanego najczęściej pod swym pseudonimem Yo, który wnosił uzasadnienie terminologii fachowej. Z powodu ostatniej wystawy światowej w Paryżu Societe francaise de Timbrologie uhonorowało Treichela diplome de recompense.
O śmierci Alexandra Treichela pisała niemiecka Briefmarken-Zeitung:
„… Jest on ojcem nauk znaków wodnych, jest wśród pierwszych zbieraczy całościowych rzeczy i osiągnął właściwe miejsce w filatelistyce. Pod wpływem jego osobowości stał każdy znany czy nieznany zbieracz tamtego czasu. …”.
W 1876 r. opuścił Treichel rezydencję na natychmiastowe życzenie swej matki. Chciała ona się przeprowadzić do Wejherowa (w oryg. Neustadt) w Prusach Zachodnich, a jemu, jej jedynakowi, te dobra rycerskie Wilcze Błota (w oryg. Hoch-Paleschken) przekazać jako spadek. Leżały one niedaleko jego miejsca urodzenia Stare Polaszki (w oryg. Alt-Paleschken). Ale, że nie był on wykształconym rolnikiem, a Berlin był duchowym centrum, niechętnie go opuścił, ale zrobił ten krok dopiero po długich przemyśleniach i rozważaniach. Tęgi administrator i wielu oddanych mu ludzi stanęło u jego boku. Jego gospodarstwo, na którym wszystko kwitło, mogło być prowadzone wraz z innymi. Jeśli on sam niewiele na swym gospodarstwie pracował, był jednak niezłomny pracować na wielu polach naukowych. Jak prawie nikt inny brał udział w rozprawach folklorystycznych, botanicznych, zoologicznych i prehistorycznych prowincji Westpreußen. Jego studia, publikacje, zbiory świadczyły o skrzętności, wytrwałości i rzadkiej pszczelej pilności. Liczba jego naukowych prac wynosi setki, a ich wyliczenie zajęłoby kilka stron. Treichel był osobą wielostronną. Uznany jest za skrupulatnego botanika, który posiadał zebrane przez siebie osobiście herbarium, jako pilny archeolog, jako znaczący filatelista, w którego zbiorach znajduje się nie tylko większe stemplowane znaczki pocztowe i zbiory rzeczy całościowych, lecz też wyjątkowo bogate zespoły wszystkich formularzy, losów loteryjnych, kart pocztowych, herbów, pieczęci, itd., używanych w zakładach komunikacyjnych. Prawdziwe muzeum poczty !
Przede wszystkim Treichel był zasłużonym badaczem na polu ludoznawczym. We wspomnieniu o nim Königsberger – Hartungschen Zeitung w 1901 r. napisała o tej stronie jego osobowości:
„… W świecie naukowym uznawany był za swoisty fenomen, oryginała, który samodzielnie wybierał sobie tematy badawcze i sam je opracowywał. Treichel nie wychodził od uczonych studiów, ale w kontaktach z ludem widział źródło swojego poznania. Stosował rozliczne metody w celu uzyskiwania materiału potrzebnego mu do badań, włączając w to szerokie kręgi osób. Nie krępowały go samotne wyprawy, podczas których rozmawiał z robotnikami i czeladnikami na wszelkie interesujące go tematy, korzystając z dialektu i specyficznego żargonu tych ludzi. Stąd też chętnie jeździł pociągiem czwartą klasą po to, aby zaprzyjaźnić się z prostymi ludźmi i w ten sposób wysłuchać wszystkich ciekawostek i poznawać odpowiedzi na frapujące go pytania etnograficzne, kuriosa. Poza tym był on w pisemnym kontakcie z wieloma uczonymi, często też angażował prasę do prowadzenia sondaży, promowania swojej działalności i kierowania apeli, by zgłaszać eksponaty do jego kolekcji. Treichel rozumiał pojęcie folkloru w najszerszym tego słowa znaczeniu i zwracał uwagę „na pozornie nieistotne szczegóły”, podobnie jak stary mistrz Jakub Grimm. Treichel interesował się wszystkim i miał wspaniały talent zbieracza. Często tematy i metody badawcze pokrywały się z badaniami naszego Frischbiera, jednak Treichel w ogólności był energiczniejszy i bardziej konsekwentny w podejściu do raz wybranego tematu badań. ....”.
Godne podkreślenia jest to, że z jego dobrych cech charakteru podkreślić należy niezwykłą uprzejmość i gotowość niesienia pomocy przy zapytaniach. Nie szczędził przy tym dni na całodniowe poszukiwania i kwerendy, odpisując osobiście obcym, udzielając im tym samym pożądanych wyjaśnień.
Treichel miał też swą osobliwość. Był śpiochem, którego rodzina rzadko widywała na obiadach, a który całe noce przepracowywał i całkowicie z humorem zauważał, że „oszczędzał w ten sposób na stróżach nocnych”. On nie był bardzo cierpliwym człowiekiem i reagował często nadmiernie silnie. Typ charakteru, który przez to był wzmacniany, że czuł się jak „mały król w swoim państwie”. Gest i oszczędność były przy nim ściśle obok siebie. Tak wykorzystywał on z przyjemnością odwrotną stronę kopert, te jeszcze nie zapisane strony listów lub żółtych kartek z pudełek papierosów na swoje zapiski. Nie potrafił rozstać się ze swoim starym znoszonym ubraniem, ale bez namysłu zakupił drogą książkę, nabył lub wypożyczył jakiś rzadki znaczek, jakiego jeszcze nie widział.
Jednym z ciężkich nieszczęść, które go trafiły, był pożar w marcu 1888 r. w Wilczych Błotach, ofiarą którego padły wszystkie stajnie, spichrze i stodoły z całym zbożem, stado bez mała 1000 sztuk owiec i niezliczona liczba innych zwierząt, przede wszystkim koni. Nawet własna straż pożarna, która w sąsiedztwie pomagała gasić wszelkie pożary, spłonęła w tym pożarze.
Ostatnie wielkie zrządzenie losu dotknęło go kilka miesięcy przed śmiercią, gdy jego jedyny wnuczek, 3 letni chłopczyk Alexander Hagen zmarł na zapalenie ślepej kiszki.
Osobiście Treichel ignorował choroby. On był z natury rzeczy zdrowy i silny, toteż kpił ze wszelkich zniewieściałości i wszelkich uwag w stosunku do ciała. W najsroższej zachodniopruskiej zimie jeździł po terenie bez futra, ubrany tylko w tzw. burcke, a guziczki koszuli, wg jego maniery, nie były zapięte. Gdy jemu śmierć zajrzała w oczy w wieku 64 lat, jego silny organizm poddawał się. I gdy jego córka Anna z mężem i dzieckiem odwiedziła na Zielone Świątki 1900 r. Wilcze Błota, chorował już chronicznie na chrypkę, która przechodziła w raka krtani. Zdecydował się wówczas, co dotychczas zawsze odrzucał, na konsultacje u specjalisty w Gdańsku. Ten postawił diagnozę i namawiał do operacji. Treichel jednak odrzucił ją, być może licząc na poprawę poprzez spokojne odczekanie. Ten silny mężczyzna nie mógł pogodzić się z myślą, że nagle jest chory i śmierć zagląda mu w oczy. Gdy córka z rodziną latem odjeżdżała, pojechał z nią do Berlina i szukał tam specjalisty. Ten naciskał na natychmiastową operację, na którą Treichel się zgodził. Jednak pojechał jeszcze do domu, aby swoje sprawy doprowadzić do porządku. Niebawem córka, która pojechała dalej do Frankfurtu, otrzymała telegram, w którym stwierdzano, aby jej mąż przybył pilnie do Wilczych Błot. Występowały częste ataki i niebezpieczeństwo uduszenia się. Przywieziony z Gdańska profesor naciął Treichelowi krtań i uśmierzył ból. Po kilku tygodniach po dojściu do sił rodzina zawiozła chorego do prywatnej kliniki profesora Glucka w Berlinie. W dniu 22 października 1900 r. profesor Gluck przeprowadził 2 godzinną operację, którą Treichel przebył bardzo dobrze. W lutym 1901 r. z ciężkim sercem opuścił klinikę. W towarzystwie pielęgniarki, która opiekowała się nim do śmierci, powrócił do Wilczych Błot. Nigdy nie słyszano, aby skarżył się na swoją sytuację i by nadwyrężał pomocy innych. Następnie stracił głos i aby go ktoś zrozumiał, był zależny od tabliczki łupkowej. Jego stan pogarszał się coraz bardziej. Treichel cierpiał mocno, a każda chwila pomiędzy bólami powodowała znowu napływ dobrego humoru, który go nie opuszczał. Ostatnie dni leżał Treichel w stanie uśpionym, przerywanym pojedynczymi fazami przebudzenia. Ostatecznie stracił świadomość i zasnął.
Jego córka Anna wykonała w starym, folklorystycznym tonie napis na nagrobku:
Tu spoczywa w cichym, wiecznym spokoju
po długiej i ciężkiej chorobie,
którą zniósł z dzielną cierpliwością,,
Posiadacz Dóbr Rycerskich
Alexander Treichel
ur. 28 sierpnia 1837 r.
zm. 4 sierpnia 1901 r.
Jaskółki lecą do przodu, ale też wracają,
Tylko człowiek, gdy idzie naprzód, więcej nie przychodzi,
Także tu Jeden poszedł bezpowrotnie,
Na smutek wiernego serca, które kocha go jak nigdy,
On poszedł – i pozostał, gdy jego miejsce teraz też puste –
Zapomnieć, zapomnieć, to spada, też tak ciężko.
Ten folklorystycznie brzmiący ton napisu nagrobkowego miał swoje znaczenie. Bo folklor i ludowość należały do najbardziej ulubionych studiów Treichela. On sam stał się ulubioną postacią ludową w naszej okolicy. Stare kobiety, czy też młode dziewczęta, idący czeladnicy, każdy piechur, którego spotkał na ulicy, był podwożony jego wozem, a Treichel był dla nich niejako taryfą. Wszyscy byli dla niego obiektami do badań etnograficznych, stąd jego zainteresowanie rozmową z nimi. Ludzie wierzyli często, że Treichel jest aptekarzem, który zbiera flance i zwierzątka. Ci ludzie roznosili wieści o jego nazwisku, a tym samym ze wsi do wsi rozpowszechniali o nim historię.