Niemal każdemu elementowi wanogi towarzyszyły wątki kaszubskie. W Grudziądzu członkowie lokalnego ZKP oprowadzili uczestników wycieczki z Banina wzdłuż ciągu zabytków nad Wisłą związanych z dawnym handlem rzecznym. Bardzo ciekawa była bazylika, rynek miasta, cytadela oraz miejsca związane ze zsyłką Kaszubów na Sybir. Wielu z nich zmarło tam na skutek wyczerpania i głodu.
- Tu było sporo Kaszubów. Znanych jest wiele nazwisk, między innymi byli wśród nich członkowie mojej rodziny z Gołubia – informował Edmund Węsierski z grudziądzkiego partu, który wraz z prezesem Jarosławem Loewenau oprowadzał banińskich wędrowców. Telefoniczne pozdrowienia przekazał też wiceprezydent miasta Marek Sikora, Kaszuba pochodzący z Luzina, który także zasila szeregi grudziądzkich Kaszubów.
Nieopodal Grudziądza jest niewielka Dąbrówka Królewska, w której przed wojną był proboszczem ks. Alojzy Ptach pochodzący z Miszewa. Został zamordowany przez hitlerowców 11 listopada 1939 roku. Do dziś mieszkańcy bardzo ciepło wspominają tę postać, o czym można było się przekonać na mszy odprawionej przez miejscowego duszpasterza ks. Kazimierza Wiśniewskiego w intencji zamordowanego kapłana z Miszewa oraz na spotkaniu w szkole. Podczas mszy pieśni oraz lekcja były po kaszubsku. Dzieci ubrały się w kaszubskie stroje, w których dały miły koncert ku wielkiej radości lokalnej społeczności.
- Bardzo się cieszymy, że przybyliście do nas. To był kapłan, który pięknie zapisał się w historii naszej wsi i parafii – podkreślał ksiądz proboszcz.
Spotkanie dostarczyło mnóstwo emocjonalnych przeżyć, tym bardziej, że w grupie były osoby blisko spokrewnione z ks. Ptachem.
- Zawsze pragnęłam tu przyjechać. Jestem szczęśliwa, że to się tak szybko udało i to w tak wspaniałej oprawie – wyznała Bernadeta Wińska Hering z domu Ptach.
Niewątpliwie jeszcze więcej emocji wzbudził pobyt w Kowalewie Pomorskim, którego honorowym obywatelem jest inny zasłużony miszewianin, ks. Franciszek Ksawery Okroy. Ta postać cieszy się tam ogromnym szacunkiem. Niemal przez trzydzieści lat był przewodnikiem duchowym miasta.
- Potrafił w tych trudnych czasach bardzo mądrze łączyć tę społeczność. On z wszystkimi umiał rozmawiać. Dlatego do dziś tak dużo ludzi okazuje mu wdzięczność – podkreślał burmistrz Kowalewa, Stanisław Grabowski.
Przy wypełnionej po brzegi sali domu kultury burmistrz obejrzał występ „Mùlków” z Miszewa. Atmosfera była niesamowita. Dzieci wykazały się wspaniałą koncentracją. W półgodzinnym występie najlepiej jak umiały zaprezentowały nabyte umiejętności.
- Jestem pełen podziwu dla nich – wzdychał Marek Munch, który również musiał wykazał się opanowaniem. – Ja praktycznie nic nie widziałem, ponieważ światła były skierowane na nas. Ale udało się! – nie krył zadowolenia muzyk, który w Baninie służy też jako organista.
Dopełnieniem udanego wieczoru była wspólna kawa z kowalewskim establishmentem oraz zwiedzanie kościoła z tablicą upamiętniająca posługę ks. Okroya, a także miasta. Zdumienie wzbudzały liczne plakaty informujące o występie „Mùlków”. Wszystko to było zasługą Karoliny Kowalskiej z urzędu miasta w Kowalewie, znakomitej organizatorki całego wydarzenia.
Ks. Okroy był członkiem przedwojennego Stowarzyszenia Miłośników Kaszubszczyzny „Stanica” założonego w 1936 roku w Toruniu. Do jego głównych członków należał też Karol Krefft związany z Żukowem, Edmund Jonas, ks. Franciszek Jank i wielu innych . O nich oraz o powojennych działaczach kaszubskich w Toruniu opowiedział dr Wojciech Szramowski – prezes O/ZKP w Toruniu. Spotkanie z nim rozpoczęło zwiedzanie grodu Kopernika. Niezwykle ciekawym punktem było Muzeum Etnograficzne, które niegdyś współtworzył Jan Rompski, poeta kaszubski i szwagier Jana Trepczyka – patrona SP w Miszewie. Była tam też szczególna okazja, żeby zaśpiewać pieśń „Jem jô rëbôk”, gdyż po mieście oprowadziła Kaszubów z Banina wnuczka autora tej pieśni, kaszubskiego pisarza Józefa Ceynowy, prywatnie żona prezesa partu w Toruniu. Podczas wędrówki zaopatrzono się w tradycyjne pierniki, które stanowią jedną z cech szczególnych Torunia.
Z kolei Chełmno słynie jako miasto zakochanych. Nic dziwnego, że wątek ten bardzo zaintrygował młodzież gimnazjalną z Żukowa uczącą się języka kaszubskiego.
- Przepiękne jest sanktuarium Matki Boskiej w Chełmnie z relikwiami św. Walentego. Teraz przynajmniej poznałam żywot tego świętego – podkreślała Ola Okrój, jedna z aktywniejszych gimnazjalistek, która podczas wycieczki nie raz prezentowała umiejętności wokalne i recytatorskie otrzymując rzęsiste brawa. W artystycznych działaniach dzielnie jej sekundowała Beata Bach, a w drodze powrotnej cała bardzo sympatyczna grupa z gimnazjum.
Ukoronowaniem dwóch dni była kaszubska pieśń i modlitwa nad grobem ojca regionalizmu kaszubskiego, Floriana Ceynowy. Od niego wszystko się zaczęło w połowie XIX wieku. Urodził się w Sławoszynie pod Puckiem. Gruntownie wykształcony osiadł w Bukowcu. Tam – na krańcu Kociewia – zainicjował działalność kaszubską. Dlatego hołd oddany nad jego grobem miał szczególny wymiar. Był podkreśleniem dobrze spełnionej wyprawy. Wszyscy w tym miejscu z dumą podkreślali: „Jestem Kaszubą”, co w drodze powrotnej wyrażone zostało przez zaśpiewanie pieśni o takim właśnie tytule i błogosławieństwem ks. Jana Piłata – proboszcza parafii w Przysiersku i wieloletniego strażnika miejsca wiecznego spoczynku Ceynowy.
Jan Dosz