Mòrowistô pùra, że pò deszczu daje słuńce. Deszczik padô, słuńce świecy, czarownica masło klecy.
Deszczyk pada, słońce świeci, czarownica masło kleci.
Historia, Zabytki i Kościoły na Terenie Szwajcarii Kaszubskiej.
rys. ikony: Katarzyna Kamińska
Bardzo dawno temu rybak Jost powracał późnym wieczorem z Rowów do Gardny Wielkiej. Noc była ciemny i dął bardzo silny wiatr, co groziło rybakowi niebezpieczeństwem. Sytuację tę wykorzystał diabeł, proponują mu ratunek za podpisanie cyrografu na duszę. Rybak cyrograf podpisał własną krwią, postawił jednak warunek, aby diabeł na miejscu spotkania wybudował kościół z kamieni, przy czym budowę jego miał zakończyć zanim pierwszy kur zapieje.
W dziale galeria znajdują się zdjęcia kapliczek, krzyży i figur przydrożnych. http://szwajcaria-kaszubska.pl/multimedia/galeria/kaszubskie-kapliczki
Na Kaszubach wciąż można natknąć się na pamiątki ostatniej wojny i to niekiedy zupełnie przypadkowo. Mało kto wie, że niedaleko Wieżycy znajdują się pozostałości niemieckiego radaru. Do niedawna spekulowano, że w tym miejscu miała powstać wyrzutnia rakiet V-2. Teraz wiadomo, że to mało prawdopodobna teoria.
O wątpliwych kartuskich newsach i pacyfikacji w Szadych Brodach.
Na stronie internetowej jednej z lokalnych gazet 22 lutego tego roku odgrzano reportaż Marii Dąbrowskiej (tak, tej od nieśmiertelnych Nocy i dni) z 1925 roku, z jej pobytu w Kartuzach. Jako sensacyjny zwiastun wytłuszczono informacje wybitnej pisarki o tym, że kartuzi służyli Krzyżakom i Brandenburczykom przeciw Polsce, byli ośrodkiem polityki germanizacyjnej kraju nawet w czasach panowania Rzeczpospolitej i że podobno stąd pomagano kierować sławną rzezią Gdańska dokonaną przez Krzyżaków. Reportaż ten publikowała m.in. „Pomerania” w 1983 roku na 600-lecie Kartuz, miłosiernie go jednak okrawając z informacji mijających się z faktami. Tym razem subiektywną prawdę pisarki podano nam jako wytłuszczoną, triumfalną prawdę obiektywną.
Prostowanie informacji o kierowaniu rzezią gdańską będzie krótkie. Miała ona miejsce w roku 1308, a zakonników z Pragi czeskiej sprowadzono na nasze tereny w roku 1381, a więc 73 lata po rzezi. Być może miała autorka na myśli rok 1460, kiedy to ówczesny przeor klasztoru Schnelle spiskował w sprawie Gdańska w czasie wojny trzynastoletniej z wodzem krzyżackim Fritzem von Raveneck. Jednak żadna rzeź z tego nie wynikła, a przeora szybko zaaresztowano.
Z prawdą o kartuzach - germanizatorach i ich polityce germanizacyjnej też chyba da się zwięźle uporać, choć opinia ta pokutuje do dziś nie tylko dzięki M. Dąbrowskiej. Popularyzowano ją na 600-lecie Kartuz w referacie Dzieje osady przyklasztornej w jego wersji ze stanu wojennego (600-lecie przypadło na rok 1983). Germanversion straszy też w Nowym Bedekerze T. Bolduana, ale pokutuje również w lokalnej świadomości dzięki wysiłkom jednego z miejscowych historyków, który latami wiódł młodzież szkolną do kościoła kartuzów, by tam wdrukowywać w chłonne umysły tę oczywistość. Teraz upiór germanizacji ożył dzięki młodemu adeptowi sztuki dziennikarskiej, który dokopał się do reportażowego rarytasu M.Dąbrowskiej. Tymczasem pojęcie germanizacji pojawia się w historii dopiero w wieku XIX i funkcjonuje tylko w odniesieniu do konkretnych działań zaborcy pruskiego. A przecież kartuzi żadnymi zaborcami nie byli, żadnego też zaboru nie utworzyli. Czy się mylę?
Odwiedza nas 142 gości oraz 0 użytkowników.