Dzięki powyższym cechom dziedzina moren czołowych wyróżnia się na Pomorskim Pojezierzu szczególnie malowniczym i urozmaiconym krajobrazem. Słyną z tego przede wszystkim okolice Kartuz, zwane stąd „Kaszubską Szwajcarią”. Tu bałtycka grobla najsilniej się spiętrza, wzgórza wododzielne ciągną się na wysokości 270 m, a wzniesiony na 331 m szczyt Wieżycy stanowi kulminację całego pojezierza. Obszar między Kartuzami a Kościerzyną przedstawia chaotyczny splot wzgórz morenowych, gęstwą lasów mieszanych lub liściastych porosłych oraz labirynt rozlewających się między nimi jezior, powiązanych siecią strumieni. Sam powiat kartuski liczy sto kilkadziesiąt jezior. Jest to najgęstsze ich skupienie na Pomorzu. Leżą one głównie w dorzeczu Radni, która w górnym biegu 26 jezior odwadnia. Obfitość ryb nadaje ich wodom znaczenie gospodarcze i jest podstawą bytu kaszubskich rybaków. Po lasach zalegają narzutowe głazy, tworząc nieraz potężne zsypiskabb skalnych bloków. Wrzosowiska bujne, śródleśne łąki nadrzeczne i zamknięte, torfami wyścielone kotlinki , okolone wzgórzami – ślady wygasłych już jezior – urozmaicają krajobraz. Ożywiają go bystre potoki, górskim prawdziwie pieniące się nurtem. Rzeki, które odznaczają się znacznym choć nierównym spadkiem, tworzą nieraz głębokie, stromo wcięte doliny. Znana z piękności jest tu przede wszystkim dolina Radni, która na przemian to wąskim i stromościennym przeciska się wąwozem, to rozlewa się w szerokie zwierciadło jeziora, to znów wije się leniwym biegiem wśród łąk nadbrzeżnych po równym dnie zaklęsłych kotlin. Wody tej rzeki, spiętrzone w Rudkach zaporową tamą, dostarczają siły elektrycznej, poza tym poruszają po drodze liczne tartaki i młyny. Możność ekonomicznego wyzyskania spadku rzek pomorskich stanowi jedno z bogactw tej ziemi.
W samym środku Kaszubskiej Szwajcarii leżą Kartuzy, dawna siedziba starego i możnego klasztoru Kartuzów, który ongi nad rozległym władał obszarem i w sąsiedztwie otaczającej krainy ważną odegrał rolę. Pozostał po nim piękny, średniowieczny kościół gotycki z resztkami krużganków i dawnym refektarzem, wzniesiony na przesmyku, dzielącym jezioro Wielkie Grzybno – zwane także klasztornym – od Małego Grzybna, czyli Grzybienia. Dzisiejsze, w sposób nowoczesny ładnie rozbudowane miasteczko stanowi, dzięki uroczemu położeniu u podnóża wzgórz w bezpośrednim otoczeniu lasów i jezior, centrum turystycznego ruchu i uczęszczane letnisko. Najbliższym sąsiedztwie widnieją obok Wielkiego i Małego Grzybna jeziora Melinko i Ciche. Olbrzymie stare buki i dęby porastają brzegi jeziora Klasztornego i tworzą pobliski Gaj Świętopełka, połączone alejami z miastem. Przepyszny dwustuletni las bukowy, chroniony jako rezerwat, otula Zamkową Górę nad Jeziorem Cichym. Na zachód od Kartuz wznosi się Tamowa, z której szczytu najpiękniejszy na sąsiednie lasy i wody roztacza się widok. Opodal rozciąga się długi szereg jezior, związanych biegiem Radni: Białe, Kłodno, Wielkie i Małe Brodno – dalej wygięte w fantastyczny łuk Jezioro Ostrzyckie, słynne z piękności. Łączą się z nami na południu wyciągnięte w długi pas wąskie jeziora: Patulskie, Dąbrowskie i Lubowickie. W ich toni przegląda się przypierający od wschodu łańcuch stłoczonych gęsto wzgórz morenowych, nad którymi góruje wyniosły, kopulasty szczyt Wieżycy.
Ale wszystkie wspomniane jeziora okolicy Kartuz przenosi rozmiarami sąsiadujące z nimi na zachodzie Jezioro Raduńskie, długie na 15 km, przez które po opuszczeniu Jeziora Stężyckiego przepływa Radunia. Przelewając się kolejno z jednego jeziora w drugie, od jeziora Kłodno po Jezioro Ostrzyckie, wyrywa się ona z ich szeregu na wschód, by minąwszy zrazu szeroką, płaską kotlinę, wciąć w romantyczny, kręty jar, którym przedziera się przez morenowe wzgórza. Tu, w pobliżu granicy gdańskiej, gdzie z malowniczą doliną Radni sąsiaduje również grupa niewielkich jezior, widnieje Żuków z odwiecznym kościołem Norbertanek, szczycącym się zabytkami z czasów książąt pomorskich. Dawny klasztor żukowski, założony z początkiem XIII w., od którego ongi należała nieomal połowa powiatu, na wdzięczną zasłużył sobie pamięć, jako ostoja polszczyzny w zagrożonym przez germanizację kraju. – Poniżej, w Rudkach, spiętrzona sztucznie Radunia rozlewa się w zaporowe jezioro, zyskany przez to spadek wód zasila wielką elektrownię. Na PN. – zachodzie od Kartuz kryje się w lasach prześliczne Jezioro Łąkie, z którego toni wynurzają się dwie duże wyspy. Opodal szereg jezior odwadnia Łeba. Tu, pod Mirachowem stare dęby, buki i brzozy okalają Jezioro Wielkie, nad którym gnieżdżą się rokrocznie żurawie. W sąsiedztwie torfowisk, karłowatymi sosnami pokrytych, znajdują się słynne tokowiska głuszców. Niedaleko położone Jezioro Kamienne zyskało nazwę od olbrzymiego bloku granitu – narzutowego głazu, widniejącego na jego brzegu. Dalej na zachodzie wielkie Jezioro Gowidlino, wypełniające zaklęsłość moreny dennej, oblewa rozległą wyspę, zajętą przez wsie i role. Wśród rozsianych w okolicy osad kaszubskich przetrwały jeszcze stare szlacheckie zaścianki.
U południowego krańca Kaszubskiej Szwajcarii rozsiadła się Kościerzyna, szczycąca się tradycją ogniska kulturalnego ruchu kaszubskiego w czasach najcięższych – niegdyś gród książęcy, jeden z najstarszych na Pomorzu. Miasto ładnie rozbudowane, tonące w zieleni ogrodów, cieszy się również piękną okolicą – sąsiedztwem rozległych lasów liściastych i jezior. Ale krajobraz poczyna się tu już zmieniać i przychodzi w jednostajną senną krainę Borów Tucholskich.
Pojezierze Kaszubskie, wzgórzyste, rozświetlone mozaiką zwierciadeł wodnych i bujnymi ocienione lasami, jest idealnym terenem turystycznego ruchu i ściąga na sezonowe wywczasy liczne rzesze letników. Zapewniają im wygodny pobyt czyste i miłe, uroczo nad brzegiem jezior lub w otoczeniu lasów położone wsie i miasteczka, a doskonale utrzymane drogi ułatwiają poznanie kraju.
A kraj to istotnie piękny. Choć nie zadziwia ogrodem podniebnych szczytów i nie wstrząsa groźnym widokiem nagich kolosów skalnych alpejskiego krajobrazu, choć nie pozwala oku błąkać się w bezkresie roztaczających się w nieskończoną dal widnokręgów, jakich tylko morze lub step dostarcza, ujmuje jednak odrębnym, własnym czarem. Zielone wzgórza zamykają tu zewsząd horyzont, drogi wiją się między nimi lub serpentynami wspinają się na ich łagodne zbocza, a każdy skręt i każde wzniesienie nowe otwiera widoki. Raz dno doliny jasne, szeroko rozłożone i bujne rozświecają łąki, zroszone bijącymi ze stoków źródłami, niekiedy torfiasty moczar ściele się ich środkiem lub skryty wśród wysokich traw strumyk cichym nurtem zdąża po równej powierzchni i leniwie płynąc w kapryśne układa się skręty. Ale zaraz poniżej rozłożysta, słoneczna dolinka zmienia się w ciasny wąwóz, głęboki i mroczny. Chłodny cień w niej panuje, a strome zbocza wznoszą się w urwiste ściany, wieńczone gąszczem zwieszających się krzewów. W głębi potok przewala się z szumem, spieniony i dziki, podcina brzegi, wydziera grunt spod drzew uczepionych krawędzi parowu i wypełnia jego wąskie dno, tak że droga omijać go musi przerzucając się na zbocze sąsiedniego wzgórza. Tu gęsty las porasta, odwieczne buki dźwigają ku niebu poplątane konary, czasem dęby mu towarzyszą i strzeliste sosny. W ich cieniu płozi się bluszcz, a spod korzeni omszone wyzierają głazy. Gdy jesień złotem i czerwienią ubarwi korony drzew, liściaste lasy płoną w słońcu gamą najżywszych kolorów, od których odbija ciemna, podkreślona smugą rudych pni zieleń sosnowych borów. U skraju lasu przebłyskuje między drzewami toń wodna – ciche jezioro w szuwary ujęte srebrzy się tu i rozlewa między wzgórzami, z nimi wiąże się drugie, które kryje się za najbliższym grzbietem. Nad brzegiem rozsiadła się rybacka wioska lub miasteczko niewielkie; czerwone dachy wychylają się z zieleni drzew, ponad nie strzela sczerniała wieża starego, gotyckiego kościoła. Na łagodnie do jeziora spływających stokach ścielą się role pocięte szmaragdowymi miedzami. Wyżej ukazują się niekiedy powierzchnie zasłane luźnym zsypiskiem głazów: „kamienne pola”. Za tępym grzbietem znowu lasami otulone wzgórza zamykają widnokrąg, kryjąc dalszą okolicę – nowe świecą między nimi jeziora i nowe otwierają się doliny. – Ta ciągła zmienność obrazów, to kalejdoskopowe przeplatanie się scenerii stanowi prawdziwy i wyjątkowy wdzięk Kaszubskiego Pojezierza.
Popularna, utarta nazwa Szwajcarii kaszubskiej niesłuszna jest oczywiście i równie mało uzasadniona, jak analogicznie używane określenia Saskiej lub Czeskiej Szwajcarii nad Łabą. Prawdziwie alpejski, typowo wysokogórski zespół form ma przecież Polska w Tatrach i nie potrzebuje szukać dlań choćby najpiękniejszych, ale bądź co bądź fałszywych surogatów. Kaszubskie Pojezierze w niczym surowego krajobrazu nagich skał i ostrych turni nie przypomina, posiada zupełnie odmienną, własną rzeźbę, którą zresztą zawdzięcza działaniu tego samego czynnika: lodowca. Tylko, że tutaj była to działalność nasypowa, gdy w Tatrach decydującą rolę odegrało żłobienie. Krajobraz kaszubski uderza świeżością i urozmaiceniem form lodowcowych, wybijając się pod tym względem na czoło w Polsce, gdzie przecież dyluwialne zlodowacenie na ogromnych obszarach wybitne zostawiło ślady. Tu jedynie krajobraz moren czołowych zachował się w stanie tak mało zmienionym przez późniejsze procesy.
Swoiste piękno tej ziemi, na które składa się ów niezwykle urozmaicony zespół bezładnie spiętrzonych lesistych wzgórz przeplecionych niezliczonymi zwierciadłami jezior, nie stanowi bynajmniej jedynej jej wartości. Mimo ubogich często, piaskami i głazami zasłanych ról, mimo braku podziemnych skarbów kopalnianych, ma ona dla Polski niemałe znaczenie ekonomiczne przez swe lasy bogate, przez rybną toń jezior, przez rwący, dostarczający żywej motorycznej siły nurt bystrych strumieni. Najdonioślejszą jednak rolę dla całego państwa spełnia ten obszar przez swe położenie. Wszak on to wypełnia i stanowi Ów „pomorski korytarz”, będący jedynym połączeniem terytorium państwowego Polski z morzem – ową wąską, na północ wysuniętą szyję, zacieśnioną, ale bądź co bądź istniejącą, bez której Rzeczypospolita dusiłaby się w kontynentalnym zamknięciu. Nie jest to bynajmniej rzeczą przypadku, że pas tego połączenia tędy właśnie przebiega, że za pośrednictwem tego wyłącznie obszaru Polska terytorialnie i etnicznie – przez lud kaszubski – dzisiaj i od wieków wiąże się z wybrzeżem. Szeroka grobla bałtycka, garbaty kraj pojezierzy pomorskich, mazursko – pruskich, litewskich, odcina na całej linii wewnętrzne obszary niżowe od morza i niemałą stanowił zawsze komunikacyjną przeszkodę utrudniając oparcie terytorium państwowego polski o Bałtyk. Rozcina wprawdzie tę groblę dolina Wisły, tworzy jednak wąski stosunkowo i głęboki przełom, w którym rzeka, płynąc w skrętach, podmywa to jeden to drugi stok, nie pozostawiając obok niego na dnie miejsca dla drogi, której by w czasie wezbrania nie zalewały wysokie wody. Przetkane jeziorami garby czołowych moren nadbałtyckich, które najbliżej przysuwają się ku morzu w obszarze pomorskim, nie wiąże się za Wisłą bezpośrednio z morenowymi łańcuchami mazurskich, wschodnio – pruskich wzniesień. W sąsiedztwie wiślanego przełomu obniżają się one i rozpłaszczają – tutaj też po lewym brzegu Wisły przebiega krajem kaszubskim najdogodniejsza lądowa droga ku morzu, od niepamiętnych czasów wyzyskiwana „droga bursztynowa”, zaznaczona prastarymi osadami. Doniosłe jej w przeszłości znaczenie odbiło się w zasięgu dzisiejszych jeszcze etnicznych i politycznych granic.