Tak się złożyło, że już pierwsze strony materiałów zainteresowały mnie osobiście, gdyż znalazłem artykuł B. Dompke, w którym znajduje się wypowiedź mojego poprzednika z Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach Franciszka Tredera, założyciela i długoletniego kierownika, a moim staraniem - od 1997 r., w 50 lecie utworzenia Muzeum Kaszubskiego – również Patrona tego Muzeum.
Wypowiedź pochodzi zapewne z końca lat sześćdziesiątych XX w., a spisana na maszynie do pisania na pożółkłym, wyblakłym już papierze, na którym widać ślady minionego czasu.
*****
Już tylko w niektórych miejscowościach na Kaszubach przetrwał po dzień dzisiejszy dawny obyczaj chodzenia po domach „gwiazdorów”.
Starzy ludzie na Kaszubach chętnie wspominają tamte czasy, kiedy wigilia Bożego Narodzenia tradycyjnie stanowi po zachodzie słońca „domowy sejmik” przy wspólnych obrzędach.
Oto co nam powiedział spec i wybitny znawca historii Kaszub, kustosz Muzeum Kaszubskiego w Kartuzach, pan Franciszek Treder:
- Do obrzędowych wigilijnych potraw należą głównie kluski z brzadem (suszone grzyby, jabłka czy śliwki – N. M.) albo z krepama (kasza) zalane nie mlekiem lecz rozcząstkowanym makiem. Siano na stole i opłatek nie są znane u ludu kaszubskiego, natomiast stół wigilijny charakteryzuje się obfitością potraw. Niestety, tradycja w narodzie ginie, do rzadkości już należą wobec rosnącej cywilizacji dawne zwyczaje i obyczaje.
Chodzenie po domach gwiazdorów zachowało się jednakże w wielu miejscowościach, a nawet rejonach Kaszub w niezmienionej formie.
Po wieczerzy wigilijnej rodzina oczekuje gwiozdki (lub „karno” czyli stadko gwiazdkowej gromadki), które wiele zamętu wprowadzają głównie wśród dzieci. Na kilka dni przed wieczerzą wigilijną rodzice nawołują swoje pociechy do posłuszeństwa i karności, bo inaczej rozprawi się z nimi gwiozdka, która w mniemaniu dzieci najczęściej przychodzi z Gduńska (Gdańska) czy sąsiednich miast powiatowych. Gwiozdka z Gduńska wzbudza jednakże wśród dzieci najwięcej lęku, co należy uzasadnić tym, że po dzień dzisiejszy w narodzie kaszubskim pozostały echa krwawej rzezi, urządzonej przez Krzyżaków w 1308 r. właśnie w Gdańsku. Pod ciosami krzyżackich mieczy padło tysiące mieszkańców Kaszub, którzy przybyli tutaj na odpust św. Dominika.
Przybycie gwiazdki często poprzedzane jest wizytą „gwiżdża” w mieszkaniu gospodarza. Jest to zwykły zwany w naszym języku „zwiad”, który ma na celu spisanie inwentarza i upewnienie się, czy warto gospodarza odwiedzić. Na zakończenie swojej wizyty „gwiżdż” pyta gospodarza, czy zechciałby ugościć w swoim mieszkaniu „Panią Gwiazdkę”. Otrzymując potwierdzenie, „gwiżdż” zazwyczaj odpowiada:
- Dobrze gospodarzu, gwiazdka przyjdzie z Gduńska. Gdy nadszedł wigilijny wieczór, przebierańcy zbierają się przed checzą (domem) gospodarza, po czym do izby wchodzi najpierw gwiazdor i gwiazdorowa, składając gospodarzowi głęboki ukłon. Para po wykonaniu tańca przy dźwiękach skocznej muzyki, czeka na pozostałych przebierańców. Gwiazdka po wykonaniu tańca, uzbrojona w skręcony ze słomy korbacz, nawołuje dzieci do pacierza. Dzieci umiejące pacierz bez zająknięcia obdarowuje orzechami, słodyczami, zaś jąkających się okłada korbaczem.
Gwiozdce towarzyszy jak już wspomnieliśmy, szereg przebierańców. Kozioł tańczy i podskakuje wokół kobiet i dziewcząt, kominiarz czyści piec i wymiata popiół na środek izby, a bocian zagląda do garnków i wyjada co lepsze smakołyki. Zjawiają się następnie baba i dziad z dużym „dziadowskim workiem” prosząc gospodarza o dary. Baba nie zadawala się byle czym, toteż hojność gospodarza wystawiona jest na dużą próbę. Gospodarz chcąc nie chcąc, musi dać kucha (ciasta) i detci (pieniądze).
Dziadowska funkcja kończy się na częstowaniu domowników tabaką z prawdziwej kaszubskiej tabakiery.
Postacie i maszkary są rzeczywiście dziwacznie przebrane, przy czym w różnych wsiach pomysły są różne.
W niektórych wsiach gwiozdka wdziewa na siebie koszulę utkaną ze słomy, a gdzie indziej od stóp do głowy upleciona jest za wyjątkiem twarzy, słomianymi powrózkami. Twarz zazwyczaj przykryta jest larwą i to bardzo pięknie zakoloryzowaną.
Interesujący jest zwyczaj panujący w checzy po odejściu przebierańców. Obowiązek sprzątania izby według tradycji spada na gospodarza, który z rozproszoną po podłodze słomą, udaje się do sadu. by obwiązać nią drzewa owocowe dla podniesienia urodzajów.
Wybierając się przed północą na pasterkę, ludzie najpierw udają się do bydła budząc je słowami: „Hej, wstawajta, bo me tere idzemy do koscioła. Pujta z nama (hej, wstawajcie, bo idziemy teraz do Kocioła. Chodżcie z nami).
W niektórych rejonach Kaszub ludzie udają się do sadów, gdzie trzęsą wszystkimi drzewami owocowymi dodając im otuchy, by lepiej rosły.
Noc wigilijna jest pełna cudownych możliwości. Oto co na ten temat mówi p. Treder:
- W rejonie Puzdrowa, Gowidlina, Tuchlina, Mojusza, itp. panuje zwyczaj zdejmowania łańcuchów z karków zwierząt i wszystkie one otrzymują dar przemawiania ludzkim głosem. Głos ten usłyszeć mogą tylko ci nieliczni, którzy urodzili się o północy w Wielkanoc i jeszcze tego samego dnia zostali ochrzczeni. Innym, którzy chcieliby posłuchać głosu ludzkiego zwierząt, grozi śmierć.
Na Kaszubach niektórzy ludzie wierzą, że kury będą się lepiej niosły, gdy w wigilijny wieczór jasno świecą gwiazdy, zaś krowy dobrze będą się doiły, o ile niebo powleczone jest mgłą. Dość szybko w zapomnienie idą dawne wierzenia i wróżby. Na przykład kiedyś wierzono, że podczas nocy wigilijnej pod śniegiem zakwita czarodziejski kwiat, że jabłonie kwitną i wydają owoce, że woda w strumykach i źródłach zmienia się w wino, które pić mogą tylko niewinne i nieświadome istoty. W powiecie kościerskim są wsie, w których wierzy się, że w noc wigilijną pies domowy otrzymać musi odrobinę każdej potrawy, a to po to, aby nie pogryzł pana i domowników na wypadek, gdyby oszalał.
Tyle p. Franciszek Treder.
Tradycja „gwiozdków” była dość aktywnie kultywowana na Kaszubach do wybuchu drugiej wojny światowej.
Dzisiejsza wigilia na większości terenów Kaszub nie ma nic wspólnego z cechami pozostawionymi po praojcach. Ale jedna rzecz nie ulega wątpliwości: w owych czasach widowiska gwiazdkowe były czymś w rodzaju naszych dzisiejszych festiwali, były dorocznym przeglądem dorobku ludowej sztuki i kultury. Przebierańcy obok własnych strojów wykonanych zazwyczaj bardzo pomysłowo i z rozmachem, a jednocześnie ekspresywnie, mieli okazję do przekazania ogółowi społeczeństwa własnych wierszy, teksty piosenek, muzyki, gadek i opowiadań. Był to po prostu - chłopski teatr.
Ale życie idzie naprzód i tym samym tradycja choćby ta najpiękniejsza i najprzedniejsza nie potrafi się oprzeć próbie czasu. Dobrze, że o ginącej tradycji stara się w okresie świątecznym przypomnieć zasłużony dla Kaszub regionalny zespół pieśni i tańca „Kaszuby”, specjalizujący się w inscenizacji „Gwiżdży”. Zachowane są w nim wszystkie znane formy dawniejszego widowiska z jego barwnością, z pieśniami, tańcami, muzyką, gadkami i facjecjami.