Każde sympozjum składać się ma z dwóch części (być może w przyszłości będą o wiele bardziej rozbudowane). W pierwszej prezentowane będą referaty fachowców z danej dziedziny, a w drugiej odbywać się będzie panel dyskusyjny. Zdecydowanie ważniejsza od ilości jest jakość. Rozmowy bowiem są w całości rejestrowane. W nieodległej przyszłości mają być wydane w publikacji książkowej, by w ten sposób mogły trafić do wszystkich zainteresowanych – wyjaśniała na wstępie Elżbieta Pryczkowska, prezes Oddziału Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Baninie.
Oddział ten podjął nową inicjatywę. Kôrba (od czasownika kôrbic) oznacza dyskusję. Poszczególne sympozja będą więc podejmowały trudne tematy w życiu Kaszubów, które w zasadzie są przemilczane. Takim jest na przykład bicie dzieci szkolnych w okresie komunizmu.
Ten trudny i bolesny temat w gruncie rzeczy stanowi jeden z największych elementów oporu w procesie nauczania kaszubskiego, co wynikało z referatu dra Eugeniusza Pryczkowskiego.
- Jeśli w pełni nie zdiagnozujemy i nie wyjaśnimy tej sprawy, będzie ona wciąż negatywnym argumentem dla rodziców przekonanych o słuszności wyrugowania tego języka z własnego życia, a tym bardziej z życia ich dzieci, ponieważ – jak mówią – dawniej bili za mówienie po kaszubsku, a teraz każą nam się go uczyć.
Padł także postulat, że należą się byłym uczniom przeprosiny za tą sytuację. To byłby ważny element oczyszczenia byłych nauczycieli i dobry punkt wyjścia do lepszych efektów w tej nauce. Szereg negatywnych przykładów podał także dr Dariusz Majkowski, który przejrzał dokładnie „Pomeranię” i „Nordę”, gdzie ukazywały się artykuły o dramacie kaszubskich dzieci. Do tego odniósł się prof. Zdzisław Aleksander w swoim głosie odczytanym przez Aleksandrę Uchman. Ze względów zdrowotnych profesor nie mógł być obecny. Dopełnieniem części referatowej były głosy prof. Duszan Pazdzerskiego, który wskazał kolejne przykłady nieefektywnej realizacji nauki kaszubskiego oraz Kazimierza Klawitera z Sejmiku Województwa Pomorskiego.
- Ta sprawa pozostawiła tak głębokie urazy, że rodzice i dziadkowie wciąż są przeświadczeni, że nauczanie kaszubskiego jest zbędne – mówił Zbigniew Byczkowski z Łęczyc, który dobitnie zaakcentował, że był wielokrotnie bity przez nauczycieli za mówienie po kaszubsku w szkole w Głodnicy koło Strzepcza. To dotykało wówczas bardzo dużo dzieci.
O podobnych doświadczeniach wspominała Beata Richter z Kolbud, która wychowała się w Kościerzynie. Mówiło też o tym sporo innych gości, którzy gremialnie przybyli na I Kôrbę. Wśród nich był także prezes ZKP Jan Wyrowiński.
- Jak widać jest to temat, który bardzo porusza mieszkańców. Ma zatem wpływ na czasy współczesne. Bardzo dziękuję oddziałowi w Baninie za podjęcie tej zupełnie nowej inicjatywy, tym bardziej, że rzeczywiście w ostatnich latach mniej jest dyskusji o istotnych sprawach Kaszub – podkreślał prezes, który wykazuje dużą otwartość na nowe inicjatywy.
Prezes wraz z szefową banińskiego partu wręczyli legitymacje członkowskiej. Pierwszą otrzymał Maria Jolanta Karweta – żona śp. admirała Andrzeja Karwety pochowanego w Baninie.
- Bardzo się cieszę, że mogę być w tak aktywnym gronie, tym bardziej, że kocham ten region, kocham też język kaszubski, który całkiem dobrze już rozumiem – mówiła z dumą admirałowa z Banina. Kolejne legitymacje odebrały dwie bardzo aktywne nauczycielki języka kaszubskiego; Grażyna Recław (od niedawna sekretarz Rady Westrzédnëch Partów) oraz Barbara Czaja. One również miały przykre doświadczenia w szkole. Tym większym smutkiem napawa fakt, że niektóre osoby dawniej zapalczywie rugujące kaszubski obecnie są znów na piedestale.
- To było coś okrutnego, że matka i ojciec musieli swym dzieciom zakazywać mówienia w ojczystym języku! – po kaszubsku mówił nie kryjąc emocji ks. Krzysztof Tusk z Bydgoszczy, a urodzony w gminie Stężyca. – Musimy zgłębiać wiedzę o narodzie kaszubskim, o jego dziejach, o jego wpaniałej przeszłości. Wówczas łatwiej będzie zrozumieć, co zatracono. Ale my mówimy jeszcze po kaszubsku, dlatego wiele rzeczy da się jeszcze nadrobić – podkreślał, z czym zgodziła się liczna widownia nagradzając go sowicie oklaskami.
Jan Dosz