Znają się od trzech lat. Mają za sobą tysiące przejechanych kilometrów na rowerach, brali udział w różnych rajdach, do różnych miejsc w Polsce i w Europie. Najczęściej prowadziły one do miejsc kultu religijnego. Jeździli również samotnie. Odkryli w swoim dorosły życiu marzenia, które przemieniają w rzeczywistość. Teraz bez tych podróży czuliby się zawiedzeni, poszkodowani, czegoś by im brakowało.
Pomysł pielgrzymki do św. Jakuba Większego w Compostela pojawił się w październiku ubiegłego roku, gdy wracali z III Papieskiego Tygodnia w Wadowicach. Silni fizycznie, zdolni umysłowo, nieustannie podejmują nowe wyzwania. Każdy wyjazd do miejsc sakralnych jest dla nich szczególnym czasem przemyśleń, modlitwy i własnych zawierzeń. Mają również szczególne odniesienie do nauk naszego papieża, który zachęcał, aby odnaleźć więzi z Bogiem i ludźmi, niezależnie od ich przekonań. Podjęcie tego wewnętrznego wyzwania wymaga hartu ducha i długich przygotowań. Myśli o czekającej ich pielgrzymce noszą w sobie już od kilku miesięcy.
Oto skład drużyny, która 25 kwietnia wyruszy na rowerach z Gdańska, sprzed kościoła św. Jakuba, do Katedry św. Jakuba Większego w Santiago de Compostela w północno-zachodniej Hiszpanii:
- Jan Kostuch,
- Zbigniew Czajka
- Marek Koryczan
- Stanisław Rodhe
- Pielgrzymi - sympatycy Grupy Rowerowej
Odległość z Gdańska do celu podróży wynosi 3084 kilometry a zamierzony czas na jej przejechanie, uczestnicy planują na osiemnaście – dziewiętnaście dni. To wskazuje, że dziennie muszą pokonać średnio 160 -170 kilometrów. Niekiedy wypadnie większy dystans, a w niektóre dni krótszy. Będzie zależało od sił i samopoczucia rowerzystów. Pomimo, że będzie ich łączyła myśl wspólnoty, to w czasie pielgrzymki, każdy będzie musiał liczyć na własne siły. Przyjdą chwile zmęczenia, bólu, a może i zwątpienia. Odczuwałem to wielokrotnie w czasie moich maratonów biegowych i narciarskich. Ich trud będzie miał wymiar nadprzyrodzony. Odprawiana Msza św. każdego ranka, będzie sprawowana przez ks. Tomasza, będzie dodawała sił duchowych fizycznych i nowymi siłami ruszyć przed siebie.
Dotychczas trzech z nich było na kanonizacji Jana Pawła II w Rzymie, ale całą szóstka na rowerach dotarli w 2013 roku do Valdsteny w Szwecji, gdzie jest pochowana św. Brygida. Wtenczas nie spodziewali się, że jej śladem, pragną znaleźć się w miejscu uznanym za miejsce spoczynku apostoła Jakuba. Ale przecież i papież Karol Wojtyła był tam dwukrotnie, podobnie jak Jan XXIII i Benedykt XVI.
Pielgrzymowanie do Santiago de Compostela ma ponad dziesięciowiekowo tradycję. J. W. Goethe powiedział, że drogi do św. Jakuba ukształtowały Europę. Ciągnie tam każdego dnia tysiące ludzi z różnych miejsc Europy i świata. Nie ma jednej trasy pielgrzymkowej, jest wiele szlaków, każdy z nich oznakowany symboliczną muszlą Jakubową, oraz żółtymi strzałkami na domach, drzewach, chodnikach. W marcu wyrusza do Compostela sławny gdański podróżnik Marek Kamiński. Obecnie obserwuje się renesans pielgrzymek do Santiago. W roku 1993 trasę pielgrzymkową do Santiago de Compostela wpisano na Listę światowego dziedzictwa UNESCO.
Podczas jazdy mogą być różne warunki pogodowe i drogowe. Pomimo, że trasa nie będzie prowadziła autostradami i głównymi zatłoczonymi, to zawsze będzie wymagała dużej koncentracji i uwagi. Planowane postoje na chociażby krótki odpoczynek i posiłek, będą konieczne i oczekiwane, zwłaszcza po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów tego dnia. Główny odcinek drogi pielgrzymiej już w Hiszpanii nazywa się Camino France i prowadzi od granicy francuskiej w St Jean Pied de Port do Santiago. Ten odcinek wynosi około 780 kilometrów. W przytłaczającej większości pielgrzymi idą pieszo, pewien procent jedzie na rowerach, trochę osób na koniach i wózkach inwalidzkich. Zatrzymują się tylko na posiłki i noclegi w hostelach, które rozmieszczone są wzdłuż trasy. Gdańszczanie zostawią szosę i odtąd będą jechać Camino, jak wymaga ponad tysiącletnia tradycja, drogą szeroką na trzy, a czasem zaledwie na jeden metr szerokości. Droga prowadzi wśród pól uprawnych, lasów, winnic, wzgórz, przez wioski, miasteczka i miasta.
Najtrudniejsze do pokonania będą serpentyny w paśmie Pirenejów z przewyższeniem 1504 m n p m - Cruz de Ferro. Na wzniesieniach będą jechać z szybkością nie większą niż 8-10 km/h, aby na zjazdach pędzić ponad 50 kilometrów na godzinę. Jednak oglądane widoki zaśnieżonych szczytów, malownicza zabudowa mijanych wsi, miasteczek i miast, odwdzięczy i się za poniesiony wysiłek. Nie można pominąć, że przydarzyć się mogą opady, zwłaszcza w deszczowej Galicji. Boczny wiatr też sprawia dodatkową trudność i pozbywanie się całego zapasu sił. Ale cóż to dla nich, pomocą Bożą i apostoła św. Jakuba Większego, pokonają te trudy.
Tadeusz Gawlik