Podczas Igrzysk Olimpijskich w Seulu w 1988 zdobył złoty medal, wygrywając w finale z Gerhardem Himmelem z RFN. Cztery lata później w Barcelonie zajął 4. miejsce. W Atlancie w 1996 powtórzył sukces z Seulu i ponownie zdobył złoty medal. Natomiast na olimpiadzie w Sydney w 2000, gdzie podczas ceremonii otwarcia był chorążym polskiej reprezentacji, startował bez powodzenia.
Oprócz sukcesów olimpijskich Wroński zdobył także tytuł mistrza świata w Tampere w 1994. Był również wicemistrzem w 1999 i dwukrotnie brązowym medalistą w 1993 i 1997. Trzy razy był mistrzem Europy w latach 1989, 1992 i 1994 i dwa razy brązowym medalistą w latach 1990 i 1996.
Piętnaście razy zdobywał tytuł mistrza Polski – nieprzerwanie od 1988 do 2000, a także w 2004 (w kategorii do 120 kg). W Plebiscycie „Przeglądu Sportowego” w 1994 został uznany najlepszym sportowcem Polski. Ponadto w plebiscycie w 1988 zajął drugie miejsce, a w 1996 trzecie. Długoletni przyjaciel Marka Pawlaka (Legia Warszawa) i Jacka Fafińskiego (Legia Warszawa).
żołnierz 3 Batalionu Zabezpieczenia Dowództwa Wojsk Lądowych w Warszawie.
Za wybitne osiągnięcia sportowe został odznaczony Orderem Odrodzenia Polski:
mł. chor. sztab. sł. st. WP, jeden z najwybitniejszych zawodników w historii polskiego zapaśnictwa, wielokrotny mistrz kraju, mistrz świata i trzykrotny mistrz Europy, czterokrotny olimpijczyk (1988, 1992, 1996, 2000) i dwukrotny złoty medalista olimpijski z Seulu (1988) i Atlanty (1996), prawdziwy król "klasycznej setki", chorąży polskiej ekipy z Sydney (2000).
Urodzony 8 października 1965 w Kartuzach, syn Jana i Renaty z d. Elgert (rodowitej Kaszubki), absolwent Liceum Ogólnokształcącego w Warszawie (1994) i Studium Trenerskiego IKF w Gorzowie Wlkp. 1997 (filia poznańskiej AWF). Zapaśnik (192 cm, 100 kg) stylu klasycznego (wagi ciężkiej 100 kg, tzw. "klasycznej setki"), reprezentant GLKS Morena Żukowo (1976-1984), Legii Warszawa (od 1984) i Gryfu Chełm (oficjalnie pożegnany w 2000, ale powrócił na matę), którego odkrył dla zapasów trener Henryk Borecki, szkolili w stołecznym klubie Bolesław Dubicki i Wiesław Dziadura, doskonalili w kadrze narodowej Stanisław Krzemiński i Ryszard Świerad. Typowy przedstawiciel wielkiego wyczynu sportowego lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Młodziutki Kaszub z Babiego Dołu (rodzice byli pracownikami lasów państwowych) położonego 40 km od Gdańska i 15 km od "najbliższego" Żukowa, mając lat 11 ogląda telewizyjną transmisję z Montrealu (1976) kiedy Kazimierz Lipień zdobywa pierwszy dla Polski złoty medal w zapasach. Jego ojciec Jan szuka dla synów (Ryszard, Wiesław. Andrzej, Janusz) kontaktu ze sportem. Rozumie jego znaczenie w prawidłowym rozwoju młodych chłopców. Wyboru wielkiego nie ma. Zabiera więc Wieśka i Andrzeja do ciężarowego samochodu i zawozi do Żukowa, gdzie w miejscowym LZS są tylko dwie sekcje: piłkarska i zapaśnicza. Andrzej mierzy 140 cm (dopiero w następnych latach rósł miesięcznie po centymetrze, aż do 192). Piłkarzem więc zostać nie może, pozostają mu zapasy. "Niewysoki i raczej pękaty" do 14 roku życia, przyszły mistrz olimpijski rozpoczyna sportową karierę. Zapaśniczy elementarz przerabia z Henrykiem Boreckim, pracownikiem Zakładów Mechaniki Precyzyjnej we Wrzeszczu (sędzia, członek władz PZZ, trener), który dojeżdża na treningi, podobnie jak jego podopieczny (15 km, krętą wiejską drogą). Pracuje się im dobrze. Po latach powie: "chłopak posiadał doskonałe warunki fizyczne, zbudowany był jak grecki heros i miał długie, piekielnie silne ręce". Po blisko ośmiu latach "kaszubski talent" wchodzi (głównie dzięki swojemu trenerowi) w orbitę zainteresowań wielkich miejskich klubów. Nieograniczony "przetarg" na zawodnika (startowały kluby śląskie, Siła Mysłowice, Piotrcovia, Śląsk Wrocław, Legia Warszawa) wygrywają wojskowi z Łazienkowskiej. "Obróbkę" diamentowego talentu zapaśniczego rozpoczynają trenerskie autorytety. Przed młodym zapaśnikiem (ciągle robiącym widoczne postępy) świat staje otworem, zwłaszcza, że w narodowej drużynie znalazło się (w kat. 100 kg) wolne miejsce po Romanie Wrocławskim. Kandydatów jest kilku, ale trener kadry narodowej (St. Krzesiński) ma największe zaufanie i lokuje nadzieje w przybyszu z Wybrzeża. Na razie jest to zaufanie bez poparcia. Na arenie międzynarodowej niepowodzenie za niepowodzeniem, ale trener intuicyjnie wyczuwa, że "na dojrzewanie trzeba mu dać więcej czasu niż innym". Wątpliwości co do dalszej przydatności i postępów zaczyna mieć także przyszły mistrz olimpijski. I oto wreszcie eksplozja znakomitej dyspozycji podczas Memoriału Władysława Pytlasińskiego w przedolimpijskim 1987. Zapaśnik z Babiego Dołu w imponującym stylu wygrywa z mistrzem olimpijskim z Los Angeles (1984) Rumunem Vasile Andrei i wybrany zostaje najlepszym zawodnikiem turnieju. Był to - jak się okazało - przełomowy moment w karierze Wrońskiego. Wreszcie w siebie uwierzył. Nie w pełni jednak docenili ten wyczyn (incydentalny) decydenci, bo walka o zakwalifikowanie do ekipy olimpijskiej była wciąż dyskusyjna. Zaangażowane zostały w nią największe autorytety (Janusz Tracewski) i zawodnik Legii do Seulu został ostatecznie delegowany. Mimo niekorzystnego losowania i porażki z Gruzinem Giedechaurim, który położył Polaka na łopatki, pokazał on, jak mobilizujące znaczenie na dalsze losy turniejowych walk może mieć klęska. Metamorfoza jest natychmiastowa. Wroński zmienia się nie do poznania. Wygrywa pewnie. Znów pokonał Rumuna Andrei - mistrza olimpijskiego, a kiedy po dwóch porażkach Gruzina otworzyła się przed nim szansa na awans do finału, nawet przez myśl mu nie przyszła możliwość przegranej. Pokonał i Amerykanina i Niemca. Po 12 latach treningów został mistrzem olimpijskim. Ale - jak się miało okazać - złoty medal w Seulu był dopiero wstępem i początkiem nie tylko olimpijskich sukcesów naszego mistrza. Wprawdzie w Barcelonie (1992) w inauguracyjnym pojedynku, jak sam mówił, na "własne życzenie" przegrał ze znanym mu już doskonale Amerykaninem polskiego pochodzenia Koslowskim (i miał trudności w "małym finale" z Rosjaninem Diemiaszkiewiczem), to dalsze lata kariery (między olimpijskie) pełne były sukcesów. Wroński wyrósł na jednego z najwybitniejszych zawodników w historii naszego zapaśnictwa. Swoje zdobycie zawdzięczał ogromnej wytrzymałości i konsekwencji w walce, doskonałej taktyce, "żelaznemu" charakterowi. Stał się mistrzem decydujących walk. Gdy bił się "o coś" - zawsze wygrywał, no może prawie zawsze (przegrał takie walki tylko dwa razy). Fachowcy podziwiali jego (wykonywane w walce w parterze); wynoszenie do suplesu i wózek. Podobno robił to najlepiej na świecie. Bardzo już doświadczony i znakomicie przygotowany, wyruszył na trzecie swoje igrzyska do Atlanty (1996). Walczył znakomicie. Widać było, że jest zdolny do morderczego pojedynku z każdym przez 9 minut. W starciach z czterema rywalami nie stracił ani jednego punktu technicznego. I dopiero w starciu o wielki finał stoczył morderczy pojedynek z Kubańczykiem Hectorem Milianem (mistrz olimpijski z Barcelony), który był najtrudniejszą walką w całej jego karierze sportowej. Już na początku drugiej minuty Polak wykonał wózek w przymusowym parterze rywala, zdobył dwa punkty, a potem przez siedem minut tej przewagi bronił. Podobno wykonanie rzutu na Wrońskim było w Atlancie całkowicie niemożliwe, nawet dla najlepszych zawodników "klasycznej setki", ale Kubańczyk (dużo cięższy od Polaka) cały czas próbował i tak zmęczył Wrońskiego, który opowiadał, że "wszystko migotało mi przed oczami, momentami latami czarne łaty, które zasłaniały twarz rywala". Ale wytrwał i w kolejnym pojedynku, finałowym znów zastosował perfekcyjną obronę, był remis, ale sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości, kto wywalczył złoty olimpijski medal. Czwarty występ na igrzyskach (2000), sportowo niestety nieudany, zaakcentował nasz znakomity zapaśnik jako chorąży ekipy biało - czerwonych. Zwany często "kolekcjonerem tytułów i medali" zdobył: 13-krotnie tytuł mistrza Polski wagi ciężkiej - 1988-2000, podczas mistrzostw świata: medal złoty (1994), srebrny (1999) i dwa brązowe (1993, 1997), natomiast w mistrzostwach Europy: trzy medale złote (1989, 1992, 1994) i dwa brązowe (1990, 1996) - wszystkie w wadze ciężkiej 100 kg. Najlepszy sportowiec Polski w plebiscycie czytelników "PS" (1994), w międzynarodowym rankingu FILA na najlepszego zapaśnika świata (1994) wyprzedził go jedynie słynny Karelin. Odznaczony m. in. trzykrotnie złotym Medalem za Wybitne Osiągnięcia Sportowe oraz Krzyżem Kawalerskim (1988), Oficerskim (1994) i Komandorskim OOP (1996). Żonaty (Edyta Barbara Malinowska) ma dwoje dzieci: Magdalenę (1989) i Artura (1993). Mieszka w Warszawie.
Bibl.: Głuszek, Leksykon 1999, s. 370 (tu błędnie ur. 8 czerwca); Magazyn Olimpijski, 2000, nr 8-9, s. 95, nr 10-11, s. 134; Kronika 2000, s. 225, 236; Pawlak, Olimpijczycy, s. 291; Staniszewski, Dzieje, s. 129, 146; Kronika sportu, s. 1016; Godlewski, Olimpijskie turnieje, s. 103-104, 108, 113-114, 148, 151, 153, 164, 171, 179, 202-203, 207, 233, 238; Duński, Od Paryża, s. 1038-1040 (tu błędnie dwukrotny mistrz Europy); Najlepsi z najlepszych, s. 244-248; Lipski, MEZ (w przygotowaniu do druku); Archiwum IKF Gorzów Wlkp.; Wywiad środowiskowy.
*1988 Seul: styl klas. , w. ciężka 100 kg - w pierwszej kolejce wyciągnął wolny los, w drugiej wygrał na pkt. z S. Marshallem (Kanada), w trzeciej przegrał na łopatki w 3.48 min. z G. Giedechaurim (ZSRR), w czwartej pokonał na pkt. J. Tertei (Jugosławia), w piątej zwyciężył na pkt. V. Andrei (Rumunia), w szóstej wygrał na pkt. z D. Koslowskim (USA), w finale pokonał 3:1 G. Himmela (RFN) zdobywając złoty medal.
*1992 Barcelona: styl klas. , w. ciężka 100 kg - w pierwszej kolejce przegrał na pkt. z D. Koslowskim (USA), w drugiej pokonał na pkt. S. Damianovica (Chorwacja), w trzeciej zwyciężył na pkt. H. Hallika (Estonia), w czwartej wygrał na pkt. z S. Songiem (Korea), w piątej walce z I. Ieremiciusem (Rumunia), obaj nie otrzymali punktów, w walce o m. 3-4 uległ na pkt. (0:1) S. Diemiaszkiewiczowi (WNP), zajmując w turnieju 4 m. (zw. H. Milian Kuba).
*1996 Atlanta: styl klas., w. ciężka 100 kg - w pierwszej kolejce wygrał 10:0 z M. Naouarem (Tunezja), w drugiej przy remisie 0:0 wygrał z I. Grabowieckim (Mołdawia), w trzeciej wyciągnął wolny los, w czwartej pokonał 2:0 H. Miliana (Kuba), w finale przy remisie 0:0 zwyciężył S. Lisztwana (Białoruś), zdobywając złoty medal.
*2000 Sydney: styl klas., w. ciężka 97 kg - odp. w elim. po porażce z G. Czchaidze (Gruzja) i zwycięstwie z W. Basarem (Turcja), zajmując 13 m. w turnieju (zw. M. Ljunberg Szwecja).
Reprezentacja Polska |
|||
Złoto |
zapasy (kat. do 100 kg) |
||
Złoto |
|||
Złoto |
|||
Srebro |
|||
Brąz |
|||
Brąz |
|||
Złoto |
|||
Złoto |
|||
Złoto |
|||
Brąz |
|||
Brąz |
|||
Andrzej Wroński należy do olimpijczyków z dużym poczuciem humoru.
(Sławek Ryfczyński)
- Był pan gościem międzynarodowego sejmiku klubów olimpijczyka. Czy często przyjmuje pan zaproszenia na tego typu imprezy i spotkania z kibicami?
- Przyznaję, że dużo zaproszeń przyjmuję i jak tylko mam chwilę wolnego czasu, to spotykam się z kibicami. Często jednak zdarza się, że z powodu licznych obowiązków muszę odmówić. Ale na szczęście mamy w kraju tylu znakomitych sportowców, że spokojnie można podzielić się imprezami tak, aby kibice, a zwłaszcza dzieci i młodzież, mieli okazję poznać jak najwięcej olimpijczyków.
- Od zdobycia przez pana swojego drugiego złotego medalu na igrzyskach minęło 12 lat. Czy zatem odczuwa pan jeszcze popularność i czy jest pan w Dziwnowie rozpoznawany przez kibiców?
- Tutaj są ludzie, którzy interesują się sportem, śledzą wyniki i o mnie pamiętają. Widzę zwłaszcza, że ci starsi sympatycy sportu oraz w średnim wieku mnie poznają. Gorzej jest z młodzieżą, która mnie nie zna. Dlatego na różnych spotkaniach trzeba młodym ludziom przypominać historię naszego sportu i opowiedzieć o wspaniałych sukcesach przed laty polskich zapaśników.
- 12 lat temu na igrzyskach w Atlancie Polscy zapaśnicy, w tym także pan, zdobyli 5 medali: w tym aż 3 złote. Przed miesiącem w Pekinie panowie walczący na zapaśniczej macie nie wygrali ani jednej walki. Honor polskich zapasów uratowała kobieta Agnieszka Wieszczek zdobywając brązowy medal. Nie jest panu smutno, że nasze zapasy przed kompromitacją ratuje debiutantka na igrzyskach?
- Tutaj z przykrością muszę stwierdzić, że nasi zawodnicy zawiedli. Jest to fakt i kobieta tu nam ratuje tyłki. Cieszę się oczywiście, że jest ten medal dla Polskiego Związku Zapaśniczego, że zdobyła go Agnieszka Wieszczek i mam nadzieję, że brąz tej sympatycznej i zdolnej zawodniczki zmobilizuje i zdopinguje chłopców zarówno w stylu klasycznym, jak i wolnym, do poprawy. Aby dziewczyny nie ratowały już im skóry, tylko sami wzięli się do solidnej pracy i zdobyli medale w Londynie.
- Czy to prawda, że jako jedyny z olimpijczyków obecnych na obradach sejmiku w Dziwnowie nie nocował pan w ośrodku wczasowym tylko oddał się zabawie?
- Tak, to prawda (śmiech). Nie spałem zbyt długo, ale zapewniam, że nie balowałem na dyskotece i już o 8.30 stawiłem się na śniadanie. Byłem po prostu na polowaniu w lesie, bo to moja pasja. Jak byłem czynnym zawodnikiem, to ciężko było mi pogodzić treningi, zgrupowania i starty z łowiectwem. Na szczęście po zakończeniu kariery mam więcej wolnego czasu na oddanie się swojemu hobby. Niemal wszędzie w kraju jak jestem na różnego rodzaju spotkaniach z kibicami znajdą się ludzie, którzy tak jak ja lubią polować. Podczas mojego pobytu teraz nad morzem otrzymałem zaproszenie na polowanie od przedstawicieli koła łowieckiego w Dziwnowie. Tak więc urządziliśmy nocne polowanie. Trochę strzelałem, ale bez efektów i dzika nie trafiłem, bo pudłowałem. Przyznaję jednak, że czasami zdarza mi się trafić i można wtedy powiedzieć, że kładę zwierzynę na łopatki, tak jak kiedyś rywali na macie.
Andrzej Wroński - zapasy w stylu klasycznym, kategoria -100 kg
Igrzyska olimpijskie w Atlancie były jego trzecimi (złoto w Seulu, 4. miejsce w Barcelonie). W pierwszej kolejce wygrał 10:0 z Tunezyjczykiem, w drugiej przy remisie 0:0 wygrał z reprezentantem Mołdawii, w trzeciej wyciągnął wolny los, w czwartej pokonał 2:0 Kubańczyka. Taki zestaw wyniku pozwolił mu walczyć o złoto z Białorusinem Lisztwanem...
John 1
1In the beginning was the Word, and the Word was with God, and the Word was God. 2He was with God in the beginning.
3Through him all things were made; without him nothing was made that has been made. 4In him was life, and that life was the light of men. 5The light shines in the darkness, but the darkness has not understood[a] it.
9The true light that gives light to every man was coming into the world.[b]
10He was in the world, and though the world was made through him, the world did not recognize him. 11He came to that which was his own, but his own did not receive him. 12Yet to all who received him, to those who believed in his name, he gave the right to become children of God—
14The Word became flesh and made his dwelling among us.
Prolog
1 Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo.
2 Ono było na początku u Boga. 3 Wszystko przez Nie się stało,
a bez Niego nic się nie stało, co się stało.
4 W Nim było życie, a życie było światłością ludzi,
5 a światłość w ciemności świeci i ciemność jej nie ogarnęła.
9 Była światłość prawdziwa, która oświeca każdego człowieka,
gdy na świat przychodzi*.
10 Na świecie było [Słowo], a świat stał się przez Nie,
lecz świat* Go nie poznał.
11 Przyszło do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli.
12 Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli,
dało moc, aby się stali dziećmi Bożymitym, którzy wierzą w imię Jego -
14 A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas.
Tadeusz Gawlik